Nie wystarczy grać na emocjach i patriotyzmie, żeby zrobić dobry film. Ten dobry nie jest. Niestety, bo pomysł świetny i z ogromnym, zmarnowanym na nieszczęście, potencjałem. Co mnie uderzyło od samego początku to przerażająco drewniana gra aktorska, szczególnie młodego pokolenia - całkiem jak ze szkolnego kółka teatralnego. Koszmarne dialogi - te z czasów współczesnych płytkie i bez wyrazu, te z czasów powstania pompatyczne jak z akademii ku czci. Nie twierdzę, że słowa które tam padły, nie były mądre. Ale nikt nie rozmawia w ten sposób, nawet w sytuacji permanentnego zagrożenia! Cała historia, albo się niemiłosiernie dłuży, albo rwie w dziwnych momentach. Postać profesora Szapiro, która z założenia miała chyba wiązać wszystko w jedną całość, była jak z zupełnie innej bajki. Właściwie nie wiadomo po co tam występująca. I te nachalne próby przekonania do filmu młodzieży, już to za pomocą panów raperów ( muzyki się nie czepiam,była ok, choć nie w moim stylu), graficiarzy czy odniesienia do The Doors.
Jedyną dobrą rzeczą były archiwalne sceny, wplecione we współczesność. Szczególnie panoramy miasta zmieniające się migawkowo ze współczesnych na te z czasów wojny. Podobała mi się jedynie ostatnia scena, czyli wyjście powstańców z kanałów na ulice współczesnej Warszawy. Nie twierdzę że była idealna, ale zrobiona z pomysłem i wzruszająca.
Podsumowując powtórzę raz jeszcze. Zmarnowana szansa na świetny film. Szkoda.