Film miał wielki potencjał. Monotonnie było i płytko tekstowo a mogło być teatralnie i widowiskowo. Nie wiem czy dialogi miały mieć specjalnie charakter deklamacyjny ale tutaj zabieg ostentacyjnej kukiełkowatości zupełnie nie wyszedł, powiewa po prostu sztucznizną. Martwię się, że żaden z reżyserów nie potrafi oddać tego szaleńczego klimatu żywiołów, jak krew buzuje a niebo się przepala od pocisków jak stara klisza, martwi mnie też, że nie angażują się w takie przedsięwzięcia artyści innego pokroju niż chropawi hip-hopowcy, którzy ujmują temat w dość banalny sposób. Brakuje gorącej krwi i przykrywania się w chwilach słabości dusznym pyłem z piór ówczesnych poetów, brakuje atmosfery czarnego słońca, ogromu trudu ogromu dusz, brakuje monumentu przed którym można nauczyć przyszłe pokolenia salutować. Daję szóstkę za parę dobrze ujętych motywów, w tym znieczulicę głów firm budowlanych, końcową scenę hołdu, parę dobrze dopasowanych do obrazu efektów dźwiękowych i ciężkiego jak ołowiana chmura literata z komórki. Trzeba wspierać takie inicjatywy, w tych złych, odartych z wartości czasach. W momencie kiedy nawet prawa radykalna strona zaczyna podważać etos powstania, jako fundamentu polskiej duszy, bo nierozsądne, bo nieprzemyślane. A może to my mamy więcej rozsądku parając się na co dzień takimi problemami jak wybór herbaty zamiast piwa przed wgramoleniem się na rower? Mniej trzeba biadolić, więcej podziwiać i zgłębiać tajemnicę naszego honorowego szaleństwa, bo to jest nasz narodowy sztandar, jakkolwiek nierozsądnie by to zabrzmiało.