PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=395846}

Silent Hill: Apokalipsa

Silent Hill: Revelation 3D
2012
5,1 34 tys. ocen
5,1 10 1 34159
3,4 11 krytyków
Silent Hill: Apokalipsa
powrót do forum filmu Silent Hill: Apokalipsa

Na początku chciałam zaznaczyć, że jestem fanką Silent Hill od dawna, więc na tą premierę czekałam z niecierpliwością także od dawna. I nie zawiodłam się.
Mimo że pierwsza część filmu nie jest bardzo podobna do gry, lubiłam ją bardzo. Ale Revelation - jeszcze bardziej przypadło mi do gustu. Ok, powiedzmy prawdę: jest to film jak film i ma swoje wady, nie powiem że jest idealny. Ale jest dużo bardziej podobny do gry niż pierwsza część. Na początku mamy tradycyjnie rozpoczynający się film koszmarem Heather - podobnie jak w grze. Również sama postać Heather bardzo dobrze odwzorowuje jej ''growy'' oryginał. W filmie aż roi się od smaczków dla fanów gry, których niewtajemniczony widz nie rozumie, ale nie przeszkadzają mu one w oglądaniu filmu. Napisze tu te, które zauważyłam:
-gdy Vincent i Heather zatrzymują się w Jack's Inn, wchodzą do pokoju. W ujęciu w którym Heather idzie w stronę łóżka widać czerwony pantofelek, który fanom gry na pewno coś mówi :)
-gdy Heather przegląda notatnik ojca, widać w nich szkice potworów z gry, chociażby Demon Child,
-gdy Heather pyta Vincenta czy istnieje granica między snem a rzeczywistością, Vincent mówi coś w stylu ''Jedni ludzie widzą potwory, drudzy ludzi'' - co bardzo przypomina kwestię którą wypowiada Vincent-oryginał z gry, gdy ''żartuje'' sobie z Heather,
-Szata Claudii przypomina pierwotne rysowane szkice jej szaty z gry,
-Na końcu oczywiście widzimy Travisa Grady'iego, bohatera Silent Hill: Origins.
-Na samej końcówce przed napisami widzimy wóz więzienny z eskortą policyjną, nawiązanie do Silent Hill: Downpour.
Dodając do plusów wspomnę o najlepszych (wg. mnie) scenach w filmie; scena w której Heather wraz z Vincentem jedzie do Silent Hill, jest opowiedziana historia Alessy w wielkim skrócie, ale bardzo klimatycznie, pozwolę zacytować:
''Ten artykuł mówi że miasto zostało przeklęte przez moc demonicznego dziecka. Ma na imię Alessa. Ten Zakon próbował ją oczyścić za pomocą ognia, ale zawiedli. I zemsta Alessy polegała na przywołaniu świata ciemności wypełnionym przerażającym stworami. (...)''
Druga w kolejności scena to powrót Heather do Silent Hill, czyli spotkanie Dahlii. Wtedy też mamy powiedzianą historię Alessy, nieco bardziej szczegółową, lecz trochę zmodyfikowaną i wg. mnie lepszą niż z jedynki:
''(...) Kochałam ją. Zostałam zwiedziona. Nigdy nie chciałam tego dla niej. Ale Alessa była wyjątkowa. Była jedyną osobą która mogła przetrwać ogień, dlatego została wybrana. (...) Alessa nie zginęła w ogniu, ale cierpiała tak strasznie. Bezmiar bólu zrodził bezmiar wściekłości. A z wściekłością jej moce rosły. I to wszystko się stworzyło. Alessa wiedziała że istnieje pewna jej część, która wciąż może być wolna od bólu. Więc zabrał tą ostatnią, niewinną część swojej duszy, i umieściła ją w nowo narodzonym dziecku. Tobie. (...) ''
Ogólnie wszystkie sceny flashbacku Alessy/Sharon są moimi ulubionymi. Lubię też scenę w której Heather wzywa Alessę, pytając się czy czuje jej obecność.
Ale bezdyskusyjnie za najlepszą scenę w filmie uważam złączenie Memory of Alessa/Dark Alessy z Heather/Sharon, jest świetnie zrobiona. Pokazana nienawiść Alessy i niewinność Heather.
Ale film ma też swoje wady, których nie będę za bardzo wypominać, ale jednak coś wspomnę. Nie podobała mi się ''walka'' Claudii z Piramidogłowym, widać że to było takie ''na pokaz'' dla efektów 3D. Również nie powinno być tej sceny z głową manekina, kiedy reżyser pcha ją prosto na twarz, oczywiście dla efektów 3D, a dobre efekty 3D to takie, które dobrze wyglądają w okularach 3D, a bez okularów nawet nie czuć że są one zrobione dla takichże efektów (np.scalenie dwóch połówek Alessy; w okularach pył ''pływał'' wokół ciebie, a bez okularów nawet nie czułeś że tak ma być), dlatego ta scena mi się nie podobała. Ale nie ma wiele takich scen w filmie, a to jest plus :)
Sumując, film podobał mi się bardzo, zwłaszcza że historia z jedynki została przekształcona w historię bardziej podobną do gry. Zamiast dziewczynki spalonej z powodu nieślubnego urodzenia przez lokalny kult, która jakoś znikąd zdobywa nadprzyrodzone moce, mamy wyjątkową dziewczynką obdarzoną paranormalnymi zdolnościami i z tego powodu spaloną w ofierze w celu inkubacji na ziemię boga czczonego przez The Order. Tak, strasznie przypomina grę :) Ale śmieszny jest fakt, że oglądając część pierwszą nie widać jakiś szczególnie kontrastujących faktów, które mogłyby zaprzeczyć historii z Revelation, wręcz przeciwnie - dopełniają ją. I wychodzi na to że żeby dobrze zrozumieć jedynkę trzeba obejrzeć Revelation - czyżby celowy zabieg reżysera? :)