Na wstępnie chciałem zaznaczyć że jestem fanem gier ( oczywiście tylko 3 pierwszych gier, the room było dobre ale to już nie był do końca Silent Hill). Pierwszą część filmu uważam za dobrą ekranizacje gry ale oczywiście do samej gry się nie umywa.
Już samo 3D nie zachęcało do seansu ale postanowiłem dać filmowi szansę.Niestety zawiódł on pokładane w nim oczekiwania.
Na minus:
- Vincent synem Claudii ? Po co tworzyć coś takiego ? Dlaczego jest w wieku Heather? Jak rozumiem bez małego wątku romantycznego filmy już nie powstają ?
- Muzyka. O ile w pierwszej części naprawdę umiejętnie korzystali z muzyki ( naprzykład świetny moment wejścia ,,Darkness that lurks in our mind') to w dwójce jakoś nie za bardzo to wychodziło. Z materiałem który mieli z gier mogła tworzyć naprawdę lepszy klimat.
- Zaludnienie. Ja rozumiem że to nie jest gra i pięciu bohaterów nie wystarczy ale bez przesady. Widzę kult trzyma się dobrze pomimo masakry w kościele. Asylum też jest pełne ludzi. Nagle okazuję się że do Silent Hill można też po prostu zabłądzić we mgle ( co niestety przypomina te tanie horrory w stylu Wrong Turn). W grze chodziło o klimat izolacji a tu kompletnie to olali.
-Kompletne spłaszczenie postaci Claudii. Tutaj już nie była przyjaciółką Alessy z dzieciństwa. Strasznie spłycili tą postać.
-Walka Piramidogłowego z Claudią. Tego już nawet nie skomentuje, film powinien za to wyzerować...
Film ma kilka ciekawych scen, jest kilka nawiązań do fanów serii ( między innymi koniec gdzie otwierają sobie furtki do SH2,Homecoming i tego najnowszego SH) ale kilka rzeczy jest po prostu beznadziejnych. Postać Heather co do której miałem wątpliwości akurat wyróżniła się pozytywnie na tle reszty. Niestety po dobrej pierwszej części, ta powraca do standardu ekranizacji gier czyli poziomu bardzo kiepskiego.