Już jakiś czas miałam ten film na liście "DO OBEJRZENIA", i przyznaję iż długo go przesuwałam na coraz niższe miejsca z listy. Miałam wątpliwości czy na pewno chce go zobaczyć i czy nie będzie to po prostu 90 minut nudy.
Trzy postacie i jedna historia.. film bez efektów specjalnych, bez akcji, bez wielkiego budżetu..
12 dni zdjęciowych i duża część scen improwizowanych..
I okazało się , iż to wystarczy aby historię opowiedzieć w sposób ciekawy, nie banalny,
z inteligentnymi i wciągającymi dialogami. Wystarczy trzech aktorów i chatka w lesie
(tak na marginesie zajebista) aby stworzyć opowieść, która widza wciągnie...
A wszystko podane na spokojnie, w łagodnym tonie, bez przerysowanego dramatyzmu,
za to z leciutką nutą humoru..
Dawno nie oglądałam czegoś tak prostego , może nawet banalnego.. a jednak czegoś
co się tak dobrze i bez wysiłku oglądało :)
żeby zajście w ciąże było takie proste jak tu piszecie :PP oczywiście że nie zaciążyła ale liczy się że się dogadali
A niby skąd to przekonanie,że nie:)? przecież na końcu filmu nic nie zostało powiedziane. No ale ogólnie film świetny. I ten genialny akcent Emily:D uwielbiam.
oczywiście że nie mam pewności jak było w zamyśle reżysera ( ?), mimo wszystko jako realista wiem co to znaczy starać się o dziecko, kobieta( bohaterka ) powinna miec dni płodne a że nie jest już pierwszej młodości nie daje jej to gwarancji na zapłodnienie, do tego zrobli to jeden raz i raczej nieudolnie plus prezerwatywa, jeśli zaszła w ciąże co według mnie w realu byłoby wręcz niemożliwe to mamy do czynienia z "cudem" filmowym, jednak każdy wierzy w to co chce a widzę że są tacy co wierzą w cuda :)
moim zdaniem bardziej chodziło o dojrzałe podejście głównych bohaterów do problemu, każdy z nich musiał coś zmienić w swoim myśleniu, skończyć z egoizmem życiowym i to miała pokazać ta historia.
No jeżeli podchodzić do tego tak jak napisałeś,to fakt zgadzam się;) aczkolwiek nigdy nic nie wiadomo:P wpadki się jednak zdarzają:P
tez po tym wnioskuje, ze zaszla :)
a co do wczesniejszych wypowiedzi, moze nawet nie taka wpadka:
- na podjecie decyzji, zeby pojsc z tym kolega do lozka moglo wplynac wlasnie to, ze wiedziala, ze ma akurat dni plodne
- w prezerwatywie byly dziurki, wiec nie dzialala
- jest weganka, wiec mozna wnioskowac, ze sie super zdrowo odzywia, a podobno zdrowa dieta wplywa na plodnosc
- ten kolega, chyba nie uprawial seksu od dawna, a podobno jest tak, ze jak sie seks uprawia za duzo to produkuje sie mniej plemnikow i gorszej jakosci. wiec moze w druga strone, taki jeden "nabuzowany" raz wystarczyl
ale w sumie sie na tym zupelnie nie znam :P po prostu wielu moich znajomych jest z takich "cudow" wiec to roznie bywa i wszystko jest mozliwe w tych kwestiach :)