oglądałem większość filmów Almodovara. dziś przyszła kolej na "skórę...". pozostaję w szoku. było to dla mnie i obrzydliwe i jednocześnie jakąś chorą ciekawością wciągające. ostatnią scenę obejrzałem na jednym wdechu. powietrze wypuściłem dopiero w momencie kiedy pokazały sie napisy końcowe.
przedziwne to uczucie zobaczyć ten film. nie umiem tego ocenić. trochę jak patrzenie na ofiarę jakiegoś wypadku np samochodowego. niby wiesz, że "lepiej jak nie będziesz patrzeć", ale i tak patrzysz.