Obejrzałem po raz trzeci. Ocena, którą przyznałem wcześniej nie była przyznana ”na świeżo” po obejrzeniu filmu. Kiedy oglądałem go po raz drugi nie wiedziałem jeszcze o istnieniu filmwebu. Po trzecim seansie stwierdziłem: kurczę, jednak dycha. Ocena czysto subiektywna, bo filmy, których akcja dzieje się w więzieniu lubię bardziej niż inne. Nie jest to mój ulubiony film ale jeden z tych, które postrzegam jako arcydzieło. Trwa 140 minut a jego oglądanie w ogóle nie nuży. Scenariusz jest tak dopracowany, że z przyjemnością można ten film oglądać wielokrotnie. Zakończenie - wręcz kapitalne. To zdumiewające, że z krótkiego opowiadania Stephena Kinga stworzono jeden z najwybitniejszych filmów wszechczasów.
Nie jestem specem od technicznych aspektów filmu ale w mojej ocenie również pod tym względem było perfekcyjnie. Piękne zdjęcia z lotu ptaka na więzienie, rewelacyjna muzyka Thomasa Newmana. Akcja filmu rozpoczyna się w latach 40-tych i widz ma wrażenie, że ogląda obraz sprzed kilkudziesięciu lat. Trudno się do czegokolwiek przyczepić, no może do dwóch rzeczy. Nie obniżają jednak one oceny filmu. Jedna sprawa to zbyt małe postarzenie bohaterów na przestrzeni 20 lat. Pod koniec filmu (w stosunku do tego co było na początku) wyglądali tak jakby upłynęło nie więcej niż 10 lat. Druga sprawa to niezgodność z opowiadaniem. W książce Red był rudym Irlandczykiem. Można jednak wybaczyć tą polityczną poprawność, bo Morgan Freeman zagrał świetnie. Tim Robbins zresztą też. W najbliższym czasie nie zamierzam ponownie oglądać tego filmu ale w dalszej przyszłości (jeśli takowa nastąpi) pewnie do niego wrócę.
Obejrzałam go dwukrotnie, oceniam tak ja Ty na 10/10, a taka ocenę przyznałam,, jak dotąd niewielu, ze wszystkich oglądanych przeze mnie oglądanych produkcji. Tą z pewnością mogę zaliczyć do swoich ulubionych. Nie dostrzegłam nawet niedociągnięć w charakteryzacji postaci. Świetne role, zarówno Robbinsa, jak i Freemana. Na pewno zasługuje na miejsce w pierwszej trójce rankingu światowego, choćby ze względu na adaptację.
Nie chcę oceniać czy miejsce w pierwszej trójce jest słuszne - internauci tak ocenili i tak być musi. Im dłużej bawię się w ocenianie filmów, tym bardziej dystansuję się od rankingu. Jest wiele perełek (przynajmniej w moich oczach), których pozycja nie ma odzwierciedlenia w rankingu i odwrotnie, sporo filmów w moich oczach średnich lub wręcz słabych będących w rankingu wysoko. Rankingi mają to do siebie, że zawsze ktos będzie z nich niezadowolony, choćby były nawet najbardziej miarodajne.
To fakt, tak jak to, że czasem krzywdzące bywa pominięcie niektorych filmów, czy aktorów podczas rozdawania oskarów.
Oscary w mojej ocenie są, zwłaszcza ostatnio, niemiarodajne. O wyborze często decydują czynniki polityczne a nie wartość filmu. Niedoceniane są filmy nieanglojęzyczne, często lepsze od tych z Hollywood. Warto mieć własne zdanie:)
Przeszkadza troche sielankowość współwięźniów. Nie tyrali się nawzajem, żyli w niesamowitej, nierealnej symbiozie. Oprócz rudzielca, którego skatowali strażnicy nie było żadnego zagrożenia ze strony innych. Morgan jako rewelacyjny wuj dobra rada zachwyca, ale już niekoniecznie ze strony struktury więzienia. Jest nietykalny i wzbudza niekłamany podziw we wszystkich. Na pewno nie tak wyobrażałem sobie nieoficjalnego przywódcy więźniów, który trzyma skazańców, morderców, złodziei i gwałcicieli w ryzach.
Jednakże moje zastrzeżenie może legnąć w gruzach ze względu na czas historii. Może kiedyś więźniowie byli inni. Może kierowały nimi inne wartości i pomimo dożywocia zachowywali w sobie dużą część człowieczeństwa. A może po prostu tutaj film jest przesłodzony. Tak czy inaczej dużo bardziej wyobrażam sobie takiego Val Killmera w "Felon" jako nieoficjalnego przywódcę, który swoim wnętrzem i wartością człowieka nie ustępował dużo wrażliwszemu Morganowi Freemanowi. Pomimo ciężaru jaki nióśł za sobą.
Tak czy inaczej film jest bardzo silnym filarem, jednym z wielu niezaprzeczalnych klasyków. Film ponadczasowy, może nie tak wzruszający jak Zielona Mila, ale mimo wszystko piękny. Po prostu piękny, zachwycający w każdym calu. Nie wiem czy jest coś w nim do czego można się doczepić.
Kiedyś miałem wersję DVD z gazety gdzie na odwrocie widniało magiczne zdjęcie wszystkich głównych więźniów. Jest to jedno z najsilniej zakorzenionych zdjęć filmowych jakie mam w głowie. Wszyscy uśmiechnięci, wyjęci z innej epoki. Nawet kiedy zdajemy sobie sprawę, że to aktorzy pozujący do zdjęć robionych na promocję filmu nie ujmuje to magi chwili zdjęcia.
Może piszę pod wpływem chwili, może przesadzam, ale mam nadzieję, że ten film będzie przy mnie tak długo jak niektóre cudowne wspomnienia. :)
W filmie śledzimy akurat jedną paczkę więźniów, oni akurat byli 'ludźmi' pomimo tego, że trafili do więzienia (że tak to nazwę). Człowiek jest człowiekiem, potrzebuje jakiejś akceptacji, przyjaźni. Istnieją zwyrodnialcy, ale nie oni zaludniają więzienia w 100%. Co do zagrożeń, to w filmie opisano co prawda tylko przypadek gejów-gwałcicieli, co nie oznacza, że zrobiono z Shawshank zupełną sielankę, pełną aniołów.
PS Masz może namiary na zdjęcie, o którym wspomniałeś? :)
Faktycznie jest tak jak piszesz. Atmosfera między więźniami była sielankowa ale mi to nie przeszkadzało. Może to miało na celu uwypuklenie podziału - dobrzy więźniowie i źli strażnicy. Pod tym względem film faktycznie jest trochę przesłodzony. Uważam, że intencją Kinga nie było ukazanie prawdziwych realiów ówczesnego więzienia, tylko pokazanie historii człowieka, który nie poddał się. Mimo okrutnego losu nie poddał się, zachował godność. Mało tego. Mimo, że zadanie wydawało się niewykonalne, uciekł z więzienia i doprowadził do tego, że złoczyńców dosięgła sprawiedliwość. Taka współczesna wersja Hrabiego Monte Christo. Ludzie uwielbiają takie historie. W życiu często doznajemy uczucia krzywdy i niesprawiedliwości. Historie takie jak w "Skazanych na Shawshank" podbudowują na duchu.
Dokładnie, poza tym historie takie jak "Hrabia Monte Christo" albo "Skazani na Shawshank" zachęcają nas do działania- człowiek nawet w najgorszej sytuacji może mieć wpływ na swój (niby marny) los- wydaje mi się, że wszyscy tego potrzebujemy. Do tego filmu aż chce się wracać.
Swoją drogą to gdybyśmy w prawdziwym życiu spotkali takiego więźnia i usłyszeli za co siedział- traktowalibyśmy go jak potwora. Podoba mi się to, że w filmie ci więźniowie są ludźmi (niekiedy też okrutnymi), nawet jeśli jest to obraz przesłodzony.
Racja. Zauważ jednak, że środowisko więzienne kieruje się zupełnie innym "kodeksem etycznym" niż ten nasz. Nie wiadomo za co siedzą poszczególni więźniowie (Red też ma na sumieniu morderstwo) ale można się domyślać, ze są to poważne przestępstwa. Poza tym w więziennym świecie zabójstwo niewiernej żony spotka się raczej z uznaniem a nie odrazą.
yhm.. A jak ktos zadżga klawisza, albo ukręci łeb policjantowi to juz do konca swoich więziennych dni chodzi w glorii chwały.