Skazani na Shawshank jest na pewno filmem dobrym. Nie rozumiem jednak wszelkich zachwytów i ekstazy, do jakich doprowadza widzów ów obraz.
Freeman rzeczywiście stworzył bardzo dobrą kreacje, podobnie jak Tim Robins, ale ... Film miał w mojej opinii zbyt mało wątków. Ponadto, nie wyróżnia się niczym ciekawym, życie więzienne oczywiście na początku intryguje, lecz w miarę upływu czasu, film stał się dla mnie dosyć nużący. Zabrakło jakiegoś jasnego celu, do którego bohaterowie zmierzali podczas filmu. Bo przecież, w większości, byli zadowoleni ze swojego życia. Dlaczego postać grana przez Freeman ubiegał się o przedterminowe zwolnienie, skoro wiedział, że na wolności nie będzie dla ludzi tym, kim jest w więzieniu. Film miał przesłanie, lecz było one dosyć płytkie i niejasne.
Reasumując, film zaciekawił mnie przez pierwszą godzinę, kiedy załadowałem drugą płytę, byłem już nieco znużony. Ogólnie ciekawy film, opowiadający historie więźnia, który chciał się uwolnić i udało mu się. Ale po co w gruncie rzeczy ten film?