PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=451244}
7,4 293 tys. ocen
7,4 10 1 293148
7,5 66 krytyków
Skyfall
powrót do forum filmu Skyfall

...są idiotami.

Przyzwyczaiłem się do tego, że już nigdy nie spodoba mi się film, który nie został objechany w
internecie. Całkowicie przywykłem. Oglądam film, który uważam za fenomenalny, wracam do domu,
odpalam Filmweb - a tu fala hejtu. Żenujący przewidywalni jesteście, kochani hejterzy.
No więc.
Najlepszy Bond z Craigiem. To jest teza którą stawiam na początku. Skyfall to najlepszy Bond w
Danielem Craigiem w roli głównej.
Quantum of Solace jest chłamem, żenadą, skazą na historii Jamesa Bonda i krew się we mnei
gotuje gdy czytam, że dla niektórych był lepszy od Skyfall.
Quantum to nie był Bond. Quantum był podrzędnym filmem akcji, bardzo podrzędnym. Nie oferował
nic ciekawego.
Casino jest bardzo dobre, ale nie trzyma w napięciu tak jak Skyfall. No i nie ma tak genialnego
czarnego charakteru. Więc właśnie. Po kolei.

1. Napięcie.
Ludzie mówią, że zasypiali na Skyfall. "Nie to co Quantum, tam to się działo" - mówią. Otóż
informuję. Filmy o agencie 007 to nie kino strzelaniny, wybuchu, ciągłej akcji. Filmy o Bondzie to
filmy NAPIĘCIA. Mają trzymać w napięciu. Rozumiem, że młode pokolenie widzów może zwyczajnie
nie załapać tej konwencji. Natomiast wstyd by mi było mieć więcej niż 14 lat i mówić "Ja to
zasypiałem na Skyfall." W filmie napięcie budowane jest fenomenalnie. Sceny są wizualnie PIĘKNE.
Jest bardzo ciekawie, nie nudziłem się ani przez sekundę.

2. Intryga.
W Skyfall intryga jest, na szczęście, prosta. Bo intryga ma być prosta i wciągająca. Taka ma być.
Intrygę widz ma rozumieć, po to, aby lepiej się w nią wciągnąć, ale nie wiedzieć o niej wszystkiego,
aby mógł stopniowo odkrywać jej elementy.
Biorąć powyższe pod uwagę, można śmiało stwierdzić, że Skyfall posiada intrygę IDEALNĄ. Na
intrygę składają się też bohaterowie i puenta. No więc.

3. Bohaterowie.
NAJLEPSZY! CZARNY! CHARAKTER! W HISTORII! KINA!
Zobaczmy.
Nasz bad-guy jest w stanie skonfrontować się z całą MI6 na gruncie intelektualnym i wygrać. Nasz
bad-guy jest w stanie skonfrontować się z protagonistą czysto fizycznie - strzela lepiej, wyszkolenie
posiada identyczne, a na pewno podobne. Nasz bad-guy (a to rzadkość) jest piekielnie
wiarygodny, ma swoje słabości (wiadomo....), wewnętrzny dramat, bogatą przeszłość, krwisty i
prawdziwy motyw zemsty. Jednocześnie jest geniuszem-psychopatą. Przysięgam, nie widziałem
lepszego czarnego charakteru w żadnym filmie.

Bond. Powrót Bonda do służby - rewelacja. Oczywiście, psia mać, że po postrzale w ramię oraz
długim okresie bez treningu jest słabszy i gorzej strzela niż przedtem. Świetny motyw. Pokazuje
(również w scenie ze skorpionem i drinkiem, tak krytykowanej...), że Agentowi 007 pozostała
żelazna psychika oraz wyszkolenie. Że złote lata kiedy był maszyną do zabijania minęły. Później
znowu się nią staje (tutaj akurat minus, nastąpiło to za szybko - ale rozumiem, że nie mół być
kaleką cały film).

Dziewczyna Bonda. W tym filmie słaba. Na minus.

Q. Q! Q!!! Jakże świetny był ten nowy Q. Wątek humorystyczny, ale też bardzo ciekawy. Super
postać. Świetnie dobrany aktor.

M! M! M!! Jakie to szczęście, że nareszcie wykorzystano motyw M i jej relacji z Bondem do
zbudowania fabuły. Czekałem na to. (Judi Drench - fantastyczna!)

4. Puenta.
Muszę coś dodawać? Ujawnienie tej mulatki jako Panny Moneypenny, oraz nowego M w tym
charakterystycznym pokoju wgniotło mnie w kinowy fotel. Każdy miłośnik serii o Bondzie powinien
ten wątek docenić, a nawet (jak ja, a wcale nie jestem wielkim miłośnikiem) piać z zachwytu.

5. Konwencja.
NARESZCIE jest BOND! Głęboki wdech po beznadziejnym Quantum. Świetne nawiązania
humorystyczne. Serio, pare razy szeroko się uśmiechnąłem. Samochód Bonda - wreszcie powrócił.
Też fajne nawiązanie. Wreszcie 007 nie jest bezmyślną maszyną do zabijania. Scena walki w tym
zbiorniku (?) z waranami z Komodo - super powrót do klasycznych, puszczających oko do widza
filmów. Jednocześnie świetne elementy bardzo nowoczesne (pościgi!), w tym ABSOLUTNIE
MIAŻDZĄCA scena ujęcia tego snajpera. Ta z meduzą w tle. Wizualna perła. Cudo. Zaparła mi
dech w piersiach.

Porównanie? MOŻNABY porównać z Casino Royale. Możnaby. Ale Skyfall ma DUŻO lepszą
realizację, BARDZO DUŻO lepszą fabułę i O NIEBO lepszego antagonistę.
Dałbym 9/10. Ale z racji dumnego powrotu prawdziwego 007 czasów nowoczesnych - dam 10/10.
Haters gonna hate.

ocenił(a) film na 10
DonZiemiak

p.s. Quantum of Solace - film trzeciej kategorii - strata czasu . Mocno nieudana kontynuacja Casino Royale.

ocenił(a) film na 6
DonZiemiak

Przeczytałam praktycznie tylko wypowiedź twórcy wątku i stwierdzam, że dużo czasu poświęciłeś na napisanie notki, która w sumie nie ma sensu, gdyż każde ma swoje zdanie, gust, tego się nie zmieni, więc nikomu nie wmówisz, ze ten film jest super, tak jak inni nie wmówią Tobie,że to dno. Nie można pisać od razu,że ci którym się nie podobał są idiotami...Bo mi się akurat nie podobał. Po prostu, ziewałam. To oznacza,że jestem głupia?? Czy nie zrozumiałam filmu?? Jeśli tak to musiałabym być chyba na poziomie orangutana co już samo przez sie się wyklucza poprzez tworzenie przeze mnie zdań złożonych.
Tak czy inaczej, film przeciętny, z resztą jak większość komercyjnych produkcji już od jakiegoś czasu. Za to wielkie brawa dla Javiera, jego rola była najlepszą rolą w tym filmie. Był intrygujący i tylko czekałam aż znów pojawi się na ekranie!!!!! Świetna rola. Wielkie brawa.
P.S. Taka moja jeszcze mała opinia - Daniel Craig jest sam w sobie najsłabszym Bondem jeśli chodzi o warunki fizyczne. No a chyba też wiele osób się ze mną zgodzi, że i jego "dziewczyny" w Skyfall jakieś takie nieciekawe...Aha, no i piosenka Adele podczas rozpoczęcia filmu z całą oprawą graficzną - SZACUN!!! :)

ocenił(a) film na 10
ducky

Jakże myląca bywa ta umiejętność tworzenia zdań złożonych. Utrudnia prawidłową ocenę. Jednak widziałem już dyrdymały, które zawstydziłyby niejednego orangutana, a pisane językiem, który zawstydziłby narodowych wieszczów. Więc to żadna reguła. Pani na szczęście nie osiągnęła żadnej z tych skrajności.
Ja wcale nie twierdzę, że ludzie którym nie podobał się Skyfall, są idiotami. Ludzie, którym Quantum podobało się bardziej niż Skyfall - o, oni są. To są idioci, zwyczajni.

ocenił(a) film na 5
DonZiemiak

w Quantum nie ma tylu błędów logicznych co w Skyfall, w zasadzie w Quantum nie ma w ogóle błędów a film miał klimat mroczony bo taka była koncepcja środkowej części trylogii (słowa producentki), 3 część ostatecznie nie powstała

ducky

Jasne, tylko, że fakt, iż Tobie film się nie podobał, nie znaczy, że jest zły. To tylko Twoja opinia, nic poza tym. Np. moim zdaniem jest rewelacyjny. I wcale nie tylko z powodu Javiera, który zagrał bardzo dobrze ale jak na mój gust był z lekka "przegięty". Uważam, że Skyfall to po prostu bondowski klasyk. Przepięknie zgrany i nakręcony, super lokalizacje. A co do Craiga - tu różnimy się diametralnie: według mnie to najlepszy z odtwórców Bonda, zarówno aktorsko jak i pod względem warunków fizycznych. Ten aktor nie jest komiksowym czy cartoonowym ulizanym bohaterem, jest po prostu FACETEM, kwintesencją testosteronu, nawet jak jest przepity i skacowany. Moim zdaniem to właśnie Craig zasługuje na brawa jeśli chodzi o grę aktorską. Wprowadził Bonda na wyższy poziom, zdecydowanie.

ocenił(a) film na 9
DonZiemiak

Zgadzam się z kilkoma punktami twojej wypowiedzi, szczególnie dotyczącej czarnego charakteru. Na filmie nie nudziłam się wcale, choć fanką nie jestem :)

DonZiemiak

Skyfall to dobry film. Craig to słaby Bond. Po beznadziejnym Quantum of Solace mamy naprawdę dobre sensacyjne kino. W którym Craig z ciągle tym samy wyrazem twarzy zupełnie mi nie pasuje do roli Bonda. Mamy nowe czasy tak? Bond ma być w miarę realistyczny i twardy niczym Brudny Harry.. Oki, niech będzie ale dlaczego aktor nie wnosi nic od siebie, żadnej magii. Bond zawsze był postacią z pewną dozą ironii, dystansu i dżentelmeńską manierą polaną odrobiną pierwiastka hm rozbójnika. Zrozumiem że Bond ma zabijać bez poruszenia powieką i samym wzrokiem mrozić wrogów. Ale do cholery niech to robi z klasą. Craigowi tego brakuje. Tego zrozumieć nie mogę bo aktor z niego niezgorszy ale od kilku lat gra ciągle tą samą miną. Dobra ponarzekałem ale mimo to zachęcam do obejrzenia Skyfall bo to kawał dobrego kina. I DonZiemniak masz rację każdy kto uważa Quantum of Solace za dobry film lub film lepszy od Skyfalla to są idioci.

camiru_kun

"każdy kto uważa Quantum of Solace za dobry film lub film lepszy od Skyfalla to są idioci"
tylko idiota mógł napisać coś takiego... Proponuje poczytać recki, skoro własny gust nie dopisuje:
http://www.esensja.pl/film/recenzje/tekst.html?id=6251
http://www.esensja.pl/film/recenzje/tekst.html?id=6359
http://www.esensja.pl/film/recenzje/tekst.html?id=6329

egonbondy

A co mnie obchodzą recki? Wyrażam swój gust i nie zamierzam posiłkować się recenzjami innych ludzi. Mam tu zarzucać takie w w których Quantum of Solace jest mieszane z błotem? Otóż nie. Od lat oglądam serię o Bondzie i Quantum of Solace uważam za najsłabsza część. A Skyfall to dobry film akcji, dla mnie, powtarzam dla mnie lepszy niż Quantum of Solace. Mamy wyrażać swoją opinię a nie opinię innych. Nazywając idiotami ludzi, którzy myślą inaczej rzecz jasna przesadziłem. Za co przepraszam ale powtarzam dla mnie jako fana Bonda Quantum of Solace było bardzo słabym filmem. Skyfall jest lepszy.

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) film na 10
DonZiemiak

Ale to śmieszne... Rozumiem, że moderatorzy nie zamierzają pozwolić mi przekazać swojego zdania? (Tak, w odpowiedzi możecie zablokować i ten wpis)

ocenił(a) film na 10
camiru_kun

Craig to najlepszy z bondów, sorry, już to pisałam w tym temacie, więc nie będę powtarzała argumentów. Każdy ma swoje zdanie ale akurat ten aktor to 100% męskości i talentu aktorskiego i jest wiarygodny jako Bond nawet jak wygląda, jakby chlał przez miesiąc, co zresztą miało miejsce w filmie. Moim zdaniem wreszcie aktor, który tego Bonda GRA a nie tylko wygląda i z wdziękiem nosi Omegę i Toma Jonesa oraz czasem palnie coś do śmiechu.

Karina_15

Oczywiście miało być Toma Forda, nie wiem, co mi odbiło z tym Jonesem. Ale na szczęście nikt się nie zorientował i mnie nie wyśmiał. :)
ps idiotyzm, żeby nie można bylo edytować postu, który jest odpowiedzią na inny post.

ocenił(a) film na 10
DonZiemiak

Przecież o to chodzi w kinie o pobudzanie wyobraźni,o humor i akcje. Skyfall to nowy początek z nawiązaniem do poprzednich części. Subtelnie wprowadzone innowacje przy zachowaniu tych elementów tradycyjnych...Dla osób które znają opowiadania czy historie z Bondem z książek - fabuła wyda się świetna dla hejterow którzy mieli problem z czytaniem napisow w trakcie filmu slaby jako fan Bonda przykro mi że niektórzy musza zbluzgać film na który czeka się 4 lata, film który trafia do tak ogromnej rzeszy ludzi i raczej budzi sympatie a młodemu pokoleniu udowadnia ze na końcu zawsze wygrywa dobro

berad

Przeczytałem 5 książek Fleminga, a także te bazujące na GoldenEye i Jutro nie umiera nigdy, fabuła Skyfall nie wydaje mi się świetna. Nie widzę związku, albo fabuła jest dobra sama z siebie, albo nie jest. Ludzie bluzgają i hejtują, bo nie dostali tego na co czekali.

ocenił(a) film na 10
egonbondy

napięcie było, nie mogę się doczekać następnej części, fak haters!

DonZiemiak

Atrakcyjność filmu to rzecz bardzo subiektywna, dla mnie Skyfall to film generalnie nudnawy, zwłaszcza w początkowej częsci i pozbawiony ducha Bonda (inteligentnego poczucia humoru i mrugnięcia okiem do widza), rozumiem, że komuś ten film się podobał - i wcale nie oznacza że postrzegam go jako nastoletniego półgłówka, a ty próbujesz wmówić właśnie oponentom filmu negatywne atrybuty.

ocenił(a) film na 8
DonZiemiak

Na początku chciałbym pogratulować rzetelnej recenzji DonZiemniak i generalnie się zgadzam z tym co napisałeś, poza jednym, niestety, ale motyw powrotu bonda do służby trochę zbyt spłycony , jak chcesz, możesz ze mną polemizować, więc jestem ciekaw.

ocenił(a) film na 10
pokryw23

Nie no, fakt że motyw był potraktowany nieco po macoszemu - ale film nie o tym był. Gdyby każdy wątek należycie rozwinąć, film miałby ze 4 godziny.

ocenił(a) film na 5
DonZiemiak

Postaram się podyskutować z pierwszym postem, od początku:

Nie jest to genialny Bond, a ludzie nie są idiotami - po prostu nie zawsze wyrażają swoje opinie w sposób wystarczająco przemyślany i zorganizowany. To nie jest synonim dla "idiotyzmu". Poza tym nie można używać określenia "hejter" wobec każdej osoby, która żywiołowo dzieli się swoim niezadowoleniem. Zgadzam się - QoS nie był lepszym filmem od Sky, ale jako kontynuacja Bonda w wykonaniu Craiga, był zdecydowanie bardziej konsekwentny.

AD.1: "Filmy o agencie 007 to nie kino strzelaniny, wybuchu, ciągłej akcji. Filmy o Bondzie to filmy NAPIĘCIA. Mają trzymać w napięciu" - mówisz nieprawdę. Bond Craiga był taranem, MI6 wypuściło w świat nieokrzesaną maszynę do zabijania "00", której jeszcze daleko do wyrafinowania Seana Connery'ego (który potrafił przywalić, ale czynił to tylko kiedy musiał, ponieważ był dżentelmenem, doświadczonym agentem). Elementem działania Craiga było strzelanie i wysadzanie, a potem myślenie. Było to już widoczne w Casino, QoS tylko to podkreślał, niezdarnie, ale jednak. Nie można stawiać napięcia na przeciwstawnym do strzelanin biegunie. Były one w tym wdaniu Bonda niezbędnym elementem fabuły, a nie wartością samą w sobie, jak w klasycznym filmie akcji.

"Natomiast wstyd by mi było mieć więcej niż 14 lat i mówić "Ja to zasypiałem na Skyfall."" - Mam więcej niż 14 lat i pod koniec filmu przysnąłem, nie jest mi wstyd. Film dawał ku temu powody, niech będzie wstyd scenarzystom, reżyserowi i producentom. Ma to związek z napięciem. Na jakiej podstawie twierdzisz, że napięcie było budowane fenomenalnie? Bo nie było dużej ilości strzelanin? Ludzie zasypiali nie z powodu niewystarczającej ilości strzelanin, bo tu było ich porównywalna ilość jak w Casino. Zasypiali, bo film nie budował napięcia w sposób fenomenalny, to że Ty się nie nudziłeś o niczym nie świadczy.

ad. 2: Prawda - intryga była bardzo prosta. "Bo intryga ma być prosta i wciągająca. Taka ma być" - nie wiem skąd Ci się to wzięło. Czy Casino proponowało bardzo prostą intrygę? Wcale nie, a nie sądzę by znalazły się osoby, które czegoś z tego filmu nie zrozumiały. To czy widz zrozumie założenia nie zależy od prostoty, ale od umiejętności twórców. Jeśli ktoś upraszcza filmowe zagwozdki, to jest to przejawem braku ambicji lub wiary we własne możliwości, a nie troski o samopoczucie widza.

ad. 3: Najlepszy? To chyba najgorsze co napisałeś, ze względu na swoją skrajność. John Doe z "Siedem", Lecter z "Milczenia owiec", Stansfield z "Leona"? Uważasz, że oni byli gorsi? Javier świetnie postać zagrał, natomiast scenarzyści spaprali wcześniej jej potencjał. Javier nie konfrontował się z Craigiem "czysto fizycznie" - umiejętne strzelanie to wiedza. Ja bym powiedział, że "czysto fizycznie" nie ma z Craigiem szans, jako osoba poważnie pokaleczona przez truciznę. Co do wiarygodności - Le Chiffre był wiarygodniejszy, był ukierunkowany na geniusz umysłowy.

I nie musisz przysięgać, że nie widziałeś - wierzymy Ci. Przepraszam za taką osobistą wycieczkę, ale jak wygłaszasz tego typu skrajne opinie...

Bond - powrót do agentów spod znaku Moore'a i Brosnana, czyli Bondów niewiarygodnych. A potencjał był. Powrót do służby jako PUNKT w fabule - ok. Jednak sposób rozwiązania wręcz katastrofalny. Droga jaką obrali twórcy obnaża proces tworzenia scenariusza - najpierw wpadli na pomysł powrotu, a później dopisali do tego wcześniejszy przebieg akcji. Jest to opowiedziane po łebkach, tak bardzo, że dopóki M nie wyjawi wprost motywacji Bonda (ja w nią nie uwierzyłem, bo co, MI6 ma tylko jednego agenta "00"?), nie mamy szans zrozumieć postępowania Jamesa. Scena ze skorpionem nie jest przejawem żelaznej psychiki jak to napisałeś, raczej tego, że jest mu już wszystko obojętne. W dodatku mógł on być przez resztę filmu kaleką - "Mroczny Rycerz powstaje", tutaj Bruce Wayne taki jest (nawet jeśli wyleczył kontuzję kręgosłupa, pozostaje "kaleką" w tym bondowskim rozumieniu).

Postać Q niekonsekwentna - po projekcji filmu nie wiem czy on jest geniuszem / niedoświadczonym geniuszem / facetem, który udaje geniusza, skoro wykiwał go agent, którego M poświęciła bez problemu. Jeśli założymy, że światowe agencje wywiadowcze wypuszczają agentów o poziomie wyszkolenia porównywalnym do Silvy, to w każdym momencie po naszej planecie spaceruje około 200 ludzi, którzy bez problemu są w stanie się włamać do systemu zaprojektowanego przez Q. Jak nazwać tych ludzi? Nadgeniuszami?

Pomijam M z braku czasu.

ad. 4: To co nazwałeś puentą, to gwóźdź do trumny nowoczesnego Bonda. Wszyscy Ci, którzy nie lubili tej postaci i dzięki Casino (oraz częściowo QoS) mieli nadzieję na znalezienie czegoś dla siebie, czegoś bardziej "śmiertelnego" w głównym bohaterze, teraz dostali jasny sygnał - mamy Was gdzieś, pora podlizać się fanom starszych wersji. Rozumiem - wymogi finansowe, musieli o nich zadbać, gdyż czuli się niezadowoleni. Co do "wgniatania w fotel"... to była aż tak dla Ciebie zaskakujące? Ja sądzę, że w momencie pojawienia się Fiennesa na ekranie można było zaryzykować, że to on zastąpi M po jej przejściu na emeryturę (kiedy jeszcze "nie wiedzieliśmy", że umrze). A Moneypenny? To już było jasne, gdy w Bond i kobieta spotkali się pierwszy raz w podziemnej kwaterze MI6 i ona wyjawiła, że została posadzona za biurkiem. Zakończenie jest więc niezaskakującą pięścią w szczeknę wszystkich tych, którzy cenili Casino za zerwanie z serią Bondów nudnych, gdzie bohater był "nieumieralny" i "nieuszkadzalny".

ad. 5: Bardzo głęboki wdech, że aż się można zakrztusić. Nawiązania humorystyczne? Zgadza się, są nawiązania, ale do złych nawyków, kiedy Bond co rusz na zakończenie sceny wypowiadał jakiś niby śmieszny komentarz. Po raz kolejny wraca kwestia emocjonalnego wystawiania filmowi wysokiej oceny ze względu na dużą ilość odniesień, ale to już temat na inną dyskusję.

Dalej już pisał nie będę, z braku czasu. Może następnym razem.

ocenił(a) film na 10
Wladeczek

1. To, że ja nie zasnąłem, jest właśnie dla mnie dowodem na to, że film w napięciu trzymał. Jaki mam inny dowód zastosować?

Podtrzymuję - byłoby mi wstyd mówić że zasnąłem na Skyfall. Ba, sądzę, że poniżej 14 roku też byłoby mi wstyd, ale nie mogę obiecać.

2. Bardzo prosta to ona nie była. I była pod tym względem bardzo porównywalna do tej z Casino Royale, z dodatkowym elementem Bondowskiej "fantastyki". Ile można słuchać o wielkich korporacjach i milionowych przekrętach? Tutaj mamy wreszcie jakiś osobisty, emocjonalny motyw.

3. Zapomniałem, że kiedy piszę wielkimi literami i oddzielam każde słowo wykrzyknikiem, to ludzie biorą to śmiertelnie poważnie do siebie, bo widzą, że to taka rozsądna wyważona opinia. Oczywiście, że byli lepsi bad-guye na kinowych ekranach. Nie dam głowy, czy pojawili się tacy w serii z Bondem - a chyba się nie pojawili.

Le Chiffre był bardzo realistyczny, ale wcale nie bardziej wiarygodny. Przez wiarygodność czarnego charakteru rozumiem efekt, kiedy siedzę na fotelu przed ekranem i "Wierzę" w to, co ów czarny charakter zamierza. Wierzę jemu. Że ma rację. Wkrada się tu czynnik emocjonalnego osądu. Le Chiffre miał długi więc chciał ludzi w pokera orżnąć, bo dobrze grał. No realistyczne bardzo, ale nieszczególnie wiarygodne - w tym sensie, o jakim mówię. Fakt faktem, że dobór słowa jest kontrowersyjny.
Bruce Wayne to przykład fatalny - po kontuzji kręgosłupa luźno wspina się, walczy, biega, skacze, lata, pływa. TO była dopiero źle przedstawiona rekonwalescencja.

Postać Q nadal mnie urzeka. Był geniuszem. Tak, niedoświadczonym, nawet lekko niedojrzałym geniuszem. M poświęciła tego Silvę, ale powiedziała wprost - był GENIALNYM agentem. Sam Silva też tak twierdzi (choć jemu wcale nie musimy wierzyć. Choć argumenty ma całkiem mocne).
Ja tam wyjaśniam to sobie tak, że Silva był szczególnym przypadkiem. Zwłaszcza że po wydarzeniach które opisał (tortury, cyjanowodór) ewidentnie oszalał i prawdopodobnie obrał sobie jeden cel - efektowna zemsta. W tym celu nieustannie skupiał się na zwiększaniu swych umiejetności ("Usuwając z życia wszystko co zbędne" jak sam mówi). I już.

4. A skąd. Filmy o agentach bardziej "Śmiertelnych", takich jak w Quantum, mamy bardzo dużo. To takie dziwne, że BOND jest robiony dla FANÓW BONDA? Bonda, a nie Bourne'a czy kogokolwiek.
Moneypenny była dla mnie zaskakująca, to przyznaję. Tego, że postać Fiennesa stanie się nowym przełożonym Bonda, to sie akurat spodziewał. Tym niemniej, połączenie z ujawnieniem Moneypenny oraz tym klasycznym biurem, bardzo to do mnie trafiło.

5. To już chyba absolutnie kwestia tylko i wyłącznie gustu.

Co do emocjonalnej oceny - mówię, dla mnie 9/10. 10/10 to nagroda za popchnięcie serii o Bondzie we wspaniałym(dla mnie) kierunku, oraz przeciwstawienie się fali hejtu.

ocenił(a) film na 4
DonZiemiak

"Przysięgam, nie widziałem
lepszego czarnego charakteru w żadnym filmie."

"Zapomniałem, że kiedy piszę wielkimi literami i oddzielam każde słowo wykrzyknikiem, to ludzie biorą to śmiertelnie poważnie do siebie, bo widzą, że to taka rozsądna wyważona opinia. Oczywiście, że byli lepsi bad-guye na kinowych ekranach. Nie dam głowy, czy pojawili się tacy w serii z Bondem - a chyba się nie pojawili."

hm?

ocenił(a) film na 2
DonZiemiak

Mam do Ciebie pytanie, ale zanim Ci je zadam chciałbym coś wyjaśnić: otóż jestem fanem Bonda o wielu lat. Uważam, że Casino Royal jest w top 3 najlepszych Bondów. Quantum było najzwyczajniej w świecie do dupy(podobnie jak Skyfal) i co do Quantum to widzę, że się zgadzamy. Lubie inteligentne, dobre kino akcji. Skyfall uważam za jeden z najgorszych Bondów. Po prostu jest dla mnie zbyt banalny, prosty, przewidywalny, wtórny-nie pokazuje niczego czego byśmy na ekranach kin jeszcze nie widzieli. Dziewczyna Bonda w tej części tak marna, że mogłoby już nie być jej wcale. Kilka elementów fabuły jest po prostu idiotyczna, a niektóre sceny i rozwiązania najzwyczajniej w świecie głupie. Zaletą natomiast dla mnie jest postać M i wspaniała gra aktorska Judi Dench oraz czarny charakter-jednak to nie wystarczyło bym ocenił film wyżej niż na 3. I teraz owe pytanie: czy to znaczy, że według Ciebie jestem idiotą? Czy może po prostu jestem...........hejterem? To teraz takie modne słowo:) Każdą krytykę teraz tak łatwo odeprzeć słowem "hejter". O ironio. Autorze tematu, litości.........

ocenił(a) film na 8
DonZiemiak

No właśnie i tu się nie zgadzam, Bo co sugeruje tytuł Skyfall?, Niebo się wali, sugeruje jakijś kryzys, bond zdradzony przez M, do tego następuje tak jakby zmiana porządku, zamach na MI6. Bond powinien być sfrustrowany , zagubiony , oczywiście zagubiony lecz w końcu dokonać wyboru takiego do jakiego prowadzi fabuła a wiec jednak wierność, zawarta we wstępie Adele. Bardzo ważnym motywem filmu są relacje Bonda z M, którą traktuje jak matkę, a ta go zdradza, potraktowała jak pionek, tak jak postąpiła z Silvą. pomimo że go ceniła, Bond powinien przeżywać rozterki emocjonalne a Tu nic?. Potraktowanie tego elementu filmu w tak płytki sposób, sprawiło, że film znacznie stracił dramatyzm filmu. Motyw Tytułowy się pojawia 2 razy, raz w piosence wprowadzającej 2. Tabliczka przed domem rodzinnym Jamesa Bonda, Miejsce staje się odrodzeniem, to tu umiera M, i to tu rozpoczyna się nowa historia Bonda. Reasumując Skyfall miał być przełomem i fakt był, lecz każdy przełom wiążę się z dramatyzmem i tu go moim zdaniem niestety trochę zabrakło.

ocenił(a) film na 8
pokryw23

No właśnie i tu się nie zgadzam, Bo co sugeruje tytuł Skyfall?, Niebo się wali, sugeruje jakijś kryzys, Bond zdradzony przez M, do tego następuje tak jakby zmiana porządku, zamach na MI6. Bond powinien być sfrustrowany, zagubiony, oczywiście zagubiony lecz w końcu dokonać wyboru takiego do jakiego prowadzi fabuła a wiec jednak wierność M. Bardzo ważnym motywem filmu są relacje Bonda z M, którą traktuje jak matkę, a ta go zdradza, potraktowała jak pionek, tak jak postąpiła z Silvą. pomimo że go ceniła, Bond powinien przeżywać rozterki emocjonalne a Tu nic?. Potraktowanie tego elementu w tak płytki sposób, sprawiło, że film znacznie stracił dramatyzm. Motyw Tytułowy się pojawia 2 razy, raz w piosence wprowadzającej 2. Tabliczka przed domem rodzinnym Jamesa Bonda,Tu pojawia się kolejny aspekt wprowadzający do filmu to czego nie było wczęśniej, a więc aspekt psychologiczny, fabuła filmu w dużej mierze skupia się na samym Bondzie, dowiadujemy się więcej informacji z jego życia co także buduje nowy wizerunek agenta. Miejsce staje się odrodzeniem, to tu umiera M i to tu się coś kończy oraz rozpoczyna się nowa historia Bonda. Reasumując Skyfall miał być przełomem i fakt był, lecz każdy przełom wiążę się z dramatyzmem i tu go moim zdaniem niestety trochę zabrakło.

ocenił(a) film na 8
DonZiemiak

"NAJLEPSZY! CZARNY! CHARAKTER! W HISTORII! KINA!"

No już bez przesady

ocenił(a) film na 7
DonZiemiak

przeczytałem początek, reszty mi się nie chciało, film jest nielogiczny i mi nie udowodnisz że jest. Poza tym mam z ciebie beke jak czytam o jakiś hejtach itd... a słyszałeś o czymś takim jak wyrażanie własnej opinii, albo odmiennych gustach?

Powiem Ci krótko, film ma świetny klimat, muzykę, zdjęcia, aktorów i przeciętny widz, jak Ty, zostaje omamiony formą i nie zauważa że film jest głupi, schematyczny, zerznięty chwilami z mrocznego rycerza, a fabuła od szanghaju do londynu to to paćka.

użytkownik usunięty
DonZiemiak

"Najlepszy Bond z Craigiem"

Nazywa się Casino Royale.

"Quantum of Solace jest chłamem, żenadą, skazą na historii Jamesa Bonda"

To twoja opinia. Niemniej jednak pozostaje filmem przy którym Skyfall chowa się ze wstydu w ciemniej dziurze i nie wychodzi.

" Filmy o Bondzie to
filmy NAPIĘCIA. Mają trzymać w napięciu"

Świetnie. Niestety Skyfall tego nie robi, ponieważ kompletnie nieangażująca fabułai postacie, których los mnie nie obchodzi nie są w stanie mnie trzymać w napięciu.

"NAJLEPSZY! CZARNY! CHARAKTER! W HISTORII! KINA!"

Tania, gejowska, podróbka Jokera najlepszym czarnym charakterem w historii kina. Nie wiem czy śmiać czy płakać jak czytam takie brednie.

"Nasz bad-guy jest w stanie skonfrontować się z całą MI6 na gruncie intelektualnym i wygrać."

Poprzez jakieś niewyjaśnione czary-mary. Sorry, I'm not impressed. AT ALL.

" Nasz
bad-guy jest w stanie skonfrontować się z protagonistą czysto fizycznie"

Szkoda, że tego praktycznie nie robi, do tego kończy w żałosny, śmieszny wręcz sposób. Ot nóż w plecy i do piachu.

"Przysięgam, nie widziałem
lepszego czarnego charakteru w żadnym filmie."

Smutne. Może czas zacząc oglądać więcej filmów.

Odnieś się jeszcze do arcydebilnego motywu, kiedy to uciekający w ciemnościach przez teren pozbawiony jakichkolwiek źródeł światła uznają za stosowne włączyć latarkę żeby ci, którzy ich szukają nie mieli przypadkiem problemu z ich znalezieniem. Arcygenialny plan naszego superłotra sypnął by się z miejsca gdyby tylko komuś przyszło do głowy zamknąc go w zwykłej celi, lub gdyby Q nie okazał się arcydebilem podłączającym obce oprogramowanie dosystemu strerującego całą bazą. Poza całym szeregiem WTFów, których nawet nie chce mi się wymieniać dodam jeszcze że film jest za długi, nudny, nieangażujący, a tzw "mrugnięcia" do fanów pasują tu jak nie przymierzając pięść do twarzy.

ROZCZAROWANIE ROKU, niegodne by je stawiać na jednej półce z genialnym CR i bardzo dobrym QoS.

ocenił(a) film na 7
DonZiemiak

a lekcje odrobiłeś?? w szkole chyba daja Ci w kość skoro tak nie nawidzisz ludzi ...

użytkownik usunięty
DonZiemiak

Zgadzam się zupełnie z tobą ...
Sami żałośni hejterzy ..

ocenił(a) film na 1
DonZiemiak

Wiesz wszystko, wystarczy uwierzyć.

ocenił(a) film na 7
DonZiemiak

Uwaga spojler!
Chciałem jeszcze dodać, że zabawki Q były esencją tego klimatu. Każdy z niecierpliwością czekał, czym na teraz zaskoczą. Wpisem o Aston Martninie DB5 pokazałeś jednak, że tematyka Bonda jest Ci trochę obca, bo jest to najczęściej używane auto, jak do tej pory wystąpiło w 7 odcinkach. Podniecasz się panną Moneypenny, ale gdybyś znał trochę lepiej tematykę, wiedziałbyś, że nie mogła ona być czarnoskóra. Poza tym stanowisko M jest obsadzane przez premiera Wielkiej Brytanii, co więc takiego Cię zdziwiło, że został nim Mallory? Czy był jakiś inny bohater, który mógł nim zostać?
A na koniec coś, co przekreśla tego Bonda - kompletna porażka!!! Obiecał Severine, że ją uratuje - Severine ginie. Łamiąc prawo wywozi M, by ją ratować - M ginie. Silva wygrywa, jemu nie zależało na własnym życiu, zależało mu tylko na śmierci M i swój cel osiąga. A Bond powinien za to iść do pierdla, tyle w tym temacie.

ocenił(a) film na 7
DonZiemiak

UWAGA SPOJLER!!!
Odejście od konwencji "starego Bonda" bardzo mi się podobał w CR, ale Skyfall to już moim zdaniem gruba przesada. Zaczynam się zastanawiać, co zobaczę w następnym odcinku - Jamesa fleję, nieogolonego, ubranego w dżinsy i z kolczykiem w uchu? Pijącego wódkę z mety, spędzającego połowę odcinka w szpitalu. Zamiast lasek będzie wolał bić się z drecholami na ulicy?
Moim zdaniem za mało w tym wszystkim jest już Bonda - za mało lasek, martini, imprez, garniturów. Bond przestał być szarmancki, a kreujemy go raczej na Max Payne'a. Silva to najlepszy czarny charakter!? Sorry, ale do Buźki czy człowieka ze złotym pistoletem to on się nie umywa. Bardzo niezdarnie kreowany jest jego wizerunek superszpiega. Scena ucieczki jest wprost żenująca, gdy Bond wpada do sali, w której był przetrzymywany, a 1m od od kolesi w garniturach, którzy nic nie widzieli, nic nie słyszeli leżą martwi, uzbrojeni po zęby strażnicy. Nie wspominając już o tym, że Anglicy z racji ogromnej ilości kamer cctv, nadajników w wozach służbowych mają nieograniczoną możliwości śledzenia każdego, to scena, gdy Silva odjeżdża z centrum Londynu wozem policyjnym jest po prostu uwłaczająca. Takich przykładów jest setki!!!! w całym filmie. A wisienką na torcie niech będzie blizna Bonda, która to wędrowała z lewego na prawy tors i z powrotem. Sorry, ale to po prostu nie może być arcydzieło!

ocenił(a) film na 8
DonZiemiak

Wybaczcie mi! Długość posta, oraz nieco chaotyczne przemieszanie polemiki z własną opinią na temat filmu. Nie mogłem się powstrzymać.

"...są idiotami."

Bez przesady. Nie każdy, kto nie lubi popularnego filmu jest od razu idiotą, nawet jeśli opisuje swoje odczucia z właściwym wielu użytkownikiem filmwebu wdziękiem i talentem przeciętnego przedszkolaka:) Piszę "popularnego" bo zdaje się że zapomniałeś, iż wbrew akurat temu portalowi film bije box office'owe rekordy, zebrał fantastyczne recezje po pierwszych pokazach no i (było nie było) nawet tutaj ma niezłą ocenę. Spokojnie więc. Pacience, pacience my love;p

"Quantum of Solace jest chłamem, żenadą, skazą na historii Jamesa Bonda i krew się we mnei
gotuje gdy czytam, że dla niektórych był lepszy od Skyfall. "

Hater z Ciebie? Ktoś złośliwy (absolutnie nie ja) mógłby napisać że "haters gonna hate" albo wyzwać Cię od idiotów. Będąć fanem QoS napisać "Bond genialny, tylko ludzie są idiotami". Przepraszam, Twój cały rozpoczynający ten temat post jest napisany w tonie zrozpaczonego i zbuntowanego gimnazjalisty i nie mogłem się powstrzymać.

Dla mnie osobiście QoS to znacznie lepsza kontynuacja CR niż jest nią Skyfall. Nie wracam do niego tak często, jak do CR, ale uważam, że film ma swój klimat, kilka scen - perełek (vide zmontowanie strzelaniny z operą na wodzie w Austrii), jest dopracowany wizualnie, zalicza odpowiednią ilość "lokacji" (Włochy, Austria, Londyn, Haiti, Boliwia, Rosja na samym końcu), kilka nawiązań do poprzedników (Goldfinger) i summa summarum dobrze kontynuuje linię zaczętą w CR. Aha, i Almaric zalicza tam bardzo udany występ - wreszcie jakiś bad guy bez freak cech, który rzeczywiście robi wrażenie komptentnego, a jednak nieco obłąkanego (zwłaszcza gdy opowiada o żelazku, kto dobrze zna film, ten wie) Tak naprawdę, zawsze uważałem że największą wadą, pechem wręcz QoS jest to iż... powstał po CR i poprzeczka była postawiona zbyt wysoko. Jako Bond wypuszczony w innym momencie pewnie zebrałby lepsze recenzje. Ale to wszak dyskusja o Skyfall, wróćmy do tematu:

"1. Napięcie.
Ludzie mówią, że zasypiali na Skyfall. "Nie to co Quantum, tam to się działo" - mówią. Otóż
informuję. Filmy o agencie 007 to nie kino strzelaniny, wybuchu, ciągłej akcji"

Od kiedy? Chciałbym bardzo, byś odpowiedział na to pytanie. BARDZO :) Dla nas (przynajmniej dla mnie, z racji na wiek) bójki w wykonaniu Moora wyglądają już dosyć zabawnie, niektóre stunty również, ale Bondy to od Goldfingera kino akcji, a nie film napięcia, jak napisałeś, film typowo szpiegowski. Typowo szpiegowskie są imo Pozdrowienia z Rosji, Dr No też ma w osi fabuły śledztwo, ale później owszem, są to filmy akcji i w większości z nich występuje przynajmniej jedna główna "action sequence". Kiedy Bond w Thunderball walczy pod wodą, nie chodzi o napięcie, a o akcję. Kiedy walczy W You Only Live Twice razem z kilkudziesięcioma kompanami w bazie we wnętrzu wulkanu, chodzi o akcję. Kiedy dochodzi do bitwy na lasery w Moonraker... Długo by wymieniać. Ewidentnie, nie znasz zbyt dobrze filmów z Bondem. A może widziałeś tylko 3 ostatnie?

" W filmie napięcie budowane jest fenomenalnie. Sceny są wizualnie PIĘKNE"

Tu poruszyłeś dwie kwestie. Co do drugiej - zgadzam się, zdjęcia zasługują na co najmniej nominację do Oscara, widać, że mimo niewielkiego budżetu (o tym za chwilę) starannie dobrano lokacje a także ich oświetlenie (vide Szanghaj, potem kasyno) Wiele ujęć to też z technicznego punktu widzenia majstersztyk (np. scena, gdy Silva wraz z napastnikami zbliżają się do płonącej posiadłości, a kamera jest skierowana na lusterko DB5, w odbiciu którego widzimy napastników. Kwestia napięcia: byłbyś uprzejmy rozbudować swoją wypowiedź. Doprawdy nie wiem, co masz na myśli.
Moje zdanie odnośnie "napięcia" : film ma dosyć nierówne tempo, finał w mojej opinii dłuży się nieco i napięcia nie ma w sobie za grosz - jest raczej przewidywalny i jedyne, w czym się pomyliłem podczas seansu przewidując bieg wydarzeń to przeżycie sympatycznego skąd inąd staruszka.

"2. Intryga.
W Skyfall intryga jest, na szczęście, prosta. Bo intryga ma być prosta i wciągająca. Taka ma być.
Intrygę widz ma rozumieć, po to, aby lepiej się w nią wciągnąć, ale nie wiedzieć o niej wszystkiego,
aby mógł stopniowo odkrywać jej elementy.
Biorąć powyższe pod uwagę, można śmiało stwierdzić, że Skyfall posiada intrygę IDEALNĄ. Na
intrygę składają się też bohaterowie i puenta. No więc"

To musiałem zacytować w całości. Kolejny raz autorytatywnie stwierdzasz, jakie coś powinno być. Nie wiem doprawdy, dlaczego intryga ma być prosta żeby była wciągająca. "Intrygę widz ma rozumieć" - cóż, intryga by być zrozumianą przez widza, ale jeśli ewentualnie widz jest niezbyt inteligentny moim zdaniem jego strata i zapraszamy na "Ciacho", do sali obok. Łapiesz, o co mi chodzi?.
Po raz kolejny również konstruujesz "argument" na zasadzie: " Idealne X powinno mieć A, B i C. Ewidentnie widać, że Skyfall ma A B i C więc jest X. A byłbyś uprzejmy pokrótce wyjaśnić tak odrobinkę konkretniej, jak Skyfall realizuje Twoją definicję? Chodzi mi o KONKRETY w filmie. Kurczę, moim zdaniem to był fajny film (sorry za spoiler), ale do intrygi idealnej mu daleko. Jest na szczątkowym, larwalnym wręcz poziomie, takim w sam raz by zjadacze popcornu mogli się połapać o co chodzi. Właściwie nie widzę jej tutaj, a jedynie elementy (jak komputerowy stalking M w wykonaniu Silvy od czasu do czasu czy jego ucieczka po shackowaniu głównego kompa MI6 - ale w szczegóły nie wchodzę z litości dla filmu:) bo kilka nielogiczności wytknęli już tym etapom filmu przedmówcy.

3. Bohaterowie

"Nasz bad-guy jest w stanie skonfrontować się z całą MI6 na gruncie intelektualnym i wygrać. Nasz
bad-guy jest w stanie skonfrontować się z protagonistą czysto fizycznie - strzela lepiej, wyszkolenie
posiada identyczne, a na pewno podobne"

Konfrontowali się fizycznie? Musiałem to przegapić:p Strzela lepiej? W której scenie jest to wyraźnie pokazane. Może masz na myśli tę, w której Bond nie trafia w głowę Severine (można przypuszczać, że celowo, nie był w stanie zestrzelić tego, czego wymagał Silva a zabić jej nie chciał), "genialny zły" trafia, a potem Bond w 10 sekund obezwładnia kilka osób włącznie z nim samym? Bitch, please, jak to powiadają. Imo takie słowa jakimi opisałeś Silvę (odnośnie fizyczności), dużo lepiej charakteryzują chociażby Aleca z Goldeneye - po nim widać było w finałowej konfrontacji podobne wyszkolenie i rzeczywiście czuć było, żę był kiedyś 006.

" wewnętrzny dramat, bogatą przeszłość, krwisty i
prawdziwy motyw zemsty"

Tu się zgadzam. Jego motywacja jest jedną z ciekawszych w serii o bondzie, w dodatku wiarygodnie przedstawioną. Punkt dla Mendesa, bo to trudniejsze do przeprowadzenia i przedstawienia z autentyzmem założeń scenariuszaniż chociażby motywacje La Chiefre'a (które też są autentyczne przecież, acz mniej złożone, "niepsychologiczne" po prostu)

Twoja ocena Bonda. Również z grubsza się zgadzam, podobnie interpretowałem scenę ze skorpionem, ale przyznaję też rację jednemu z przedmówców, że motyw ten jest potraktowany po macoszemu.

A propos motywów po macoszemu: nie wiem jak Wy, ale ja spodziewałem się dużą większego oparcia scenariusza na motywie podkopania lojalności Bonda do MI6 i M w wykonaniu Silvy. Kiedy on podczas ich pierwszego spotkania zaczyna robić mu przysłowiową "wodę z mózgu" liczyłem, że to będzie główny motor napędowy dalszej części filmu, że będzie widać wahanie Bonda, jego wątpliwości, że Silva i działania M, które potwierdzały słowa tego ostatniego spowodują, że zacznie zastanawiać się nad tym, w co wierzył całe swoje zawodowe życie. Niestety, tak się nie stało. Duży minus, zwłaszcza że oficjalne opisy fabuły również sugerowały coś podobnego.

Q podobał mi się również, a to że jest młodszy... cóż, w skomputeryzowanym świecie facet starszy od bonda byłby imo mniej wiarygodny. Taki trochę nerd moim zdaniem nieźle tu pasuje. Ciekawie też przedstawiono jego relację z Bondem.

Duży minus tego filmu (i QoS) przy okazji - absolutny brak Bond Girl. WTF? przecież to jeden z wyznaczników serii, w Skyfall scenariusz wskazuje na to, jakby to M była bond girl, dosłownie...

"Muszę coś dodawać? Ujawnienie tej mulatki jako Panny Moneypenny, oraz nowego M w tym
charakterystycznym pokoju wgniotło mnie w kinowy fotel. Każdy miłośnik serii o Bondzie powinien
ten wątek docenić, a nawet (jak ja, a wcale nie jestem wielkim miłośnikiem) piać z zachwytu."

Cóż.... Nie wiem, dlaczego powinienem piać z zachwytu. Nie piałem, żałowałem zaś, że tak udany "reebot" serii właśnie się zakończył. Nie będę też pastwił się nad Tobą, albo jarał własnym intelektem i podkreślał, jak oczywiste były wskazane przez Ciebie "zaskakujące" elementy fabuły. O ile jeszcze zaskoczenie Eve można zrozumieć (nie każdy śledził też plotki obsadowe które od początku mówiły, że Naomi jest zatrudniona jako Moneypenny), to było raczej oczywiste, że Mallory będzie kolejnym M - było tylko pytanie czy postać grana przez Judi będzie odsunięta czy zabita.

Twoje zachwyty nad powrotem do konwencji litościwie przemilczę. Puszczanie oka do widza było obecne wielokrotnie, usprawiedliwiam twórców tym, iż to 50 rocznica. Pojawienie się astona martina ok., ale współczesnego mi nieco brakowało.

"Porównanie? MOŻNABY porównać z Casino Royale. Możnaby. Ale Skyfall ma DUŻO lepszą
realizację, BARDZO DUŻO lepszą fabułę i O NIEBO lepszego antagonistę"

Ja też uważam, że możnaby. Ale dlatego, że CR jest imo dużo lepszym filmem. Mój post jest już wystarczająco długi, więc bez rozwodzenia się powtórzę za jedną z forowych wypowiedzi o Skyfall:
Skyfall to świetny film O Bondzie, ale nie do końca dobry film Z Bondem. CR dużo zgrabniej łączyło te dwa elementy.

Z chęcią zobaczę, jak Don się ustosunkuje:p

ocenił(a) film na 4
deymos

Pewnie napisze, że jesteś idiotą :).

ocenił(a) film na 8
deymos

No widzę, że także rozczarowany jesteś i podzielasz moje zdanie, że wątek który powinien budować sens tego filmu i odzwierciedlać tytuł filmu został bardzo spłycony, świetnie, że autorzy starali się wprowadzić aspekt psychologiczny do filmu, ale niestety moim zdaniem , nie wykonali tego do końca dobrze, Skyfall od początku sugerował że nie będzie to, tak jak w przypadku innych filmów serii, czyli dużo strzelanin itd. i dlatego podsumowując Szkoda, że twórcy filmu nie rozwinęli wątku Bonda jako agenta który stracił wiarę w wartości które do tej pory były dla niego ważne, ponieważ film naprawdę wiele na tym stracił...

DonZiemiak

Recenzja napisana bardzo ładnie i zgadzam się z tym co piszesz. Tylko, że wg mnie Ledger był najlepszy. Sorry, ja go po prostu KOCHAM.

zofik44

Według mnie nowy James Bond Skyfall to dobry film, niezłe recenzje zbiera, jest jak to można powiedzieć wstząśnięty niezmieszany :)) polecam!! http://film.wp.pl/id,29383,rid,64246,title,Klasyk-Wstrzasniety-ale-nie-zmieszany ,type,editor,film_recenzja.html

ocenił(a) film na 9
Steef

Część ludzi nie zna się na filmach i ocenia TYLKO FABUŁĘ , kompletnie ignoruje gatunki (każdy ma swoje reguły), olewa inne bardzo ważne elementy filmu jak aktorstwo, zdjęcia, montaż, efekty , muza itde, tylko czepia się fabuły, że błędy, że głupia i tym podobne.
NIE dociera do ludzi, że właśnie fabuła jest elementem subiektywnym, że o niej nie warto dyskutować, bo każdy ma inny gust i to jego prawo, płeć, wiek, poziom wykształcenia (bez urazy), zainteresowania itd.
Kompletny brak komunikacji wynikający z niewiedzy. W Polsce potrafiliśmy spieprzyć nawet edukację. No to jest everest, normalnie na skalę światową.

ocenił(a) film na 8
clavier

Ja nie piszę nic jak zauważyłeś pewnie o innych elementach bo uważam że nie można nic zarzucić autorom w tej kwestii, a nawet trzeba przyznać, że są na bardzo dobrym poziomie.

ocenił(a) film na 9
DonZiemiak

Znakomity post; a dyskusję z hejterami zaczynaj od pytania czy znają wszystkie Bondy czy tylko te od CR i dalej. Mam wrażenie że najwięcej pomyj wylewają Ci którym cała klasyka filmów o agencie 007 jest obca bo: albo ich nie oglądali, albo oglądali częściowo twierdząc że jest..........nudna. To by tłumaczyło dlaczego tak bardzo krytykują Skyfall [bo za mało się szczelajom], nie widząc chociażby częstego puszczania oka do inteligentnego widza w postaci nawiązań do bondowskiej klasyki.

ocenił(a) film na 8
DonZiemiak

Podpisuję się rękoma i nogami pod tym, film był rewelacyjny pod wieloma względami i wychodząc z kina odżyła we mnie wiara w dobre kino sensacyjne. Czułem się jak bym oglądał dobrego Bonda z dawnych lat, ten samochód, scena z jaszczurami... Świetna scenografia, miejsca były rewelacyjne. Scena w wieżowcu w Szanghaju z wyświetlaną meduzą w tle ma dla mnie mistrza. Czarny charakter filmu był bardzo dobrze odegrany, nie będą mnie dziwić porównania do Ledger'a gdyż postać była bardzo wyrazista i przebiegła. Nawet intro filmu z muzyką Adele bardzo mi się podobało. Skyfall to naprawdę kawał dobrego kina z Bondem. Polecam!

ocenił(a) film na 8
DonZiemiak

Ze Skyfall jest jak z Prometeuszem - mnóstwo rozbieżnych opinii, irtujące błedy/dziury/braki
scenariuszowe, dobre zdjęcia, ogromne nadzieje. Prometeusz, mimo wad, podobał mi sie. Skyfall
podobał mi się bardziej. Skyfall wg mnie jest oczko niżej niz CR, QoS był 10 oczek nizej od CR.
Odnśnie postu DonZiemiak-a:

1. W Quantum tyle się działo, ze miałem ochote w połowie filmu patrzec na ściany a nei na ekran, bo
tak rwanej narracji wizualnej dawno nei widzialem. Skyfall jest niemal przeciwieństwem - duzo
spokojnych, szerokich ujęc. Sceny pościgów zostały naprawdę świetnie przygotowane. Ganianie sie
motocyklami po dachach, sceny "pociągowe" to kawał dobrego kina akcji w stylu starych Bondów.

2. Intryga - mogłaby być lepsza, jak pisał Wladeczek: motyw bond-MI6 mozana było lepiej rozegrać.
Natomiast powrót Bonda jest dla mnei jak najbardziej do przyjecia - James wraca do M, nie do MI6.
Tak, w tej czesci to M jest dziewczyną Bonda. i Jak przystało na dziewczynę Bonda - ginie.

3 Bohaterowie. Obecny Bond jest mixem starego i nowego Bonda, Bourna, Johna McClane'a, Batmana i
innych tego typu bohaterów. A że obecnei bohaterowie są zmęczeni, to i 007 to się udziela. Bond nie
jest ładny, nie jest nawet gentelmanem, nie uśmiecha się kącikiem ust jak Roger Moore. Została mu
elegancja Brosnana (poprawianie mankietów) i świetne ubrania. Troche taki wypalony profesjonalista,
który odżywa tylko przy ma'am M. (Freudowcy moga teraz poszaleć bo M jest zarówna dziewczyną jak i
matką Bonda).

Zły - Bardem świety, oklaski. Tylko postać taka niekonsekwentna - misterny plan zakonczony
przypadkową strzelaniną, dokladne planowanie i puste metro wpadające przez ot tak zrobiona
dziurę..Dużo w tej postaci błędów. natomiast istniejące napięcie miedzi dwoma agentami -
wyśmienite. jeszce raz oklaski dla Bardema.

Q - wspólczesny nerd, troche zwariowany, troche naiwny. taki utalentowany dzieciak. Zeby od razu robic go kwatermistrzem? no ale ok, pasuje.

4 Puenta. no cóż, M musiala zginąc, bo sama by nei odeszła - jest taka jak Bond - uwielbiała robić
to co robiła, no i matkowała 007.

5 Konwencja
50-cio lecie zobowiązuje. Wg mnie, motyw wprowadzenia "starego" DB5 był iście genialny, z tymi
karabinami, katapultą. Radyjko dołączone do pistoletu - przecudne, z tą swoją wysuwana antenką. No
i tu troche mamy takie zawirowanie czasoprzestrzenne. Niby młodszy bond, ale starszy, po calym tym
gadżetowym okresie. No i dobrze, czasy się zmieniły wiec i bond musi byc samowystarczalny. Bond został Bondem, poscigi, strzelaniny, wrogowie, samochody, zapiekanki, troche mało dziewczyn, przepiękne okolice (zwlaszcza Skyfall)
no i cos nowego - osobiste zycie Bonda, rodzinny dom, troszke historii. Oby tylko nie powstaly Kroniki Bonda.

ocenił(a) film na 10
DonZiemiak

W sumie to nie wiem do czego dąży autor tematu, ale jest to bez sensu.
O ile zgadzam się z tym że Skyfall jest świetny to już nie mogę zrozumieć dlaczego DonZiemiak chce to wszystkim wmówić.
Nie można narzucać komuś swojego gustu. Forum jest po to żeby się wymienić spostrzeżeniami, poczytać co podobało się, a co śmieszyło innych oglądających i zestawić to ze swoim odbiorem. W końcu każdy kto poświęca swój czas żeby poczytać co sądzą inni o Skyfall jest w jakimś stopniu zainteresowany filmem. Ja osobiście bardzo się cieszę, że ludzie piszą również krytyczne opinie, bo na seansie byłem tak zachwycony, że nie zauważyłem tych niedociągnięć o których mogę teraz poczytać.

Nie cierpię hejterów, autor tematu też.... szkoda, że sam nim jest. DonZiemiak zauważ tylko, że większość użytkowników filmweb.pl to pasjonaci filmowi od których wiele ciekawych rzeczy się można dowiedzieć.

Pomyśl tylko jaki byłby sens zakładania forum, gdzie bezkrytycznie każdy opisywałby tylko filmy które mu się podobały:

ania7823: "Skyfall był świetny"
stachu7236: "Skyfall był kapitalny"
dżejson711: "Jak dla mnie Skyfall i tak był lepszy niż dla was"
kasia17: "Danielek Craig jest mój, mój i tylko mój"

Wtedy forum nie miałoby sensu i wystarczyłoby przeczytać recenzje jednej osoby.

ocenił(a) film na 10
DonZiemiak

Z wszystkim się zgadzam oprócz czarnego charakteru.Dla mnie stoi on na 2 miejscu.Najlepiej wykreowanym czarnym charakterem jest Joker z Dark Knight

DonZiemiak

Od zawsze uwielbiałam Bonda, i tak pozostanie. Nie ma sensu porównywać go z innymi częściami, a szczególnie z tymi najwcześniejszymi (nawiasem mówiąc, nawiązania w "Skyfall" były miłym akcentem). Ten film, jak każdy ma niedociągnięcia, jak i mocne punkty. Tak więc nie będę wychwalać go pod niebiosa, ani hejtować ile wlezie. Dla mnie był on świetną rozrywką, co uważam za dość istotne. Z niecierpliwością czekam na koleją część:).

DonZiemiak

Kiedy przeczytałam Twój komentarz poczułam jak wlewa się we mnie fala... nadziei. TAK!!! Zgadzam się z Tobą we wszystkim. Słuchałam wielu komentarzy na temat tego filmu (pracuję w kinie), zwłaszcza tych, że ten Bond jest nudny, beznadziejny... Sama go widziałam i JEST NAJLEPSZY ZE WSZYSTKICH z Craigiem. Tamte były ciężkie, te ciągłe ogromne wybuchy, szczęśliwy ratunek z pechowych sytuacji, jego SUPERsiła... Tutaj, w Skyfall, dopiero czuje się tą cienką granicę pomiędzy złem i dobrem, słabością i mocą, nic nie jest podane jak na tacy i samemu też trzeba trochę rozkminiać:) Zły charakter okazuje się wcale nie taki wprost zły, tu nie ma podziału to jest czarne to jest białe. Widać ludzi, mimo, że przedstawionych w poprzednich częściach jako doskonałych w swoim dobru albo okrucieństwie, tutaj ujawniają się ich słabe strony, złe decyzje, błędy, które ich zmieniły, z którymi muszą walczyć. Dla mnie film świetny. Piękne zdjęcia, no i oczywiście jak wszyscy mówię: rola Javiera :) POLECAM!!!

ocenił(a) film na 9
wstawka

Rewelacyjne kino ;)