Małe miasteczko w Massachusetts, cztery uczennice przystępują do rytuału, mającego zdemaskować Slender Mana, postać żyjącą w tradycyjnych przekazach ludowych. Kiedy jedna z nich znika w tajemniczych okolicznościach, zaczynają podejrzewać, że może jednak Slender Man istnieje naprawdę, a ich koleżanka właśnie stała się jego ofiarą…
W sumie to film jak film, taki typowy horror. Nic nadzwyczajnego, ale też żaden „koszmar” czy „padaka”, jak to twierdzą niektórzy tutaj. Szczerze to spodziewałam się mniej po tym obrazie.
Na uwagę zasługują na pewno zdjęcia, które są po prostu prześliczne i bardzo klimatyczne, to one stanowią moim zdaniem największą...
Zdaję sobie sprawę, że zrobienie dobrego horroru w dzisiejszych czasach to wyzwanie, ale ta produkcja nie powinna ujrzeć światła dziennego...
Z tym światłem dziennym to też nie przesadzili, bo noc trwała przez 90% filmu a wszyscy się zachowywali jakby był środek dnia a paradoksalnie wszyscy chodzili po pustym mieście...