rozczarowany
Podobnie jak Ty zrozumiałęm ten film. Ale temat podany tak sobie, główna atrakcją ma być golizna by S.Stone. Film był bardzo głośny, a faktycznie to średniej jakości pierdółka. Też jestem rozczarowany - filmem.

No tak, rozumiem o co Wam chodzi, ale jesli film jest totalnie nudny, przewidywalny, a jego największą atrakcją są cycki Sharon... No sorry, to musi mi się nie podobać...

W dodatku Sharon zagrała w tym filmie fatalnie, aż byłem zaszokowany. Taka infantylna idiotka, ni pies ni wydra. A taką wspaniałą kreacjęstworzyła w "Nagim instynkcie"... Ona po prostu nie potrafi grac pozytywnych postaci! Grała świetnie w "Nagim...", "Pamięci...", "Kasynie" czy nawet "Diabolique" i właśnie grała niezbyt miłe panie...

przemku. musisz się przyzwyczaić że 52,8 % internautów to wielce znające się na kinie czternastki które operują pojęciami typu "zboczony".
Film ma przesłanie (pewne) i jest jednym z moich ulubionych, ma świetny klimat i muszę powiedzieć że rzadko który film robi na mnie tak dobre wrażenie i przede wszystkim zostaje we mnie a nie spływa jak po kaczce. Bo to jest bardzo ważne.

Nie dziw się - cóż mogą widzieć w tym interesującego dzieci pokolenia BB którzy niestety zaczynają stanowić większość na tym portalu?

mam jedno pytanie kto był zabójcą w tym wieżowcu pozdrawiam

Film ma klimat...Świetny soundtrack.Dobrze zagrane role przez Stone i Baldwina.Troszkę można by było dopracować scenariusz, ale i tak to jeden z moich ulubionych filmów.

Niestety film jest fatalny. Nie jestem czternastką i nie twierdzę wcale, że się znam na kinie (nawet wielce), ale trochę już w życiu obejrzałem i jakieś tam pojęcie mam. Tutaj sporo wątków wyskakuje tak ni z gruchy, ni z pietruchy. Ta końcówka to po prostu zły gust, ot co. [Spoiler] Sharon Stone wciskająca pilota i zwracająca się do kamery ze słowami "Get a life"... Może dzieciaki w podstawówce to kupią, ale nie ja i nie ludzie z drobnym choć wyczuciem smaku. Nie wiadomo do końca, co jest punktem zwrotnym filmu. Mamy bowiem śmierć profesora, mamy zaloty aroganckiego pisarza i zaloty pewnego siebie, dobrze zbudowanego młodziana. Sharon wybiera młodziana, ale nie ma to właściwie wpływu na wydarzenia. Nie jest to coś, co napędza fabułę, a pokazuje po prostu kilka pikantnych scenek i tyle. I to się tak wlecze i wlecze, aż mamy kolejne morderstwo (w filmie nr 3) na schodach. Główny podejrzany: pisarz. Potem następuje kompletnie kuriozalna scena - otóż pisarz nagle pojawia się w mieszkaniu Sharon z bronią i próbuje ją przekonać, że to młodzian go wrobił, że młodzian jest pieprznięty i wybiera sobie kobiety podobne do jego matki. W wyniku szamotaniny pisarz ginie, zastrzelony swoją własną bronią. Potem (oczywiście pomijam w tym opisie niektóre sceny, ale nie ma to większego znaczenia) nagle młodzian wyjawia Sharon swój mroczny sekret: otóż jako właściciel całego gigantycznego wieżowca (o czym raczył był poinformować wcześniej; a także o tym, że ma tatusia milionera i sam raczej nie głoduje - jakież to wygodne), zamontował kamery w każdym mieszkaniu w budynku i może sobie dowolnie podglądać kogo tylko chce. Nie wiem po cholerę miałby wyjawić jej coś takiego. Tak, być może to uczucie (choć młodzian rzuca "kocham cię" tak jakby mówił "zjadłbym coś" - wybitna rola Baldwina), a być może miało to uzasadnić wcześniejsze podarowanie Sharon teleskopu i sprawdzenie czy ona będzie z niego korzystać - a ponieważ zerknęła przez niego kilka razy, to znaczy, że ona też lubi podglądać innych! No bzdura taka nierzeczywista, że się słabo robi. Sharon miota się w tym filmie jak takie bezmyślne cielę po zagrodzie, tu się uśmiechnie, tam cycka pokaże, tu przyjdzie jej coś do głowy, ale nie ma to żadnej kontynuacji... Całość, zakończona wspomnianym już "get a life" wygląda na niedokończoną. Spodziewałbym się jakiegoś przyzwoitego zakończenia i podsumowania wątku podglądania, a zamiast tego dostajemy strzały z pukawki i wstrząśniętą cielęcinkę, która rzuca w ekran swoje głębokie przesłanie. [/Spoiler] Scenariusz ma ciekawy pomysł, ale masę braków i niedociągnięć. Gdyby jakiś doświadczony scenarzysta wziął go na warsztat, być może wyszłoby coś dobrego, niestety w efekcie mamy kolejny obraz pt. zmarnowany potencjał. Oprócz wspomnianych mankamentów, raziły mnie też kawałki wykorzystane podczas scen seksu. Przywodziły mi na myśl takie słabe filmy erotyczne, które jako młody chłopak oglądałem po kryjomu pod koniec lat 90 na niemieckich kanałach. Ogólnie oceniam na 3, bo jak mówiłem - całość oparta była na ciekawym pomyśle, ale kompletnie niewykorzystana. I zdjęcia Zsigmonda jak zwykle bardzo udane, chociaż klimat lat 90 mocno bije od tego filmu, a mnie takie coś jednak przeszkadza (tak, wiem, że film jest z 1993, więc to nic dziwnego, że czuć klimat lat 90). Dla porównania taki film Sydneya Pollacka "Firma" z Cruisem nie razi tak mocno epoką, w której został nakręcony, a to też 1993.

niedawno oglądałem film o podobnym wątku, odnośnie podglądania, szkoda, że nie pamiętam tytułu;p tyle, że chyba jest on słabszy od tego starego filmu