Ogólnie nie lubię jeździć po filmach i mieszać ich z błotem, zwłaszcza jeśli ktoś, kogo uważam za swojego pisarskiego guru maczał w tym palce. Wiemy doskonale ile pracy potrzeba, by jakikolwiek, nawet nędzny film został powołany do życia...ale na miłość boską, czy którakolwiek z tych osób, które robiły to dziełko miała wyczucie literackiego smaku i widziała równowagę pomiędzy książką a obrazem? Chyba nawet sam King, w przerwie między jednym Jackiem Danielsem a butelką piwa, na chwilę zapomniał o tym, czym był pierwowzór tego...czegoś. Był świetną książką, pełną psychologicznych rozterek, dobrych dialogów, wewnętrznych wojen i przede wszystkim była to historia z klimatem, którego w filmie zabrakło mi najbardziej. Tej kameralnej w gruncie rzeczy opowieści nie da się streścić w nędznych 100 minutach. Nie wiem czy 150 minut by starczyło na ukazanie wszystkich myśli Louisa Creeda czy Jud'a. Książki Kinga to w ogóle trudny teren dla filmowców, właśnie ze względu na rozbudowane opowieści wewnątrz jednej historii. Coś na kształt ciągle rozgałęziającego się drzewa. Wielu już próbowało wykrzesać coś z jego literatury ale udało się to tylko może pięciu lub sześciu reżyserom. "Lśnienie", "Secret Window", trochę koszmarni "Łowcy snów" no i na pierwszym miejscu "TO", które od dzieciństwa jest moim ulubionym horrorem i chyba tak już zostanie (pomimo tego, że efekty specjalne, które są już nawet w zasięgu naszych filmowców ;)raczej dzisiaj śmieszą niż straszą). Daję filmowi 4 za coś co nazywamy sympatią do pierwowzoru. Resztę pominę, zwłaszcza ten pieprzony pseudorockowy utwór na napisach;]
"pieprzony pseudorockowy utwór" powiadasz? ;]
Tak dla wyjaśnienia, jest to Ramones ;) "sargon" znawca pseudorocka ;P
Tak..pseudorockowy, bo bliżej mu do poprocka niż rocka;] A nawiasem mówiac: czy ja gdzieś napisałem, że nie wiem co to jest? ;] Znam Ramones od dawna. Oglądałem ten film jako 18 latek i teraz po 6 latach, zmierzyłem się z nim ponownie. Nie wyszło to najlepiej. Poza tym, horrory, prócz dostarczenia rozrywki, powinny nas trochę zmuszać do zastanowienia, zwłaszcza w końcówkach (i musowo jeśli robił to KING), a ten utwór rozbija cały klimat według mnie, nie pasuje mi do filmu pomimo kompatybilnego tekstu. Jednak jest to moje subiektywne zdanie i wiele osób się ze mną rzecz jasna nie zgodzi...co jest raczej naturalne;]
Mimo wszystko przynajmniej w mojej ocenie to jedna z lepszych ekranizacji powieści Kinga. Może i nie dorównuje książce, ale zgodnie z oczekiwaniami trzyma klimat. Atmosfera choć już nie taka jak podczas czytania lecz potrafi jeszcze wzbudzić lęk. Szkoda tylko że pod koniec odchodzi to w niepamięć i napisów film nie pozostawia zbyt wiele do myślenia, a odbiór staje się swego rodzaju obojętny. A co do Ramones... Dla mnie jak najbardziej w porządku, być może dlatego że lubię ten zespół ;)
Co do Ramonsów to ten film nie mógłby się obyć bez ich muzyki, a to za sprawą chociażby książki w której numer Hey Ho! Let's go! był wilokrotnie śpiewany przez głównego bohatera. Szkoda tylko, że w filmie lecą inne ich piosenki.
W pełni zgadzam się z tą wypowiedzią.
Do tej pory obejrzałam tylko 4 ekranizacje / filmy na podstawie książek Kinga ale zastanawiam się czy jest możliwe by jeszcze bardziej zubożyć wybitne dzieło wybitnego twórcy. A właściwie SWOJE własne, bo przecież sam King napisał scenariusz...
Chyba potrzebował kasy na kolejnego Jacka Danielsa i nie miał innego wyjścia. Innego uzasadnienia nie widzę.
Albo miał za dużo Jacka Danielsa pod ręką jak pisał scenerio. Co by to nie było rozczarowanie jak diabli. Na początku był fajny klimat ale z czasem bierze on w łeb. Kolejny dla mnie, po "Piątku 13-go", przykład jak cos co ludzie uznają za klasykę w praktyce okazuje się niewiele warte. Smutne...
Tyle, że "Piątek 13-tego" to slasher - horror dla nastolatków, w którym nie musi być zawiłej fabuły, czy wątków psychologicznych. Za to mogę powiedzieć, że to, co w waszej opinii jest najmocniejszym punktem Kinga w książkach (rozbudowane wątki psychologiczne, itd.) dla mnie jest jego wadą, ale piszę z pozycji fana Lovecrafta i Mastertona :P
Nie ma czegoś takiego jak film dla nastolatków.
Wiek nie jest ważny, ważny jest umysł. Dziecko może być bardziej dojrzałe, inteligentne od dorosłego.
Nie chce polemizować. Ok. Powieść Kinga jest arcydziełem, natomiast film jest tylko i to co najwyżej dobry.
A co do muzyki Ramones to szanowny użytkowniku Linteath - nie pozwolę na określanie ich muzyki, jako "pop rock" czy "pseudo rock".
Jeśli znałbyś się na muzyce rockowej wiedziałbyś, że Ramones to największa legenda PUNK ROCKA. Wiem że możesz nie przepadać za tym gatunkiem rocka, ale co jak co, muzyka Ramones to najczystszy, najprawdziwszy, najbardziej pierwotny ROCK i twoja opinia tego nie zmieni, bo nie zmienisz historii muzyki rockowej i ustanowionych przez ten zespół kanonów.
To przecież Ramones sprowadzili muzykę rockową do jej korzeni, grając ją tak jak została do tego celu wymyślona, proste parzyste rytmy, 4/4, szybki taneczny rock'n'rollowy rytm, proste teksty o dziewczynach, seksie, wąchaniu kleju itp. Ich muzyka to czysta zabawa, to czym był rock zanim hippisi wszystkiego nie spieprzyli robiąc z rock'n'rolla, muzyki rozrywkowej jakąś pseudo-sztukę, sorry rock to rock, biała muzyka, a nie blues który jest czarny, w rocku nie powinno być żadnych solówek i rozbudowanych form, bo to domena czarnych muzyków, których biali gitarzyści nie prześcigną.
A co do "Bliezkrieg Bob" to ta piosenka to klasyka punk rocka, najczęściej coverovana punk rockowa piosenka, nawet w Polsce, 90 procent punkowych kapel ją grało, a ty tu wyjeżdżasz nam z popem?
Ta piosenka to klasyka punk rocka, klasyka, coś czego się nie podważy.
Proszę Cię Linteath zanim coś napiszesz, lub skrytykujesz dowiedz się o czym masz zamiar pisać i wpierw zapoznaj się proszę z historią rocka, czy też punk rocka.
Nie piszę tego jako fanatyk Ramones, ale jako fan rocka, w tym klasycznego już punk rocka, a jak wiesz Ramones to pierwszy zespół grający punk rocka, później byli New York Dolls, Sex Pistols, The Clash,Misfits i Damned w takiej kolejności.
Pozdrawiam :)
A co do innej piosenki Ramones pt. "Pet Sematary" to cover tego kawałak nagrało m.in. legendarny polski zespół rockowy KSU, oczywiście w hołdzie Ramones.
Zaś sam zespół Ramones jest do dziś ulubionym zespołem rockowym Stephena Kinga. W Polsce zaś był to jeden z ulubionych zespołów Beksińskiego, pewnie za sprawą "Chain Saw" :)
Świetny, gorący, żywy i niegłupi wywód. Choć King Crimson czy Marillionem nie gardzę, to już Cię lubię.
Miło mi Kurczak, że myślisz podobnie. Żeby było jasne King Krimson, czy Marillion <szczególnie ten z Fishem> też goszczą u mnie w odtwarzaczu i to bardzo często:)
Ja po prostu stwierdziłem fakt, o którym wielu w epoce popularności muzyki elektronicznej, techno, rapu, dance, tzw. popu opartego na wielu gatunkach muzycznych, czy też skrajnych odmian metalu - zapomina.
Tak, wielu zapomniało, że w latach 60 i 70 muzyka rockowa była muzyka pop.
Nawet Led Zeppelin, czy Pink Floyd grało muzykę którą wtedy określano jako muzykę pop w sensie dzisiejszego popu. Tak, gdyby w latach 60tych i 70tych istniało MTV, czy VIVA, lub radio Eska wszędzie lecieliby Zeppelini, Floydzi, Black Sabbath, The Who, Sex Pistols itp. To był POP tamtych czasów i to nie w samym sensie muzyki popularnej, ale w takim sensie w jakim POPem w l. 80tych byli Jackson i Madonna, a w 90 np. taki Mr. President. Wiem że poziom inny, ale to i to było w swoim czasie muzyka pop. No bo jak porównać Coco Jambo, Presidenta z takim Child in Time, Purpli? Te utwory dzieli przepaść począwszy od czasu w jakim zaistniały przez gatunek w obrębie muzyki pop <tu dance, a tu hard rock>, poziom wykonania, ambitność kompozycji itp.
Co do zespołów art rockowych, progresywnych, nic do nich nie mam.
Jak słucham Purpli, Who, Krimson, czy takie Genesis poziom wykonania poraża, albo jak w przypadku Pink Floyd może i poziom wykonawstwa jest znacznie niższy, ale kompozycyjnie ten zespół stwarza arcydzieło przestrzeni dźwieków mimo tego, że samych dźwięków i akordów jest mało, bo Gilmour gra oszczędnie bluesowo, a reszta jest psychodelicznie stonowana, a takie właśnie połączenie daje efekt, że muzyka jest prosta, przestrzenna, mimo że pompatyczna, trochę psychodeliczna też, to z uczuciem bluesowym.
Hippisi grali świetną muzykę, ale w gruncie rzeczy popełnili błąd chcąc z muzyki czysto rozrywkowej zrobić coś na miarę nowej muzyki klasycznej, a to po prostu nie wyjdzie, to nigdy nie dorówna dziełom Mozarta itp. nie tędy droga, jasne że muzykę można wzbogacić w przekaz, ale silenie się na pseudointelektualizm ją zabija, rock został stworzony dla nastolatków, to muzyka buntu, prosta, melodyjna, energetyczna, a teksty powinny dotyczyć młodzieży, a trudno by każdy nastolatek silił się by zrozumieć teksty Watersa, czy Gabriela. Tak samo nie droga muzyki rockowej w metalu, bo opiera się na skali molowej i niskim strojeniu gitar, a rock został stworzony jako muzyka typowo rozrywkowa dla 'białych', oparta na skali durowej i wysokim strojeniu, muzyka bez solówek, z szybkimi riffami, w przeciwieństwie do bluesa który jest muzyką 'czarnych', tak to oni wymyślili tak genialną muzykę jaka jest blues, jazz zresztą też, a teraz co tylko rap, rap nie był zły dopóki miał sens jeszcze za czasów Bisty Boys, a teraz to tylko tekst rapowany do sampli, muzyka odtwórcza i tyle.
Hippisi grali przepięknie, ale nie grali czystego rocka, pierwotny rock, esencja muzyki rockowej pozostała w garażu - prawdziwego rocka grały kapele takie jak The Sonics itp. czasami zdarzało się to The Who, czy The Kinks,albo wczesnym Beatlesom, MC5 itp. ale nawet Stonesi mają mało wspólnego z prawdziwym, pierwotnym rockiem, bo grali właściwie Rythm and Bluesa, czyli lekko zbielały blues, mają piękne solówki przecież, ale czy kiedykolwiek takie zespoły dorównały czarnym muzykom jeśli chodzi o solówki, nie!! i Stonesi i Zeppelini są tylko marną kopią BB Kinga czy Hendrixa. Niestety, są wspaniali, ale wtórni (mówie tylko o solówkach bo aranżacyjnie biją czarnych muzyków, ale w graniu klasycznych solówek nie dorównują czarnym bluesmenom) i mimo że są przewspaniali to ich solówki są już tylko wtórne, ich bluesowość jest tylko wtórna.
A Ramones odrzucili bluesa z pokorą, wiedząc że nie umieją grać solówej jak też, że to domena czarnych bluesmenów i trzeba wymyślić coś nowego, a nie nieudolnie kopiować czarnych muzyków. Nie chcieli być wtórni.
A dlaczego jako pierwsi muzycznie grali punka?
bo punk to
- brak solówek
- powrót do popowych korzeni rocka
- prostota, 4/4, rock'n'roll, nie dłuższa niż 3 minutowa forma piosenki
- powrót do popowych korzeni rocka
- energia przesterowanych gitar - tu ukłon w stronę Chucka Berrego czy The Sonics
- proste riffy jak sztandarowy punkowy riff z Can't Explain The Who
- szybkie riffy dzięki kilkukrotnym powtórzeniom i kostkowaniu z góry
(to jako pierwszy wprowadził Johny Ramone - a dlaczego? bo nie umiał grać i powtarzał po kilka razy kostkując A, D i E bez sensu muzycznego i tak to powstało - bez Ramones nie byłoby punk rocka w takiej postaci, bo były riffy grane na power chordach <to wymyślił w 64 roku Towshend z The Who> były akordy barrowe wprowadzone przez Dylana, ale nie było kostkowania z góry na dół licząc do 4 a to kanoniczna zasada PUNK ROCKA!)
- perkusja Ramones jest specyficzna, ale w punku obowiązuje generalnie przełamywanie rytmu, które zapoczątkował Keith Moon z The Who
- bas wiadomo, ale tak pierwsi grali MC5, wzór mocy muzycznej dla Ramonesów
- sławne 1 2 3 4 pochodzi z tradycji zespołów garażowych z USA z lat 50tych i 60tych (co ciekawe termin garage rock w latach 60tych to to samo co punk rock, stad nazwa gatunku, stąd Ramones jako pierwsi 'kompletni' punk rockowcy
- a tematyka tekstów jest tu dowolna, od rocke'n'rollowych w stylu Ramones, grozy w stylu Misfis, lewicowych w stylu Clash, bądź anarchizujących w stylu Pistolsów
nie ma tu reguły, bywają nawet art rockowe w stylu Talking Heads
- styl albo Ramoneski, łańcuchy i podarte jeansy(styl wykreowany przez Ramones), albo podarte szmaty na sobie, koszulka ze sfastyką, albo gwiazdą, irokez (styl Sex Pistols), głównie teksty wzoróją się na kanonie stworzonym przez rockowy zespół The Kinks, niebywale często coverowanym przez kapele punk rockowe
Muzyka punk Rockowa ma głębokie korzenie w latach 60tych w USA, ale po raz pierwszy punk rocka grali Ramones już w 1974 roku! A pierwszy utwór w pełni punk rockowy to 'I Don't Wanna Walk Around With You" właśnie Ramonesów z 1974 roku, pojawiający się na singlu w 1975 -- 2 lata przed Sex Pistols, jak także na debiutanckiej płycie z 1976 roku...
Co do Sex Pistols to od nich pochodzi ruch zwany punk rockiem, ideologia itp. Muzykę punk rockową, przypadkiem stworzyli Ramones, nawet nie wzorując się na nikim, dodali kostkowanie do garage rocka i już....ale nieświadomie, oni chciali grać czystego, pierwotnego rock'n'rolla i tyle.
Nie muszę chyba mówić ze gdyby nie to nie zawaliłby się klasyczny rock i metal, nie było by New York Dolls i Pistolsów i tego wszystkiego, nie byłoby koncertu Ramonesów w 1976 roku w Londynie i dzięki temu nie zaczęli by grać The Clash, bo to Johnnz Ramone pryekona do tego Strummera, a jakby nie było Clash to nie byłoby post punku, new way, new romantic, dzisiejszego popu, nowej fali metalu, thrashów, deathów, blacków i co tam jeszcze z metali, nie byłoby REM i U2 i college rocka, potem alternative rocka, grungu i Nirvany, wszystkich tych pseudo punkowców i metalowców, całej dzisiejszej muzyki i tyle -
To wszystko - ten cały rozgardiasz zawdzięczamy właśnie czterem bezrobotnym, nieumiejacym właściwie grać muzykom.
A co do gatunku Ramones to czysy punk rock, każdy kto ma pojęcie o punk rocku powie, że Ramones są największą legendą punk rocka, największą klasyką, a ich debiutancka płyta często wygrywa w zestawieniach robionych przez fachowców na najlepszą klasyczną płytę punk rockową w historii gatunku.
Co do muzyki, ich muzyka jest rock'n'rollowa, ma rock'n'rollową a nie popową melodykę, nie umieć tego rozróżnić oznacza być nie osłuchanym z rock'n'rollem lat 60tych.
Takie Green Day, czy Blink (ileś tam) to właśnie pop punk rock, dlaczego?
Bo mają melodykę czysto popową, a Ramones grają rock'n'rolla a nie pop!!!
To tyle, mam nadzieje, że nieco rozjaśniłem i po co ja się nad tym spuszczam?
Dobranoc:)
Ramones często określa się jako rock'n'roll revival, czy rock revival (odrodzenie się pierwotnego rocka, bądź muzyki rockowej)
....:)
A żeby laikom jak autor tego tematu zatkać usta polecam zainteresowanie się historią szeroko pojętej muzyki rockowej, a ludziom wywyższającym jeden gatunek muzyki rockowej nad drugi słuchanie, przede wszystkim słuchanie jej bez ograniczeń i bez ścisłych podziałów na gatunki.
A tutaj link
do bardzo ciekawego tekstu - jak doszło do powstania Ramones i co za tym idzie początku muzyki punk rockowej - czy też odnowienia skostniałych form rocka i skopania tyłków klasycznym muzykom rockowym, którzy zabrnęli z formą w ślepą uliczkę gubiąc przy tym podstawową treść, czy też funkcję muzyki rockowej:
http://www.magazyngitarzysta.pl/ludzie/artykuly/2126-ramones.html
Miłej lektury.
Pozdrawiam:)
Dla ciekawych interesujących się historią rocka (do przesłuchania):
The Sonics - Strychnine
(pierwotny rock, garage rock, 1963 rok - to wyprzedza dokonania Beatlesów, ale należy pamiętać, że gdyby nie złagodzenie muzyki, co wydłużyło rozwój rocka ta muzyka zostałaby w garażu, a tak grzeczni Beatlesi zrobili miejsce w muzyce dostępnej w mediach tym niegrzecznym Stonesom, Kinksom i The Who, a później Zeppelinom itd. więc opóźniając rozwój rocka uratowali tak naprawdę rocka przed degradacją do garażu i chwała im za to)
The Sonics - Strychnine
http://www.youtube.com/watch?v=f7Nffq0bOgE
The Who - I Can't Explain
(pierwszy czysto punkowy riff gitarowy i zarazem najpopularniejszy riff punkowy tak często zapożyczany riff, że można się pogubić w ilości jego zastosowań)
The Who - I Can't Explain
http://www.youtube.com/watch?v=1uFcPjILC7k
zwróćcie uwagę na to wykonanie, a konkretnie na perkusję przełamującą rytm, to co robi Keith Moon w tym występie wyprzedza czas o ponad 10 lat jak nie 15, bo gra z intensywnością i mocą thrash metalowych pałkarzy
i gdzie jest miejsce dla Ringo Starra z Beatlesów??
The Who - I Can't Explain ( live 1965) <niebywałe wykonanie - słuszna ocena najlepszego zespołu rockowego na zywo, na koncertach>
The Who - I Can't Explain ( live 1965)
http://www.youtube.com/watch?v=PeO04D-a_hs
Pozatym ten riff pojawia sie w tak wielu piosenkach punk rockowych m. in. 2 razy u samych The Clash i to na ich debiucie /oto jeden z przykładów/:
The Clash - Clash City Rockers
(to jest ten twój pop załozycielu tematu, owszem to popowa, roc'n'rollowa melodyka, taki jest cały punk rock, to prosta skoczna muzyka do pogowania, majaca przesłanie, zawsze mówi o problemach młodych ludzi, choćby o wąchaniu kleju itp.)
The Clash - Clash City Rockers (1977)
http://www.youtube.com/watch?v=tWZUQrAunjk
A tu sztandarowy przykład kawałka zespołu The Kinks <tak tego od "You Really Got Me" - pierwszej piosenki hardrockowej
The Kinks - Dead End Street (1966) partia basu <intro> została skowerowana przez The Clash w ich kawałku "London Calling" dla porównania, a co do tematyki utworów The Kinks już wiecie dlaczego zespół bijący na głowę Stonesów i Beatlesów nie znalazł miejsca w mediach?? tematyka biedy, polityki itp. w czasach hippisów nie była tak popularna, a sami muzycy byli uważania za nieprzyzwoitych i ich teksty nie były do puszczania w BBC itp. a jak puścili to zaraz zdjęli, w USA wręcz zakazano Kinks w latach 60tych co nie pozwoliło im się nigdy wybić jak bardziej grzecznym Beatlesom czy Stonesom <tematyka ich tekstów stała się podstawą dla większości tekstów punk rockowych>:
The Kinks - Dead End Street (1966)
http://www.youtube.com/watch?v=i0WPC-N3UYE&feature=related
The Clash - London Calling (1979)
http://www.youtube.com/watch?v=lotkzHsIuoA&feature=related
Można by tak opowiadać i opowiadać, ale o muzyce nie powinno się rozmawiać, co najwyżej można rozmawiać, czy pisać tak jak ja o historii muzyki rockowej. Samą muzykę zaś się słucha, a każdy słucha to co lubi czy ma to 2-3 akordy jak u Ramonesów, czy 200 w jednej piosence jak u Genesis, King Krimson, czy Yes. Muzyka czemuś służy i nie wolno nikogo obrażać za to że słucha innej muzyki niż my i mówić że jego jest gorsza, gorsza może być co najwyżej technicznie, ale nie na samej technice muzyka się opiera, bo gdyby tak było najlepszymi zespołami byłyby zespoły Death Metalowe, czy Black Metalowe, a tak wcale nie jest, technicznie tak, ale ważne jest jeszcze uczucie, zabawa, przesłanie itp.
To tyle...
Pozdrawiam:)
Tak, przyznaje się, zdarza mi się rozpisać, raz na jakieś pół roku. Zwłaszcza, gdy ktoś podniesie mi ciśnienie, a tak stało się właśnie tym razem :D
Oczywiście poglądy poglądami, a każdy ma trochę inny gust, ale jak można przejść obojętnie wobec tego, że założyciel tematu nie wie chyba zbyt wiele w temacie dotyczącym Ramones, czy klasyki punk rocka i jeździ po tych klasykach, choć nawet nie rozróżnia rocka od nie-rocka. 'Bliezkrieg Bop', czy 'Pat Sematary' to klasyka punka, można powiedzieć że to w pewnym sensie święte relikwie muzyki punk rockowej. A co mówi o nich założyciel tematu? szkoda gadać, jakby nie wiedział, że głównym zamierzeniem punk rocka był powrót do prostej formy rocka, do rocka lat 60tych. Rozumiem, może mu się nie podobać taka czy inna muzyka, ale wtedy pisze się po prostu 'nie podoba mi się', czy coś w tym stylu, ale jakim prawem ten ktoś zmienia gatunki muzyczne, bo mu się nie podoba prosta melodyka punk rocka?
Co jak co melodyka w takich kawałkach jak "Bliezkrieg Bop" Ramonesów, "Anarchy in UK" Pistolsów, "I'm so bored with the U.S.A." The Clash, w ogóle 90 procent czystego punk rocka to melodyka rock'n'rolla, rocka lat 60tych, garage rocka lat 60tych i popu lat 60tych. To jest właśnie muzycznie czysty, energetyczny, pierwotny ROCK! A założyciel tematu chyba pomylił gatunki.
A z piosenką "Pet Sematary" to już przegięcie. Czy autor tematu zna język angielski? Jeśli nie są słowniki. Co jak co, ale ta piosenka jest lirycznie jedną z najciekawszych i najambitniejszych rzeczy nie tylko w punk rocku, ale i w całym rocku. Ciekawy jestem czy autor tematu jest świadomy jak głęboka jest treść i przesłanie piosenki pt. "Pet Sematary"?
Już nie wspomnę o szczerości zawartego w niej przekazu <odwołanie do, wręcz tragicznego życia Joeya Ramone, lirycznie tekst jest wręcz odbierany jak tekst bluesowy, jest zagadkowy, dziwny, ale tak autentyczny, prosty i szczery, brak w nim patosu i pseudointelektualizmu, w tym siła jego głębokości i sedno mocy z jaką wpływa na uczucia słuchaczy>.
Ciekawy jestem czy autor tematu jest świadomy tego jak bardzo to ważna piosenka w historii całej muzyki rockowej i jak bardzo inspirująca była dla innych muzyków, szczególnie jak ważną rolę odegrała w powstaniu gatunku muzyki grunge? Ale o tym możnaby również pisać i pisać, warto poczytać wypowiedzi na temat dotyczący rangi tej właśnie piosenki w powstaniu m.in. muzyki grunge - tu odsyłam do wypowiedzi Eddiego Veddera, czy Kurta Cobaina.
Jak widać nie można było przejść obojętnie wobec pewnego zafałszowania obrazu muzyki rockowej dokonanego przez założyciela tematu.
Pozdrawiam :D
A oto (dla jeszcze bardziej zaciekawionych) historia muzyki 'popularnej'(głównie muzyki rockowej) przedstawiona za pomocą zgrabnego choć nieco uproszczonego wykresu:
http://img169.imageshack.us/img169/742/chalkboardlf4.gif
Oczywiście Ramones razem z Sex Pistols i The Clash mieści się w grupie "punk" 70's
Pozdrawiam :D
Przepraszam, że się czepiam, ale brakuje mi tutaj Cock Sparrera, The Saints i protoplastę wszystkiego nazywanego punk rockiem - The Stooges (Iggy Pop jest legendą).
A rock'n'roll to zwyczajowa nazwa rockabilly i kultury z nią związanej.
Pozdrawiam ;-)
Nie wymieniałem wszystkich bo po co?
Właściwie to jeśli spojrzeć na historię Ramones mieli wielu idoli m. in. The Stooges. Ale od The Stooges punk się nie rozpoczął, tylko od Ramones.
Jest na to prosta odpowiedź, punk to proste, 3 akordowe, lub nawet powerchordowe piosenki, a do tego krótkie (widzisz coś takiego u New York dolls, albo Stooges? Ja nie. Oni grali po 4, 5 minut, gdy Ramones półtorej do dwóch minut zazwyczaj... no i to kostkowanie z góry na dół, bez tego co wprowadził Johnny Ramone nie byłoby punk rocka, napewno nie w takim brzmieniu w jakim go znamy.... to wszystko przypominałoby trochę jeszcze hippisów, trochę Stooges, czy NYD z nikomu niepotrzebnymi solówkami i bez tej szybkiej gry, bez kostkowania typu Ramonesów :))))
Rock'n'Roll? to po prostu Rock'n'Roll to nie tylko rockabilly
AC/DC, Ramones, Motorhead - te kapele zawsze mówiły, że grają po prostu Rock'n'Rolla, a wszystkie te inne śmieszne gatunki nie są dla nich rockiem... dla Angusa Younga Pink Floyd nie było zespołem rockowym, a Ramones posówali się dalej i mówili, że wszystkie kapele, które grają solówki nie są rockowe, bo prawdziwy rock nigdy nie miał solówek.... bo solówki to element czarnego bluesa a nie białego rocka... :)))
Pozdrawiam :)