Jestem w tej dobrej sytuacji że oglądałem film dzień po przeczytaniu książki. Nie będę pisał
wiele o rozbieżnościach mniej lub bardziej istotnych zarówno w dialogach jak i scenach, choć
jest ich cała masa. Wiele ważnych zdarzeń zostało zmienionych lub pominiętych.
Filmowi brakuje płynności i pewnych malutkich scen które nadawały by mu ciągłość i
wiarygodność - np. w jednej scenie Louis wyjeżdża z kotem na sterylizację (i z walizką) na
kolejnej scenie koledzy niosą ledwo żywego Victora Pascova i Louis wkracza do akcji ratującej
życie. Nie ma sceny z kolegami w pracy (ani nawet wzmianki gdzie pracuje); wystarczyłaby
kilkosekundowa a Hindus rozdzielający Louisa i Irwina nie byłby anonimowy.
W innej scenie Louis czeka przy grobie Gage`a z narzędziami (w biały dzień ! Dacie wiare?) w
wiadomym celu, a w kolejnej jest noc i dziarsko wywija łopatą. Nikt by go nie widział przez ten
czas? Co robił w czasie tego kilkugodzinnego oczekiwania? Musiał chyba coś zjeść - mnie
wystarczy popatrzeć na łopatę i od razu robię się głodny. Z drugiej strony jeść na cmentarzu przy
świeżym grobie syna... no nie wiem nie wiem.
Ważna byłaby scena z wskrzeszonym dzieciakiem (Tommym B.) ale niestety została pokazana
całkowicie inaczej.
Główny bohater (Louis) zagrał tak jakby śmierć Gage`a znaczyła dla niego tyle co śmierć kota
Churcha (no może trochę przesadzam), tymczasem - co nie jest niczym dziwnym - przeżywał
niesamowity ból, a załamanie psychiczne doprowadziło go do kopczyków na ziemi Micmaców.
Brakuje mi u niego potu, omamów, obłędu w oczach. W ostatnich scenach książki jest zupełnie
siwy. To pokazuje ból i przeżycie psychiczne - w filmie tasuje se karty i czeka kiedy wróci jego
zmartwychwstała żona bo zgłodniał po kopaniu dla niej grobu i chętnie wciął by jajecznicę na
bekonie. Nie przekonuje mnie jego gra.
W książce Jud był przefajnym gościem który lubi pić zimne piwo marki mi nieznanej (i nie ma
aparatu słuchowego); Loius chciałby mieć takiego ojca. W filmie Jud występuje ale nie ma
pokazanej tej jego fajności tylko nijakość. Tak na marginesie gdzie jest Norma ze swoim
artretyzmem ??
Końcówka została stworzona na wzór typowo horrorowski. O ile w książce z ciała Gage`a po
spotkaniu z ciężarówką firmy Ornoco zostało tyle żeby dało się zszyć do kupy i rozumiem reżysera
że pokazał chłopaka w jedności (i nawet ładnie uczesanego) to nie pasuje mi że ten gówniarz
śmie się chichrać i wrzeszczeć "Pobawmy się w chowanego?" I to do starszych. A szczególnie to
że ich zagryza lub wiesza mimo że wcześniej buchnął tacie funkiel nówka skalpel który w
wiadomym celu nada się idealnie. Na miejscu będzie tu pytanie. Co z Wendigo ?? Bo cała
historia ma związek z tym wierzeniem. Oprócz smutnej twarzy w pewnym momencie filmu nic o
tym nie ma.
Mój wniosek? Film trochę zmaszczony. Temat był, a wyszło jak wyszło. Nie twierdzę że film jest
zły. Lepsza gra aktorska, mniej chaosu, więcej płynnych przejść między scenami i byłoby extra.
No i młody żeby się nie chichrał.
Tak czy inaczej wrażenia z czytania książki są bez porównania większe niż z oglądania filmu.