ok, właśnie załączyłam i musiałam przerwać, żeby napisać jak bardzo rozje*ała mnie pierwsza
scena -> rodzina dopiero co przyjechała, puszczają swoje małe dzieciaki i w ciągu kilku minut od
przyjazdu jedno spada z huśtawki, drugie o mało co nie umiera na ulicy. EPIC <3
A książkę się czytało? :) Może twórcy filmu trochę pojechali po bandzie, ale w powieści rodzina miała dość pechowy dzień. Elle się potknęła i zdarła kolano, a Gage'a ukąsila osa. Dodatkowo był jakiś problem z kluczami, chyba Louis nie mógł ich znaleźć.
Ogółem film bardzo dobrze oddaje wydarzenia z oryginału, jednak jest nakręcony bardzo chaotycznie. Dlatego coś, co u Kinga było dość logiczne i doskonale wyjaśnione, w filmie mogło się wydawać groteskowe i, kolokwialnie mówiąc, z dupy,
czytało, dwa razy i na tym pewnie nie skończę :] znam treść, ale film dla mnie jest krzywym zwierciadłem tego, co pokazuje nam książka- jakbym oglądała jej wydanie w wersji sarkastycznej i groteskowej :v
Hm, czy ja wiem? Pamiętajmy, że to rok '89, więc cudów nie ma co oczekiwać. No i sam King sie pod tym scenariuszem podpisał. Niemniej jednak koło papierowego Smętarza to to nawet nie stało :)
Mnie też. Ci ludzie byli strasznie nieodpowiedzialni, takie małe dzieci puszczać same w pobliżu ruchliwej drogi? To samo z resztą stało się w scenie śmierci Gage'a. Siedzą, śmieją się radośnie i nawet nie widzą, że niepilnowane dziecko idzie prosto pod samochód. Szczyt nieodpowiedzialności. I to chyba jedyne, co było straszne w tym filmie.
Owszem, byli nieodpowiedzialni, ale jaki widzisz w tym błąd? Scena z życia wzięta, mało takich ludzi żyje na świecie? Wystarczy się na moment zagapić i tragedia gotowa.