Dwa słowa: nie warto. Nie pytaj dlaczego, bo zajełoby to zbyt dużo miejsca, zaś mnie czasu na pisanie, a Tobie na czytanie.
A ja polecam :D Ekranizacja nie jest najgorsza, miło się ogląda, są niektóre rażące zmiany ale da się je przeżyć :)
Kilka dni temu skończyłem czytać książkę, jestem ciągle pod jej wielkim wrażeniem. Przed chwilą obejrzałem film - żal.ru. Beznadzieja, gorszy był chyba tylko polski Wiedźmin (film) i W imię króla Uwego Bolla...
ja własnie skończyłam czytać książkę i postanowiłam obejrzeć film, brakowało kilku watków, ale nie można powiedzieć, że film był beznadziejny.
Moim zdaniem warto, czytałam książkę jakiś czas temu. Wiadomo że trudno przenieść jakąkolwiek powieść Stephena Kinga na ekran, ponieważ są one niezwykle rozbudowane w opisy, co innego czytać a co innego oglądać takie opisy. Klimat Kinga jest nietuzinkowy, niestandardowy i często bez dobrych zakończeń. Ten film odzwierciedla dziwactwa pisarza. Mało która ekranizacja mi się podobała,wyjątkiem jest Lśnienie , Skazani na Shawshank i Misery(obejrzane też dziś) . Smętarz pachnie typowo latami 90-tymi w amerykańskim stylu. Mnie się podoba, mimo że kilka rzeczy zabrakło, ujmując klimatowi.. Kino lat 90 to całkowicie inne kino niż to obecne (logiczne:P)
Skończyłem czytać książkę i z marszu obejrzałem ekranizację aby być na bieżąco, oto moje wnioski po seansie:
-to że scenariusz pisał sam King zapowiadało już na poprawny film, jednakże ekranizacja wypada przeciętnie: mnóstwo ominiętych ciekawych wątków (brak Normy, przyjaźni między Louisem a Judem itp) a niektóre wręcz zmienione... Podczas oglądania miałem wrażenie że film jest zrobiony kompletnie bez emocji (nie było czuć grozy jak w książce a wręcz zażenowanie). Dla mnie to był zlepek najlepszych fragmentów z ksiązki wyreżysowany baaardzo amatorsko.
Ja nie czytałem niestety książki, i film bardzo mi się spodobał, można się było przestraszyć choć na początku fabuła wydawała mi się wręcz komiczna.
Z każdym zdaniem zgadzam się w zupełności. Też myślałam, że skoro King pisał scenariusz, to nie może być źle, ale rzeczywiście relacje między bohaterami wydawały mi się jakieś takie... bezpłciowe i wyprane z emocji, przez co ucierpiał cały film. Szczególnie mnie to raziło w przypadku Juda i Luisa. Brak Normy też trochę mnie rozczarował, ale w sumie nie odegrała w książce jakiejś bardzo ważnej roli, więc to jeszcze mogło być zrozumiałe. Ogólnie trudno byłoby oczekiwać, że ekranizacja dorówna książce i niby jako film nie jest zły, ale czegoś mi tam cały czas brakowało.