Przed pójściem do kina słyszałam bardzo negatywne opinie na temat tego filmu. Mimo
wszystko postanowiłam wybrac się do kina, bo Smerfy to kwintesencja mojego dzieciństwa
(do dziś pamiętam jak rodzice kupili kolorowy telewizor i po raz pierwszy zobaczyłam
naprawde niebieskie smerfy ;P ). O dziwo, fabuła okazała się całkiem fajna, charaktery
smerfów pozostały bez zmian i gto bardzo mi się podobało. Zgadzam się, że Gargamel był
super :) Był to jednak jedyny bohater z sensownym dubbingiem - po pierwsze Pan Stuhr jest
mistrzem, z czym nie można nawet dyskutować, a po drugie 'oryginalny' Gargame, czyli
Wiesław Drzewicz niestety już nie żyje. Nie moge pojąć jednak dlaczego cała reszta
bohaterów nie dostała 'swoich' głosów. I tak Smerfetka to nie Smerfetka, Ważniak to nie
Ważniak itd.
Do tego Pan Barwiński, który podkładał głos za Neila Patricka Harrisa zupełnie się nie
sprawdził. Nie mogłam zrozumieć jak to możliwe, że Neil w tym filmie w ogóle nie śmieszy.
Obejrzałam fragmenty oryginalnej wersji na YT i okazuje się, że Neil śmieszy jak najbardziej
- po prostu polski dubbing obrabował go z humoru. Szkoda.