Widzialem wywiady z gosciem i to jest typowy Amerykanin-Teksanczyk jaki istnieje w wyobrazni Europejczykow. Film nadal mu zbyt agresywnego szlifu intelektualnego, gdyz w rzeczywistosci to byl prosty, sympatyczny, amerykanski gosc ktory wierzyl w to co robi. I jak sam mowil: bylem tylko malpa na karabinie.
Warto pojsc na film pomimo kilku niedociagniec - film ewidentnie zrobiony z perspektywy Chrisa w czym duzy udzial miala zona aktywnie uczestniczac w tworzeniu scenariusza.