1) Jeśli ktoś nie przepada za Amerykanami i ich wybujałym patriotyzmem to odradzam oglądanie
2) Całkowity brak drugiego planu - jest tylko Cooper, jego żona i wielka pustka. Dawno nie oglądałem filmu w którym nawet jedna postać drugoplanowa nie zrobiłaby choć minimalnego wrażenia.
Ogólnie przyzwoicie bo to w końcu Clint, ale na pewno dupy ani niczego innego nie urywa.
Patrząc na napiętą sytuację międzynarodową bardzo bym się nie zdziwił gdyby zgarnął Oscara za najlepszy film. Oczywiście będzie to całkowicie niezasłużenie, ale już w przeszłości mieliśmy często przykłady decyzji Akademii w tym stylu.