Akira Kurosawa przenosi na ekran swoje sny. Z nieocenioną pomocą zapatrzonych weń uczniów zza Oceanu: Spielberga, Coppoli, Lucasa i Scorsese (który wciela się w jednym z segmentów w postać Van Gogha). Na całość składa się osiem krótkich nowel, w których przeplatają się lęki, fantastyczne wizje, surrealizm i filozofia. Od strony wizualnej jest to majstersztyk, wątpliwości budzi jednak sama treść. Trudno oprzeć się bowiem wrażeniu niejakiej bezcelowości przedsięwzięcia: ot, ciąg historyjek o zdeformowanej przez tchnienie Morfeusza logice. Wiele spośród nich - jak to często ma miejsce w snach - pozbawionych jest jakiejkolwiek puenty, jedne urzekają atmosferą, inne wabią pięknymi obrazami, niektóre, niestety, zwyczajnie nużą. Pomysł wydawał się obiecujący, jednak brak konkretnej myśli przewodniej czyni ów obraz ciężkim w ocenie. Swoją nieznacznie zawyżam, bo mimo wszystko jest to intrygująca pozycja, niemniej traktować należy ją jedynie jako suplement do właściwej filmografii twórcy "Rashomona".