Obraz bardzo licznej rodziny, mieszkającej w jednym dużym domu, może wręcz kamienicy. Nie brak w rodzinie miłości, przywiązania i humoru, nie
brak rodzinnych typowych dla Włochów żywiołowych kłótni o byle co, ale nie brak też poważniejszych konfliktów, zwłaszcza pomiędzy naszą główną
bohaterką (Sophia Loren) i jej młodszym mężem. Małżeństwo to ma już spory staż, ale skoro są jeszcze awantury, skoro jest zazdrość, to chyba
jest jeszcze i żar. Bardzo dobrze i przekonująco zagrany, bazujący na wiarygodnym scenariuszu film obyczajowy z elementami dramatu i humoru.
Wymowa nie jest może odkrywcza, ale jest niegłupia i zawsze aktualna. Nie jest to może największe osiągnięcie Liny Wertmuller, ale mimo to
uważam, że to pozycja godna uwagi.
Jak dla mnie, historia niezwykle wzruszająca i jednocześnie pełna ironii. Choć Luca De Filippo sprawdził się w roli męża całkiem nieźle, to jednak zawsze chciałam zobaczyć na jego miejscu Mastroianniego. Czy można sobie bowiem wyobrazić sobie kogoś lepszego do roli męża i żony, aniżeli Marcella i Sophię?