A ja tylko żałuję, że to nie ród Takeda wyszedł zwycięsko z wojny domowej
dlaczego? dzieki temu mamy genialne zakonczenie. zauwaz, ze wojownicy takedy-syna gina od broni palnej, przywodca 'tych drugich' (ten z wasikiem :)) zachwyca sie wczesniej smakiem europejskiego wina, honor w wydaniu japonskim ponosi tu kleske. takie zakonczenie ma w sobie wiecej dramatyzmu, zreszta zwyciestwo rodu takedy niszczyloby cale przeslanie filmu, sam takeda oraz jego sobowtor wiele by stracili jako glowne postaci filmu, ich powolnosc, a nawet bezczynnosc (nawet jezeli jak w przypadku kagemushy wynika z milosci do wnuka takedy) swiadczy o ich madrosci, natomiast decyzja syna takedy o natychmiastowym ataku, o jego niedojrzalosci, mlodzienczym zapale, ktory na wojnie nie ma racji bytu. gora sie poruszyla i runela :|
Nie najlepiej co prawda znając historię Japonii mogę stwierdzić, że film jest dziełem na wskroś historycznym. Oczywiście o aferze z sobowtórem nic nie wiem. Jednak taka jest prawda historyczna: po wyeliminowaniu rodu Takeda stosunkowo najmniej istotny gracz - Tokugawa Ieyasu pokona jedynego przeciwnika (tego europeizującego) i zjednoczy Japonię, zaprowadzając kilkusetletni pokój (a także izolację polityczną, wytępienie chrześcijaństwa itd.).
A poza tym Nakf ma jak zawsze rację.
Pozdrawiam!