W kluczowych czy pelnych napiecia momentach pojawia sie ta blaha melodyjka Methenyego i rozwala cala atmosfere filmu. Znamienne, ze muzyk wyczul wszystkie zasadnicze chwile dla filmu, ale niestety muzyka odwraca uwage zamiast potegowac wrazenie zagrozenia. A wychwalana piosenka, spiewana przez Bowiego, pojawia sie przy napisach koncowych i tam jest dobre dla niej miejsce.
Wspanialy Sean Penn. Z perspektywy czasu, to chyba tą rolą zasluzyl na Oscara.