"Solaris" Lema to klasyk SF, dzieło bez wątpienia wybitne. Książka bardzo mi się podobała, dlatego sporo oczekiwałem od ekranizacji. Niestety, na filmie Takrowskiego zawiodłem się.
Adaptacja powieści jest dość wierna, więc pod względem treści jest OK, choć nieco inne są proporcje. Mało czasu poświęcono planecie Solaris i Solarystyce, więcej za to rozważań na temat człowieczeństwa, szczęścia, miłości. Nie jest to jednak zarzut. To co mnie zawiodło to forma filmu. Dla mnie jest zwyczajnie nudny. Bardzo długi (prawie 3 godziny), pełen ciągnących się w nieskończoność scen. Do tego - nie boję się użyć tego słowa - koszmarna scenografia (mam na myśli stację kosmiczną) i muzyka.
Jeśli chodzi o porównania do "2001: Odysei Kosminczej" - też miałem takie odczucia. Pewnie dlatego, że oba filmy są przesycone filozowifią i podobnie "rozwleczone". Z tym, że "Odyseją" mnie zachwyciła, oprócz głebiokiej treści miała też przepiękną oprawę audiowizualną, czego o "Solaris" nie mogę powiedzieć.
5/10.
Nie oglądałem tej ekranizacji, ale co do porównań z Odyseją to masz rację, film miał z nią konkurować, miał być pokazem, że w ZSRR może powstać również tego typu dzieło.
Z tym, że Kubrick był ze swojego dzieła zadowolony, a Tarkowski ponoć nie bardzo :)
Ja to widzę tak. Fajnie, że ZSRR chciało mieć swoją "2001:OK". Im więcej dobrego SF tym lepiej. Ale wyszło trochę tak jak z "Buranem" (to ten Wahadłowiec na bazie amerykańskiego konceptu). Niby części podobne ale kosmosu tym nie osiągnęli.
Odbył jeden lot ponieważ zabrakło pieniędzy na kontynuacje - sam projekt był dużo doskonalszy od amerykańskiego ;)
Nie zapominaj, że ZSRR w latach 80 miał jednak olbrzymie problemy finansowe.
Tak, tak to też wiem. Interesuję się tym trochę.
Ale niech będzie na Twoim, zbytnio uprościłem sprawę :).
A jak film? Podobał się?
Film... Widać, że rosyjskie kino - sceny ciągną się i ciągną...
Ogólne przesłanie + końcówka filmu dobre... ale niestety przez przydlugawe sceny wieje nudą.
Ciągną sie sceny dlatego, że to film rosyjski? To styl Tarkowskiego, ale co ma wspólnego z jego narodowością?
Proponuje pooglądać więcej rosyjskich filmów typu dramat itp - Rosjanie mają tą fantastyczną ceche kręcenia najdłuższych scen w historii kina...
Np w filmie svolocz czy 9rota kamera kreci bohaterow po czym zjezdza na krajobrazy - co trwa juz dobry kawalek czasu ;)
Anna Karenina bodajże - słyszałem, że niektore sceny - szczególnie długie i z duza iloscia aktorow powtarzano olbrzymią ilość razy (podobno dorównując w tym Kubrickowi:> )
Zakończę, mówiąc, że pomimo komedii w ktorych dlugie ujecia nie wystepuja (chyba?:D) to kino rosyjskie samo w sobie ma ta ceche.
Nie jestem ekspertem, ale coś niecoś w tym racji, że Rosjanie lubią "obszerne" dzieła sztuki. Dostojewski i Tołstoj to klasyka rosyjskiej literatury - nawet po 1000 czy więcej stron. Takich powieści mają kilkadziesiąt. Oczywiście, są "gęste" w znaczenia i raczej nie uznałbym niektórych scen za przydługie. Ale to literatura.
Z drugiej strony, wiele znakomitych filmów radzieckich nie jest "rozwleczona". Podam dwa przykłady - "Idź i patrz" oraz "Pokój przychodzącemu na świat". Pierwszy trwa wprawdzie 146 minut, ale "rozwleczonym" bym go nie nazwał, a drugi to ledwie 90 minut.
"Andriej Rublow" Tarkowskiego to aż 180 minut, "Stalker" niewiele mniej.
Może to rzeczywiście bardziej cecha stylu autora, który niechętnie rezygnował z własnych pomysłów.
Film momentami rzeczywiście męczy. Przejazd autostradą może i ma jakiś sens (piszę o tym niżej), ale dla mnie trwał zbyt długo.