Zasługuje na wyższe noty. Nostalgiczny, nastrojowy. Zachwyca widokiem kosmosu. Ale jak ktoś szuka gwiezdnych potyczek, masakry w kabinach statków kosmicznych, to się zawiedzie.
niestety, jak stwierdził sam S. Lem - zabrakło najważniejszego aktora, planety. Dlatego z mojej strony 5/10, co oczywiście jest dla tego filmu oceną tyleż surową, co być może i niesprawiedliwą. Jednak można było oczekiwać od S. Soderbergha dużo więcej zarówno z uwagi na jego warsztat, jak i na zadanie, którego się podjął.
Film pod względem aktorstwa trzyma poziom, pomimo niewielkich potknięć, zaś jeśli idzie o zdjęcia - może zachwycać. Warto jednak pamiętać, iż twórczość S. Lema wymaga jednak znacznie więcej, niż tylko rzetelne rzemiosło.
Na obronę, choć dotkliwie uderzającą w ten film, można tylko dodać, iż próżno do dzisiaj szukać naprawdę dobrej ekranizacji któregokolwiek z dzieł Lema. Każdy, kto podejmuje się tak karkołomnego zadania, jak ekranizacja traktatu filozoficznego zamkniętego w estetyce SF, może od razu uznać się za pokonanego. Pytaniem pozostaje tylko, w jakich okolicznościach powróci na tarczy.
To prawda, że film jedynie nawiązuję do książki Lema. Jednak ma niesamowity klimat. Klimat kosmosu jaki zachwyca.
no niby tak, ale i pod tym względem nie przebija się jakoś szczególnie ponad dokonania wcześniejszych mistrzów…
Książka Lema > film Tarkowskiego > film Sodebergha. Kto zna dwie pierwsze pozycje łatwo zauważy, że amerykański reżyser nie wykonał rewelacyjnego dzieła. Książka i radziecki film to arcydzieła na swoich własnych prawach, zaś hollywoodzka produkcja (jak zwykle) jest uproszczoną i podkoloryzowaną wizualnie, przez to też uboższą wersją tej filozoficznej rozprawy.