Połączenie czarnej komedii, B-klasowego psycho-thrillera i kryminału, oblane sosem abstrakcyjno-groteskowym.
Para drobnych złodziejaszków (Paul i Stanley) ucieka do Miami, po tym jak zrabowali biżuterię i załatwili starszą panią. Nie jest to całkiem zwyczajna para. Paul (vel ciocia Marta) to maniak-zabójca, który dla zmylenia policji postanawia przebrać się za kobietę i udawać ciotkę drugiego. Stanley jest natomiast mało rozgarniętym, dziecinnym hipisem, który traci głowę po dragach. W dodatku dwójka głównych protagonistów okazuje się być ewidentnie gejowską parą (przy czym film absolutnie nie skupia się na "seksualnej" stronie ich związku, bardziej na dziwaczno-groteskowej symbiozie) .
Paul w ciągu dnia paraduje w ciocinych fatałachach wczuwając się w rolę amerykańskiej pani domu. Stanley natomiast szlaja się ze swoimi hipisowskimi znajomkami, "grzeje" kiedy ma tylko okazję i zabawia się z panienkami (sic!).
Ciocia Marta jest przeczulona na punkcie swojego pupilka i strofuje go przy każdej lepszej okazji, traktując przy tym jak niesfornego łobuza. Do tego jest ekstremalnie zazdrosna i bez ogródek zarzyna każdą siksę, która stanie na ich drodze.
"Sometimes Aunt Martha Does Dreadful Things" to dziwaczno-zabawne, pokręcone filmidło od Wayne'a Crawford'a, zrealizowane za zaladwie kilka tysięcy Dolarów (podejrzewam, że większośc z nich i tak poszła na dragi dla ekipy). To taka "Dziwna para" odbita w krzywym zwierciadle i przemielona przez maszynkę do mięsa z elementami slapsticku i naleciałościami slashera. To pastisz na hipisowską kulturę Ameryki przełomu lat 60/70 i pomnikowy przykład nieskrępowanego filmowego "szaleństwa" lat 70.
Doskonała zabawa dla wielbicieli wszelkich filmowych dziwactw lat 70. i odjechanej grafomanii z klimatem.