Obejrzałam z ciekawości i dlatego że wzięła mnie nostalgia. W całym filmie jest może 5 minut które mi się podobają, i połowa z nich należy do scen po napisach.
Pytanie moje brzmi: Po co kopiować między innymi Woody the Woodpecker, E.T, Stalowego Giganta, Smerfy, Detektywa Pikachu (z jakiegoś powodu przychodzi mi na myśl również Man of Steel) i tak dalej?
Pamiętam anime-bajkę Sonic X, było to właściwie to samo, tylko lepsze. Wystarczyłoby dzieciaka, chyba Chrisa, zmienić na Patricka, Tima czy innego Johna, ograniczyć trochę cast postaci kreskówkowych najlepiej tak do 2 lub 3, i voila, mamy film i otwarte drzwi do sequela. Po co bawić się w jakieś bezsensowne origin story żywcem wzięte z filmów Marvela czy DC?
Wygląda to jakby uparcie chcieli zresetować tło kultowej postaci (jeśli w ogóle takowe istnieje), bo myśleli że umieją wymyśleć lepsze, oraz że w ogóle jest komukolwiek potrzebne do szczęścia. Szczerze mówiąc nie wiem która opcja jest gorsza.
Szanuję za to że zmienili model Sonica w środku produkcji (oj bardzo szanuję), ale za nic więcej.
Swoją drogą:
Ten film: O nie na dach jest potrzebny klucz co my poczniemy
Tymczasem m.in mapy Rooftop Run i City Escape: MAJĄ WIEŻOWCE NA KTÓRE SIĘ WBIEGA.
Przynajmniej sequel zapowiada się lepiej, bo wygląda na to że nie będzie to następna kopia wymienionych wcześniej filmów. Mimo wszystko będę śledzić te uniwersum z wielkim zaciekawieniem.
Koniec rantu.