Ludzie, przeczytajcie najpierw książkę, bo warto. W odwrotną stronę pewnie nie zadziała ;) Jeszcze nie widziałam filmu, ale na pewno obejrzę, bo książka jest świetna, a sami wiecie, ile rzeczy trzeba uprościć, żeby z powieści wyszedł zgrabny film. Cała historia opowiedziana jest z perspektywy męża. To bardzo ważne, bo to przede wszystkim on musi sobie poradzić z nową sytuacją. Patrzy na te swoje córki trochę jak na alienki z kosmosu, ale widać, że je kocha i chce dla nich jak najlepiej. Żonę też kocha i tutaj warto zapytać, co powinien zrobić i czy my kochalibyśmy ją tak samo w podobnych okolicznościach? I jeszcze dla Sida trzeba przeczytać tę książkę. Jestem super ciekawa, jak pokażą go w filmie. I humor. Humor i ciepło tej bardzo poważnej i trudnej książki, robią wrażenie. Czytajcie, czytajcie!
Słyszałem, że w książce dużo uwagi poświęcono także kwestiom kulturowym - tradycja, przodkowie, ziemia i te sprawy. Racja?
Zapewne kiedyś się na powieść skuszę, choć zdaje sobie sprawę, że to nie będzie już równie fascynujące jak w twojej sytuacji - przed obejrzeniu filmu i zapoznaniu się z przebiegiem fabuły.
Jeśli chodzi o Sida to nie ma go w obrazie zbyt dużo, ale jak już się pojawia to wywołuje szeroki uśmiech na twarzy ;).
Powiedziałabym, że 'dużo' to słowo na wyrost, ale owszem, autor poświęca uwagę i temu. Odczekaj chwilę, a później przeczytaj książkę poniekąd na nowo ;)
Jeszcze nie obejrzałam filmu, ale obejrzę. Szkoda, że Sida jest mniej niż więcej. Dobrze przynajmniej, że się człowiek od niego uśmiecha ;)