Spadkobiercy

The Descendants
2011
6,7 86 tys. ocen
6,7 10 1 86423
7,2 44 krytyków
Spadkobiercy
powrót do forum filmu Spadkobiercy

I bardzo amerykański, czytaj: głupkowaty (momentami).

pozman

Dziwne to stwierdzenie od kogoś kto dał "Służącym" 9/10. Tamten jest imo chwilami głupkowaty i banalny.

ocenił(a) film na 3
neo_angin

Jeśli dla Ciebie temat niewolnictwa jest banalny i głupkowaty, to gratuluję podejścia. No chyba, że masz na myśli konkretne sceny i je tu przytoczysz. Chętnie się z nimi zapoznam i podyskutuję, jeśli taka wola .

pozman

Nie temat nie jest głupkowaty, ale jego cukierkowe przedstawienie i jednostronność jak najbardziej. Ckliwe scenki także. Poza tym białe kobiety przedstawione jako przerysowane idiotki z oczywiście jednym wyjątkiem. A czarne niesamowicie inteligentne. To jest bajka dla dzieci, a nie dramat. Jeszcze zapomniałem o głupkowatym Happy-endzie. Zupełnie nierealnym w tamtych czasach.

ocenił(a) film na 7
neo_angin

Dokładnie, "Służące" są bardzo, ale to bardzo jednostronnym filmem. Dzisiejsza widownia najczęściej nie ma pojęcia co ogląda i kto za tym stoi, niektórym wystarczy pokazać w filmie parę biednych, murzyńskich rodzin (koniecznie prześladowanych) żeby wyrobić ich światopogląd na sprawy związane z rasizmem. Taki przeciętny widz, nie za bardzo zorientowany w historii Stanów Zjednoczonych, oglądając "Służące" (i całą masę innych, bardzo podobnych filmów) będzie utwierdzał się w przekonaniu, że biali ludzie reprezentują zło, a czarni dobro. Oczywiście nie jest to zgodne z prawdą, ale obecne standardy polityczne w USA ewidentnie forsują taką tezę. Moim zdaniem Obama nie będzie ostatnim czarnym prezydentem tego kraju.

ocenił(a) film na 7
pozman

głupkowaty to ten film na pewno nie jest
zgodzę się, że trochę się dłuży zwłaszcza w środku, ale ma w sobie coś takiego, ze chce się go obejrzeć do końca
podobało mi się podejście do śmierci, niby trudny temat a dzięki takim momentom (jakie ty zapewne uważasz za głupkowate) film nie był ciężki, pokazał jak groteskowe jest życie
wielkie brawa dla aktorów, bo to chyba dzięki nim ten film się tak dobrze ogląda no i te piękne zdjęcia wyspy
ale film zdecydowanie na raz, przynajmniej dla mnie:)

ocenił(a) film na 3
gemma_92

Tak się składa, że kilka lat temu byłem przy śmierci najbliższej osoby z rodziny. Widziałem ostatnie tchnienie. To trauma jest a nie groteska. Pewien mistycyzm : jest człowiek, nie ma człowieka. A tu w filmie włazi sobie jakaś gówniara, bo chce zobaczyć, czy jej koleżanka mówiła prawdę o umierającej matce (to głupkowate). I te "rozmowy" do osoby w śpiączce. Każdy przyszedł wyżalił się, oczyścił własne sumienie i z głowy (to amerykańskie). I taka nagła przemiana "niedobrej" córki w mądrą, zaradną. Nie wspomnę o jej kolesiu, który jest debilem, a potem odkrywa karty i mówi, że przeszedł śmierć w swojej rodzinie. Dla mnie to żenujące. A co do śmierci to temat ten nigdy nie był i nie będzie łatwy. I nawet nie "niby trudny", tylko opętańczo trudny. Mam nadzieję, że uzasadniłem swoją opinię dosadnie, co nie oznacza braku zgody z Twoimi/Waszymi wypowiedziami, żeby była jasność.

pozman

Rozumiem, co masz na myśli. Chodzi o to, żeby nie robić sobie jaj z pogrzebu. W taki sposób do śmierci podchodzi Szumowska w "33 scenach z życia"(ciekawe, jakie miałbyś zdanie o tym filmie). Payne jest w tej materii subtelny, wyciszony, pochyla się nad słabościami swoich bohaterów, by w końcu zostawić ich na końcu filmu z nadzieją w sercach. Niektórym może przeszkadzać ironia, jaką stosuję Payne, ale ta ironia nie jest użyta po to, żeby wywołać kontrowersję, jak to było w przypadku filmu Szumowskiej, ale po to, aby spojrzeć na bardzo poważny problem z odpowiedniej odległości. Czasami dystans pozwala na zobaczenie czegoś w pełniejszej postaci. Z jednej strony występujesz w roli obrońcy mistycyzmu, a jednocześnie negujesz absolutnie wszystkie przemiany bohaterów w tym filmie, uważając je za "amerykańskie". A może właśnie w tych ludzkich przemianach tkwi prawdziwy mistycyzm, a nie w samym procesie śmierci. Chodzi o to, jak śmierć oddziałuje na człowieka, jak "przestawia" mu jego punkt widzenia na świat, ludzi. Payne doskonale to zauważa.

Zapraszam na moje oscarowe przemyślenia(w końcu "Spadkobiercy" wygrali statuetkę za scenariusz adaptowany): http://www.youtube.com/watch?v=BJVjEVaUX1Y

użytkownik usunięty
pozman

Powiedziałbym (i nie jest to chyba tylko moje zdanie), że akurat Payne to jeden z najbardziej 'europejskich' amerykańskich twórców filmu, i jego najnowszy obraz wydaje mi się doskonałym potwierdzeniem tej tezy- IMO Spadkobiercy to film bardzo wysokiej próby, który nie kuleje właściwie w żadnym elemencie. Inteligentne, sprawnie zrealizowane i przede wszystkim rewelacyjnie zagrane kino, jak dla mnie w sam raz na mocną ósemkę.