Ja również uważam, że marny to film. Na pewno nie na Oskara (jak dla mnie faworytem jest "Służące (The Help)". Film w ogóle o niczym i nic kompletnie nie wnosi. Pokazuje tylko jako setny z kolei jak Amerykanie są bezduszni, głupi, źle wychowani, a całe ich życie kręci się tylko wokół pieniędzy. Ja rozumiem, że bohaterka w śpiączce może nie była dobrą matką i żoną, ale to jak się do niej zwracali i zachowywali to woła o pomstę do nieba (mówię o głównych bohaterach). Zwłaszcza, że wiedzieli co i jak (nie chcę spoilerować). Choć Clooney zagrał naprawdę dobrze. Dawno nie miał okazji pokazać się w takiej roli (chyba w sumie nigdy).
Podniosłem ocenę do 5/10 tylko za przygłupka, towarzysza ich podróży (inaczej byłoby pewnie 4) :-)
Clooney dla mnie słabym aktorem jest, wszędzie gra tak samo, natomiast tutaj mnie zaskoczył, naprawdę dobra rola.
Zupełnie nie rozumiem tej nominacji, a tym bardziej Globa dla Clooneya. Sztywny jak kłoda drewna, zero emocji
Clooney wszędzie musi ten swój uśmieszek przemycić. W efekcie nawet, jak postać, w którą się wciela powinna zachowywać powagę sytuacji czy wręcz być zdołowaną, cały czas się uśmiecha albo ma się takie wrażenie. Ale tak ogólnie nie jest źle.
Łba nie urywa ten film. Można obejrzeć ale wydaje sie nieco miałki. W zasadzie nic nadzwyczajnego tyczy się to dosłownie każdego aspektu filmu.
Podpisuje się pod Twoimi wątpliwościami. Tegoroczne Oskary zapowiadają się niestety jako relatywnie słabe. Patrząc na liczbę nominacji, a także na typy w zakładach bukmacherskich, które dają dużą przewagę Clooneyowi nad pozostałymi (Clooney 1.50, Jean Dujardin (The Artist) 2.60, Brad Pitt (Moneyball) 17.00, Gary Oldman (Tinker, Tailor, Soldier, Spy) 21.00 dziwię się niepomiernie, bowiem film jak dla mnie jest kompletnie średni, żeby być grzecznym tak to nazwę, a rola Clonneya zupełnie nie zasługuje na wyróżnienie. Niektóre z innych nominacji również pozostawiają wiele do życzenia (np. War Horse-najlepszy film, czy Druchny-scenariusz).
Aż chce się pomyśleć o spisku wytwórni - nominacja promuje film! Tyle, że nie lubię teorii spiskowych.
Hmm generalnie obejrzałam ten film dwa razy... muszę przyznać, że jeśli chodzi o Clooneya to zdecydowanie bardziej podoba mi się film "Idy marcowe" być może dlatego, że przywykłam do Clooneya w garniturze, dobrze wyglądającego a nie takiego jak w "Spadkobiercach" z dziwaczną fryzurą i koszulą w kwiaty. Mimo wszystko staram się zrozumieć taką ilość nominacji dla tego filmu. Niewątpliwie porusza on kwestie dość głośne w ostatnim czasie tzn eutanazji może właśnie o to chodzi...
Anyxx, film nie porusza kwestii eutanazji... eutanazja to forma zabójstwa, a to co wydarzyło się w filmie to odłączenie aparatury - to dwie inne rzeczy...
film nie odnosi się do eutanazji a nominacja raczej nie promuje go bo nie musi.... do Oskara nie są nominowane tylko superprodukcje z morzem efektów specjalnych, ten film akurat mówi o wielu ważnych rzeczach i myślę, że ocena i odbiór zależy od poziomu wrażliwości, który tworzy się niestety z wiekiem... radzę powrócić do oceny "Zmierzchu" a za 10lat obejrzeć go jeszcze raz, wtedy wiadomo będzie dlaczego dostał Oskara(I hope)
jak dla mnie film nudny i przeciętny. nie wiem jak on mógł dostać nominację do oskara.
??? Co ma niby "wnosić"? Do czego? Nową jakość? Nowy gatunek? A może... "o już wiele było takich filmów". Show it or gtfo.
To jest bardzo dobry dramat, więcej niż solidny, bo porusza i zapada w pamięć. Oprócz mnie, kilka znajomych osób miało podobne odczucia. Dlaczego nie miałoby być nominacji? Jest to film amerykański, bardzo ładne zdjęcia, gra aktorska jest wiarygodna i potrafi wzburzyć lub ucieszyć, etniczna muzyka pięknie zdobi film, sprawia że pachnie Hawajami.
Porusza sprawy, które dotykają nawet tych, którzy nie są dziedzicami majątku i zręcznie potwierdza słowa ze wstępu. Że w raju na ziemi trudno upatrywać raju, kiedy się tam mieszka.
dla mnie film też przeciętny, a na pytanie "za co nominacja?" to mam swoją teorię: jak to w hollywood dajemy nominacje za Clooney'a ( nie wazne jak zagra ) i reżyser ma chody u ludzików od nagród bo co by nie nakręcił to nagroda.
Ot, całe hollywood....
macie racje, fil rzadki jak rosolek z torebki. clooney sztuczny i drewniany. scenariusz jednoierunkowy bez zadnego polotu. ani sie posmiac, ani zasmucic, wszystko jest bez wyrazu
Zgadzam się. Obejrzałam ten film, mimo że już sam zwiastun mnie zniechęcił, ale skuszona zostałam liczbą nominacji i nie rozumiem za co to wszystko? Film przywodzi mi na myśl nieudane dzieło Sophi Coppoli "Między miejscami" film nudny jak flaki z olejem dosłownie o niczym. Ten był tylko trochę lepszy, ale bagaż emocji miał...w rozmiarze podręcznego. Fajne były ujęcia, fajnie że tą historię zabarwiono czarnym humorem (scena Dżordża z urną szczególnie mnie urzekła) ale jako całość film gniotowaty i nie silę się nawet na elokwentną recenzję.
Miałam na myśli raczej to, ze skala napięcia była równa zeru, nic nie zostało zaakcentowane, dlatego napisałam ze o niczym.
o, to to własnie, nie wystarczy proba podjecia tematu, trzeba to jakos kurcze zrealizowac,a nie sie plawic w beznadziei
Akademia chciała po raz kolejny udowodnić, że Oskary (i nominacje do nich) rozdają zupełnie losowo i każdemu głupiemu może się trafić za znane nazwisko i dobrą reklamę. Sam film, jak i rola Clonneya, balansuje międzi "średnio" a "ujdzie".
Nie demonizowałbym... "Spadkobiercy" to dobry dramat, z pewnością nie "głupi", Clooney zagrał rolę inną od dotychczasowych i IMO jedną ze swoich lepszych, bardziej ludzkich. Przypominam, że film dostał dwa Złote Globy i dwie Satelity, no ale najlepiej od razu przyjmijmy, że wszystkie nagrody są warte tyle, co nic ;).
rola moze i ludzka, ale aktor słabiutki. w tych swoich garniakach przynajmniej wypracował swoją nudną rutynę, a tu utonał w mule, bo po prostu widocznie nie potrafil tego dobrze zagrac.
niezły aktor, to chyba nie taki, o którym ogladając film tylko myślisz: Dzordz, prosze, nie patrz sie juz tak długo tym smutnym wzrokiem, dzordz, spójrz w koncu w inna stronę, dzordz nie usmiechaj sie teraz kurde.
oglądajac film, chce sie myslec o postaciach, które w nim sie pojawiaja,a nie o tym, jak nieudolnie z co któryms momentem radzi sobie odtwórca. brak jakiejkolwiek identyfikacji. nie czuc było ani wiezi miedzy tymi ludzmi, ani nienawiści, ani zalu. grupa ludzi odgrywająca swoje partie. teraz jak o tym mysle, to chyba to było najbardziej miażdzące. pozdro
Nie miałem tego typu odczuć oglądając "Spadkobierców". Uśmiech pojawia się wtedy kiedy trzeba, 'smutny' wzrok także. Naprawdę nie czujesz więzi pomiędzy głównym bohaterem, a jego żoną np. w scenie symbolicznego pożegnania, gdy mówi jej "żegnaj"? Naprawdę nie czujesz więzi pomiędzy ojcem i dziećmi, gdy w ostatnim ujęciu oglądają wspólnie TV? Dla ciebie to może i nic nie znaczące - phi, siedzą razem przed TV, cóż wielkiego. Otóż to jest coś wielkiego, bo widać, że się do siebie zbliżyli. Ta tragedia ich do siebie zbliżyła.
Cóż, szkoda. Dla mnie to jest film, do którego z pewnością będę wracał. Obejrzę go jeszcze nie raz.
Liczę oczywiście na to, że Akademia doceni dramat Payne'a statuetką za najlepszy film. Dzięki temu obraz dotarłby do znacznie większej liczby widzów a jest tego wart.
Zgadzam się z powyższym.Być może ze względu na reżysera film jest dobrze oceniany? :)
Fakt,nie powala.
Pozdrawiam.