nie był to film wybitny, ale solidny bardzo. Wciągnął mnie jak ostatnio mało który, świetna sceneria, muzyka i genialny George Clooney. Jego gra była tak perfekcyjna, że razem z nim przeżywałem ból, szczęście, wkur.wienie itd Świetne dialogi, przy których uśmiechałem się częściej niż na niejednej komedii. Film godny polecenia, ale nie do obejrzenia przy piwie z kolegami, tylko albo w samotności, albo z dziewczyną. Dziwi tak niska ocena na filmwebie. 8/10
Zgodze się, nie lubię Clooneya, moim zdaniem nie jest dobrym aktorem. Jednak rola w Spadkobiercach, chyba najlepsza jak dotąd... Co do filmu, bardzo emocjonujący, nie dało się oderwać wzroku ; ) Chociaż akcja nie była szybka, to bardzo ładnie rozplanowana i napisana. Film o bardzo poważnej sytuacji z komediowymi smaczkami, polecam.
jak dla mnie nie było w tym filmie nic wybitnego.....film jak film....nie zaliczam do go ambitnego kina...rola Clooneya nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia....jedynie jestem mile zaskoczona talentem młodej aktorki wcielającej się w rolę Alex
Fakt, przedwczesne stwierdzenie faktu. Clooney zagra jeszcze (mam nadzieję) w wielu wyśmienitych produkcjach, co najmniej tak świetnych jak "Spadkobiercy". O życiową rolę pospieramy się gdy odejdzie na emeryturę :).
Dla mnie to jest kino ambitne. Ambitne w całej swojej prostocie i autentyczności. Nie zawsze bowiem do określenia filmu mianem "ambitnego kina" niezbędne są moim zdaniem wysublimowane przeżycia artystyczne. Czasem własnie prostota trafia do człowieka najbardziej. Zagląda najgłębiej w jego duszę. Weźmy na przykład utwór "Miłość" autorstwa Pawlikowskiej -Jasnorzewskiej - zaledwie cztery krótkie wersy, a mówią tak wiele, bez popadania w patos ale także i bez marginalizacji znaczenia uczucia.