.....ostatnia scena. Dla niej i tylko dla niej warto zobaczyć ten film. Rodzina, która odnalazła
się na nowo po ciężkich przeżyciach związanych ze śmiercią matki siedzi razem oglądając
wspólnie TV pod kocem niedawno zmarłej. Na plus dodatkowo cudowne widoki i
niesamowita muzyka.
Jeden tylko, za to poważny, zarzut, panie reżyserze, jeśli mamy tak na 100% współczuć
rodzinie po stracie bliskiej osoby musimy tę osobę poznać! Jeśli widz ogląda kogoś jedynie
w formie warzywa i na jednym zdjęciu z młodości to naprawdę ciężko tak do końca smucić
się po jej śmierci.
Oscara to z tego nie będzie, ale obejrzeć można.
a kto powiedział że rezyserowi/ autorowi scenariusza chodziło o to żebyśmy współczuli czy się smucili? za dużo łzawych, sentymentalnych romansów się naoglądałaś;)
tak, tak, oglądam namiętnie i za każdym razem płaczę jak bóbr ;) nadal jednak uważam, iż gdyby reżyser przedstawiłby nam Elisabeth bliżej film tylko by na tym zyskał. Pozdrawiam :-)
Serio zachwyciła Cię ta scena ? Co w niej takiego niezwykłego ? Chyba mało filmów obejrzałaś skoro wywarła na Tobie takie wrażenie :)
Obejrzałam całkiem sporo i podtrzymuję swoje zdanie - ta scena jest cudna. Najlepsza z całego filmu - dla niej jednej warto go zobaczyć, jak dla mnie dopiero w tej scenie stają się rodziną.
Również. Scena niczym nie wybija się ponad inne, nie rozumiem zachwytu. Jeśli już pisze to się wypowiem na temat filmu - nie wiem skąd nominacja do Oscara, chyba na prawdę ta gala schodzi na psy. Film przeciętny, niestety nic więcej.