Oglądało się wspaniale, ale ostatecznie jakby zabrakło jakiejś iskry. Najwięcej zastrzeżeń mam do:
Christoph Waltz - mam wrażenie powtórki z Hansa Landy.
Relacja Bonda z Medelaine - bez iskry, bez ikry :)
Piosenka - podkład znakomity! Melodia taka sobie, nie zapadająca w pamięć. Interpretacja Smitha hipstersko-zniewieściała.
Porażająca sekwencja początkowa - bledsza końcowa.