Jasne jest, że Bond to film z gatunku zabili go i uciekł. Nikogo nie powinno to dziwić ani drażnić. Była tego cała masa w filmie. No i dobrze. Natomiast niedopuszczalne są głupie błędy w filmie.
1. Bond spada z walące się budynku, jest cały w pyle. Minutę dalej idzie przez plac już czysty i wyczesany.
2.. Bond z kochanką wchodza do pokoju, drzwi są otwarte. Dwie sekundy później zmiana kadru - drzwi są zamkniete. Przeciąg?
3. Helikopter dymi po wystrzele z pistoletu, Bond wyrzuca z niego dwóch panów, zasiada za sterami... helikopter naprawiony, ani śladu dymu.
4. Bond rozbiera Belucci - widzimy nagie plecy. Po sexie Belucci jest ubrana... w gorset.
5. Bond w klinice widzi porawnie Medelaine, jest ubrany w sweterek, wybiega z kliniki już w pieknej nowej, zapiętej pod szyję kurteczce
6. Medelaine zasypia w pokoju w sukience, budzi się w koszulce nocnej.
7. Medelaine w pociągu ma niepomalowane paznokcie kiedy bawi się bronią, na kolacji ma już pomalowane na czerwono, kiedy wysiada z pociągu, znowu ma niepomalowane.
Takich błędów jest masa. To oznacza, że reżyser uznał, ze oglądający to kompletni debile. I za to należy się ogromny minus.