Może zacznijmy od nowa z fabułą umieszczoną w latach 50 - jak w książce. Bond dzisiaj konkuruje z Bournem i Huntem, oraz milionem podobnych agentów i trzeba przyznać, że ma coraz mniej do zaoferowania. Za to klimat lat 50 i zimnej wojny (bez kiczowatych organizacji w stylu SPECTRE i rakiet pożerających satelity) byłby czymś wyjątkowym.
Domeną Bonda od początku było to, że (głównie z nowinkami i rozwiązaniami technicznymi) wybiegał on poza swoje czasy, było w nim trochę fikcji i fantastyki (np. Bondowsie gadżety) , ale przyszedł czas że owo "wybieganie w przyszłość" stało się wręcz śmieszne, po prostu przestało się podobać (patrz Brosnan) i wtedy przyszedł czas na Craiga, bez gadżetów, niby od początku, ale w czasach współczesnych. Trzy ostatnie Bondy faktycznie upodobniły się do setki innych filmów akcji, ale trzeba pamiętać, że twórcy trzymają się pewnych kanonów, a powrót do lat 50 z pewnością stanowiłby ogromny przewrót dla serii. Choć sam pomysł jest niebanalny. Oznaczało by to pewnie zmianę odtwórcy głównej roli, a to (na szczęście) jeszcze trochę potrwa.