I dobrze, Mendes spełnił swoje zadanie, i ucieszę się bardzo, jak Mendes albo ktoś potwierdzi tę informację.

Mendes nie spełnił żadnego zadania. Film ciągnie się jak flaki z olejem. Jest pozbawiony wszelkich "znaków szczególnych" Bonda. Miał byc "psychologiczny", ale nie jest. A nowy Q, to już totalne nieporozumienie.

Szczególnie irytująca była scena, jak pił tę swoją herbatke, stojąc przy laptopie. Wcześniej, fundament pod ten "gag" (gag???) położyła rozmowa o starym statku holowanym na złom, co też nie było zbyt dobrym chwytem, w odniesieniu do samej postaci Bonda. Tak się nie pisze scenariuszy, zwłaszcza tych z warstwą psychologiczną. To było zagranie pod publiczkę. Jedynie riposta Bonda o "pociągnięciu lub nie" za spust, uratowała tę scenę.

O wiele bardziej chwytliwe byłoby, gdyby to Silva wypowiedział te słowa do Bonda, na wyspie, pokazując mu jakiś stary wrak statku, przycumowany, do brzegu i zapomniany. Bo przeciez Silva znał negatywne wyniki powtórnego testu Bonda.

Nie czas tu na takie analizy ani nie miejsce. Chciałem tylko poprzeć czymś moja opinię o Mendesie.

Za to podoba mi się Mallory. Facet z jajami. Jestem pewien, że świetnie zastąpi wiecznie obrażoną "M" i będzie ciekawie. Już jest ciekawie.