Film,który udowadnia,że istotą Kina jest ruch. A także,że Geniusz tkwi w prostocie. Również to,że żadne CGI nigdy nie dorówna kręceniu "na żywo" I w końcu,że najlepsze filmy w Hollywood kręcili Europejczycy,w tym wypadku Holender z Polakiem. Napięcie,Akcja,Humor i Sandra Bullock za kierownicą. Żyć,nie umierać. Odejmuje gwiazdkę za "latający autobus"-tu trochę przesadzili. Poza tym dzieło ponadczasowe.
Film bez głupich efektów komputerowych, smartfonów ... super wrócić do czasów bez wszechobecnych ekranów, gdy ludzie w autobusie ze sobą rozmawiali, teraz kręciliby filmiki i wrzucali na fb
Zgadzam sie ,że film jest dzisiaj tak samo dobry,jak ćwierć wieku temu.Jesli chodzi o to ,że najlepsze filmy w Hollywood krecili Europejczyc, to juz bym polemizowal.Najciekawsze jest to,że fatalny sequel Speed czyli Speed 2 Cruise Control nakrecil ten sam rezyser co oryginal.
Do dziś nie mogę tego pojąć,ani wybaczyć De Bontowi. Ciekawe,jak po latach on sam ocenia Dwójkę. Na szczęście nieco (choć tylko nieco) zrehabilitował się "Twisterem"
Co do stwierdzenia,o "najlepszych Europejczykach",to miałem na myśli nie tyle reżyserów,co przede wszystkim operatorów-w tym De Bontem i Bartkowiakiem,ktory zresztą później,jak wiemy, sam został (raczej średnim) reżyserem.
Bartkowiak nakrecil kilka niezlych filmow akcji,jak chodziazby Romeo Must Die - Cradle 2 the Grave - Mroczna Dzielnica i jak dla mnie tez calkiem znośny DOOM...ale pozniej sluch o nim zaginął.Jednak facet pokazal,że całkiem niezle znal sie na rzeczy, jak na tamte czasy.Jesli chodzi o De Bonta, to moze SPEED udal mu sie przypadkiem,ale to jeden z tych filmow ktory sie nie starzeje.
Dlaczego miałbyś polemizować? Przecież Kubrick, Coppola, Scorsese,Leone czy Forman byli Europejczykami lub mieli europejskie korzenie. Podobnie z aktorami, bo przecież De Niro, Pacino, Hopkins, Connery albo Klaus Kinski nie byli rodowitymi Amerykanami. O polskich operatorach jak Kamiński, Wolski, Bartkowiak, Sekuła czy Holender nawet nie wspomnę.
Ps. zapomniałem jeszcze o Haneke, Polańskim i Hitchcocku, ale takich przykładów jest jeszcze wiele.
Ale Ty wiesz, że rzeczowników w środku zdania nie pisze się ot tak z wielkiej litery? Czyta się to, jakby zostało napisane przez przedszkolaka. Just sayin
Nie wiedziałem tego. Aż do dzisiaj żyłem w błogiej nieświadomości tego faktu. Otworzyłeś mi oczy. Dzięki.
Na marginesie-faktycznie, mało udana to zabawa z formą-chętnie bym to dziś poprawił, ale się nie da. Za to merytorycznie nic bym nie zmienił. A to chyba najważniejsze, choć, jak widać, nie dla wszystkich.
Podpisuje się pod tym rękami i nogami. Na dokładkę Dennis Hopper w roli psychopaty jak zawsze obłędny. Ten facet był do tego stworzony , podobnie jak Chris Walken czy Willem Dafoe albo Ray Liotta.
To prawda-gdyby stworzyć ranking tego typu aktorów, Hopper wygrywa w cuglach. W latach 90-tych miał piękną serię tego typu ról-"Red Rock West", "Super Mario Bros" ,"Speed" i "Water World". A wcześniej oczywiście "Blue Velvet".
Zgadzam się. Rola w "Blue Velvet" można powiedzieć że ikoniczna. Chociaż fajną miał rólkę w "Rumble Fish" jako ojciec -pijaczek. No i oczywiście "Czas Apokalipsy".
Kocham ten film od 12 roku życia i od kilku dni wałkuję go na wszystkie strony z okazji 30 rocznicy powstania. Przymykam oko na "latający autobus". Upajam się ścieżką dźwiękową, Hopperem w roli czarnego charakteru, Keanu ostrzyżonym na zapałkę we flanelowej koszuli będącej kwintesencją mody lat 90tych i naturalnie piękną Sandrą w niedbałej sukience i jeszcze na długo przed botoksem. Dopiero arę dni temu pokapowałąm się, że wkurzający pasażer turysta to Connor Roy z "Sukcesji". Po latach ciągle czuję tę chemię miedzy Jackiem i Annie i podoba mi się, że miedzy nimi nic nie było "łopatologiczne", ale czuć te iskry latające między nimi w autobusie. I to na jakiej podstawie? Dwa spojrzenia, jedno zdanie i uścisk dłoni, a chemii tam było między nimi więcej niż w standardowych romansidłach.