Obejrzyjcie sobie Spider-Man'a z Tobey'em, a później to coś... Zobaczcie śmierć wujka Bena, Harry'ego, scenę, gdy Peter uderza MJ, czy scenę, kiedy w 2 części przestaje być spider-man'em i nie udaje mu się uratować faceta, który ginie w płomieniach.
To momenty, które są autentycznie smutne/wzruszające - takie właśnie kiedyś były filmy.
A teraz? Czy naprawdę film od Marvel'a musi być naładowany ciągłym żartowaniem oraz spłycaniem postaci i całej akcji? Gdzie jakikolwiek dramatyzm, który nadaje barwę postaciom? Nie ma już tego.

Czy poruszyła mnie śmierć cioci May w najnowszej części pająka? W ogóle - była dennie zrobiona. Czuć, że to aktor płacze, a nie postać, którą odgrywa.

Czy Wy naprawdę nie macie już jakichkolwiek wymagań co do dzisiejszych filmów? Nie jestem scenarzystą i mam na ten temat zerowe pojęcie, ale co z tego! Niech marvel da mi do napisania następną część pająka, a zrobię scenariusz, który zbierze same pozytywne recenzje krytyków. Siądę za sterami kamery i nakręcę film, który będzie stawiany lepszy od obecnego chłamu.

A wiecie dlaczego mógłbym to zrobić? Bo obecne filmy to sieczka bez polotu, nisko zawieszona poprzeczka - dla byle laika; ulubieńca filmów z lat 90 - dzisiejsze filmy to żadna konkurencja.