Skoro William znał grzeszki wszystkich policjantów z wydziału i miał wgląd do akt, po co chciał, żeby Zeke odnajdywał mu ofiary? Przecież sam dysponował wglądem do wszystkich postępowań i dowodów, nawet tych, które nigdy nie ujrzały światła dziennego (nagranie z kamery pokładowej radiowozu pod mostem). Nie traktował też Zeka jako idola ani nawet jako męczennika, więc nie rozumiem, czemu chciałby z nim pracować. Nie wspominając już o tym, że William nie zna się psychice ludzkiej i nie przewidział, że gdyby pracowali razem, to Zeke by go zabił przy pierwszej lepszej okazji, pozorując wypadek. Takich kwiatków jest masa w tym filmie, co koledzy i koleżanki z forum dokładnie punktują. Obejrzałem z czystego sentymentu i otrzymałem przemieloną papkę, który skutecznie odepchnęła mnie od kolenych spin-offów.