Przed ostatnią sceną miałam jeszcze złudzenia, że film to infantylna opowiastka o wszechmocnej miłości. Ale zakończenie jak dla mnie nie pozostawia wątpliwości. Film to właściwie wyłącznie nieporadna rzecz o potworach - komputerowo-ożywionych z wyrastającym owłosionym odnóżem. Potwory ładnie się prężą w tym kompaktowym miksie najbardziej zużytych scenerii z horrorów. Bo mamy wszystko - scenę w biurze, wieczorną scenę w kuchni, szmery za przeszklonymi drzwiami, scenę w metrze, scenę w szpitalu, scenę w windzie, scenę na przejeździe kolejowym, scenę w ciemnym zaułku, scenę z fabrykowaną metalową maszynerią zadawania tortur i całą bandę obojga płci obutą w lateksowe wdzianka. Jeśli czyimś hobby nie jest używanie sobie post factum na słabych filmach albo wybranianie-niewybranialnych, nie polecam, słabe okrutnie.