Dla mnie jest dużo lepszy od Ringu 2. Nie znalazłam w nim nic niezrozumiałego. Poza tym było więcej scen z Sadako i nawiązań do książki. 7/10
Ależ właśnie o to chodzi, bez znajomości książkowego Ringu do tego filmu w zasadzie nie ma co podchodzić. Kinowy Ringu olał kilka kluczowych wątków, które tutaj powracają w założeniu, że widz o nich wie. Moim zdaniem jeśli ktoś chce w pełni docenić Rasen, powinien koniecznie przeczytać pierwszą książkę (Ringu), a film na jej podstawie obejrzeć tylko po to, by wiedzieć, kim jest Reiko (której w książce nie było). Jeśli do tego chce się ocenić poziom adaptacji, to konieczna jest także lektura książkowej wersji Rasen.
Książka i film to dwie oddzielne formy przedstawienia jakiejś historii. Uważam, że nie powinno się uzależniać jednego od drugiego. Każde powinno stanowić spójną całość od początku do końca, bez względu czy są różnice dotyczące poruszanych wątków czy nie.
Skoro „bez znajomości książkowego Ringu do tego filmu w zasadzie nie ma co podchodzić”, znaczy to, że film jest po prostu źle zrobiony.
Dla mnie również ‘Rasen’ nie jest filmem niezrozumiałym. Podobał mi się, nawet bardzo, ale tylko do momentu..
[SPOILER]
..kiedy Sadako pojawia się w postaci Mai. Dosłownie w ‘postaci’ Mai, bo ciało przecież znaleziono w jakiejś rurze. Pomysł ponownych narodzin syna Ando (zwłaszcza sposób!) to już prawdziwa porażka. Dodatkowo, ta jałowa, niepotrzebna dyskusja na plaży.. (ręce opadają..) ..moim zdaniem to naprawdę marne zakończenie filmu.
Już pomijam fakt pojawienia się wirusa, bo to temat do zupełnie osobnej dyskusji..
Moim zdaniem film nie daje rady fabularnie i stąd moja niska ocena.
Jeszcze odnośnie tej znajomości książki, to każdy kij ma 2 końce. Można faktycznie winić Rasen za to, że jest źle zrobionym filmem, którego nie da się oglądać bez znajomości książki, albo można winić Ringu za to, że nie zaadoptował wystarczającej ilości informacji z tejże książki, które to informacje pomogłyby w seansie Rasen.
Może być i tak, nie przeczę. Jednak, wydaje mi się, że takie spostrzeżenie ma rację bytu tylko w przypadku, gdy film ma być tak jakby "odzwierciedleniem" książki, czyli gdy stricte podąża za jej fabułą.
Mi, jednak, bardziej chodziło o to, że film nie koniecznie musi odzwierciedlać książkę. Może przecież tylko zaczerpnąć pomysł, a cała reszta może ulec zmianie.. dodatkowy bohater, rozbudowane lub pominięte jakieś wątki, zupełnie inne zakończenie itp. Na tym właśnie polega adaptacja filmowa. Wierność pierwowzorowi nie jest wcale konieczna. Grunt, to stworzyć jakąś spójną całość.
Zatem, ocena filmu na zasadzie 'bo w książce było inaczej, więcej itp' moim zdaniem jest absurdem. Można dopatrywać się różnic i podobieństw. Ale żeby uzależniać od tego ocenę? Nie.
Nie jest zły, porównajcie sobie z "Sadako 3D", od razu go docenicie. Plusy: wierność fabule książki. Minusy: powierzenie reżyserii facetowi z branży erotycznej.
Przyznam, że "Sadako 3D" faktycznie wypada najbardziej blado na zestawieniu wszystkich filmów z serii, jednak trzeba przyznać, że jest to historia, którą powinno się oglądać dopiero po zapoznaniu się ze Spiralą (w jakiejkolwiek wersji) - wtedy zyskuje się nieco inne spojrzenie na tę historię. Co prawda, nadal nie plasuje tego wytworu jakoś polotnie, jednak wiele rzeczy rozumiem.
Swoją drogą, taka ciekawostka, chłopak głównej bohaterki w "Sadako 3D" to właśnie syn dr Ando.
Mnie film też się bardzo spodobał - co prawdę mówiąc, niezwykle mnie zaskoczyło. Od dawna zbierałam się do seansu (nawet bym powiedziała, że się ociągałam) - i jak się okazuje - od dawna czekałam na właśnie taki film. Przyznam, że z powieści czytałam tylko część pierwszą, zaś drugiej przeczytałam fabułę - która na pierwszy rzut oka mnie zniechęciła. Jednakże zobaczywszy jak to rozwiązali w praktyce, wyjaśnili (a przynajmniej w filmie, Spiralę Suzukiego muszę dopiero przeczytać) - to jestem naprawdę na tak.
Prawdę powiedziawszy, jestem szczerze zdziwiona, że Japończycy ze swoim osobliwym klimatem, nie przyjęli "Rasen". Owszem, różni się od "Ringu", który bardziej idzie w stronę horroru, zaś tu mamy film grozy, ze sporą dozą dramatu i moralnych rozważań. Myślę, że mimo to lepiej wpasowuje się do klimatu "Kręgu", niż jego kontynuacja z 1999. Bardzo mi przykro teraz, że nie zdecydowali się na nakręcenie trzeciej części trylogii - ale cóż, filmy to biznes.