za sam pomysł (motyw z bestią, klaustrofobiczny klimat, napięcie i wielką niewiadomą która jest coraz bliżej) i McAvoy'a, facet przeszedł samego siebie. Do tego świetna muzyka (zwłaszcza w scenie w której poznajemy prawdziwą tożsamość naszego bohatera). Miło też patrzeć jak M. Night odbija się od dna po takich klapach jak After Earth, Last Airbender czy The Happening.