Filmy, które w konfrontacji dwóch osób płynnie rozmywają granice między katem a ofiarą, zawsze przykuwają uwagę. Nie zawsze jednak są inteligentne i tak mroczne jak ten. M. Night Shyamalan w swoich filmach latami stawia pytania o to, co w człowieku nieodkryte, poza definicjami, poza sensem. Tu przedstawia brutalną i bezkompromisową opowieść o tym, że możemy wszystko - poza wyzwoleniem się z przeżytych traum. Szarżuje, momentami przesadza, zdaje się na tanie efekty (zwłaszcza to chodzenie po ścianach), ale... cholera, mocno wciska w fotel! I choć McAvoy absolutnie robi ten film, to czy jego dramat jest tu bardziej przerażający?