To samo pytanie mi przyszło do głowy kiedy obejrzałam trailer. Czytałam książkę o tym gościu i słyszałam,że mają robić film na podstawie jego życia. Spodziewałam się trochę czegoś innego, a plotki głosiły, że ma go zagrać DiCaprio.
Obstawiałabym jednak, że to właśnie o tę postać chodzi.Tylko, że on miał 24 osobowości, no ale mniejsza o większość. Mam nadzieję, że to będzie coś dobrego.
Może chodzi o to, że rzeczony Kevin ma 23 osobowości i każda z nich należy do kogoś innego ale przecież oprócz nich powinien, a raczej ma również swoją, czyli ma zdrowy rozum ma ich tak naprawdę 24.
Mogę się oczywiście mylić, to tylko takie moje rozumowanie :)
W zasadzie o to mi chodziło :) Tylko generalnie ten ziomuś nikogo nie przetrzymywał itd., więc albo kogoś za bardzo wyobraźnia poniosła albo nie chodzi o Milligana...w każdym razie z chęcią obejrzę i mam nadzieję,że nie będzie to strata czasu...
A jeśli to postać Milligana, to polecam przeczytać książkę " Człowiek o 24 twarzach " przed obejrzeniem filmu,żeby lepiej zrozumieć bohatera.
Dzięki! W moim przypadku wygląda to tak, że najpierw oglądam film, później czytam książkę - od kiedy pamiętam, tak właśnie robię i nigdy tego nie żałuję :) Jeśli ten film mi się spodoba, a podejrzewam, że tak będzie (nawet ze względu na samego McAvoya), to i po książkę chętnie sięgnę :)
Niby to oryginalny pomysł Shyamalana ale czymś się musiał raczej chłopina zainspirować :)
Swoją drogą, nie znam dorobku tego reżysera, ale wszyscy, a przynajmniej większość ma bardzo słabą opinię o nim. Naprawdę, aż tak słabe filmy robi?
Myślę, że kwestia gustu. "Szósty zmysł " , " Znaki " to raczej tytuły, które są dobre, więc nie powiedziałabym, że robi słabe filmy.
A tak z ciekawości zapytam, dlaczego najpierw oglądasz film, a później czytasz książkę ?
W moim przypadku zazwyczaj też tak było i niestety zawsze na filmie się zawodziłam.Nie znalazłam jeszcze książki, która byłaby słabsza od filmu :) I teraz staram się raczej odwracać kolejność, najpierw książka, później film,
Ogólnie jestem przekonana, że McAvoy w tej roli wypadnie zajebiście.Uwielbiam tego aktora.Za takie role powinno się dostawać Oscary, a nie za spadanie z klifu :D
Tak naprawdę to sama nie wiem. Ogólnie nie czytam książek, zazwyczaj sięgam po nie po filmie, bo właśnie on 'popchnie' mnie do wersji papierowej. Nigdy jednak nie patrzę na film przez pryzmat książki. Są lepsze i gorsze ich adaptacje - jasne, ale dla mnie film, a książka to dwie różne bajki, które rządzą się swoimi prawami, więc staram się ich ze sobą nie porównywać na zasadzie tego nie było, to przekręcili itd. Nie uważam też, że książka jest słabsza od filmu, bo przecież czytając taką mamy własne pole do popisu i więcej się dzieje, bo w przeciwieństwie do filmu, ta nie jest ograniczona czasowo :)
McAvoy to dobry aktor, więc raczej sobie poradzi :) Osobiście jestem bardziej ciekawa Submergence, ale z drugiej strony w Split dostaniemy 24 odsłony tego aktora :) Szczerze mówiąc odkryłam go późno, bo dopiero w VF ale od razu podbił moje serce ^^ Od tamtego czasu obejrzałam z nim chyba wszystko (oprócz przedstawień teatralnych rzecz jasna) i jestem pod wrażeniem jego umiejętności aktorskich :) W wywiadach sprawia wrażenie sympatycznego człowieka, a to przecież plus :)
Co to czytania i oglądania, to oczywiście masz racje. Nie ma co porównywać, bo film nigdy nie odda książki, może jedynie się na niej opierać, a reszta to już pomysł reżysera, scenarzystów, itd. No i książki bardziej pobudzają naszą wyobraźnię, w filmie mamy podany obraz " na tacy ". Film i książka skłaniają nas do przemyśleń na dwa różne sposoby.Natomiast ja zawsze odczuwam jakiś niedosyt po obejrzeniu filmu, kiedy wcześniej czytałam książkę :)
Ja w sumie też dosyć późno go odkryłam, bo dopiero przy X - menach, ale dzięki niemu polubiłam brytyjski akcent :D W zasadzie przewijał się też w opowieściach z Narnii, ale wtedy nie miałam pojęcia, że to on. Tak samo oglądając za młodu Edwarda Nożycorękiego nie wiedziałam, że Johnny Depp to Johnny Depp. Dopiero przy piratach z Karaibów się dowiedziałam, że to ten sam aktor :D
A tak wracając do McAvoy'a, polecasz film VF ?
McAvoy ma łatwość przyswajania sobie akcentów - to się ceni :) Obejrzyj sobie Shameless albo choćby odcinek The Bill, w którym wystąpił gościnnie - tam słychać jeszcze jego szkocki akcent :) Nie twierdzę, że teraz go nie ma, bo naleciałości jeszcze mu zostały ale zdecydowanie inaczej (dla nas bardziej zrozumiale) mówi :)
Co do VF to polecam gorąco :) Mi się bardzo podoba ten film :) Nie rozumiem tej całej nagonki wokól niego. To wersja współczesna, a ludzie jak zwykle oczekują książki
Czytam właśnie Frankensteina i jakbym faktycznie miała oceniać VF poprzez pryzmat książki to pewnie też bym stwierdziła, że twórcy popłynęli. Moim zdaniem ani krytycy ani większość ludzi nie zrozumiało koncepcji tego filmu ale to tylko moje zdanie ^^ Filmu będę bronić jak lwica np dlatego, że grają w nim już teraz moi dwaj ulubieni aktorzy - Daniel i James. Niektórzy twierdzą, że postać Wiktora została przez niego przerysowana, mi właśnie bardzo się podoba i zaskarbił sobie nią moją sympatię - taki powinien być właśnie szalony naukowiec :) Relacja Igor-Victor bezbłędna :D Poza ekranem też można było łatwo zauważyć wspólną sympatię obydwu Panów :) Mam wielką nadzieję, że kiedyś jeszcze dane im będzie razem popracować, bo naprawdę miło się na nich patrzy :)
Jego piersze filmy są co najmniej dobre, ale im dalej w las, tym gorzej. Najnowsze to absurdalne gnioty (tak złe, że aż dobre). Trzeba mieć nadzieję, że się ogarnie przy Splicie, bo zwiastun wyglada bardzo interesująco.
Jak każdy aktor McAvoy też ma gorsze i lepsze filmy, ale to wszystko kwestia gustu :) Ja np wiem, że do Brudu nie wrócę, choćby mi płacili :P Trudno też przewidzieć, jaki będzie efekt końcowy, scenariusz i postać sama w sobie mogą być interesujące, a gorzej okazać się z realizacją i ogólnym przyjęciem danego filmu :)
Myślę, że on nadal czeka na rolę "swojego życia", chociaż z tego co czytałam już po samym zwiastunie Split wróżą mu Oscara i inne nagrody - zbyt odważne stwierdzenie, jak na ten moment ^^
W sumie coś tam też pisałam, że za takie role powinno się dostawać Oscary, ale wszystko jeszcze przed nami. Ja mu w każdym razie tego życzę :) Chyba jeszcze nie zrobili filmu, który podobałby się każdemu, zatem z przyjęciem faktycznie różnie może być :P
A jakież to filmy były takimi gniotami z jego udziałem ? I chodzi mi tu też o stworzenie przez niego danej postaci ?
Oprócz Bollywood Queen nic mi innego nie przychodzi do głowy ^^ Dzieci Diuny też są słabe, gdyby nie James nie dałoby się tego oglądać :P
Jeśli chodzi o tworzenie postaci, to nie mam do niego żadnego 'ale', chociaż wiadomo, mimo swojej intuicji czasami trzeba się podporządkować danemu reżyserowi, przez co nie można się do końca wykazać
Za to w Split James będzie (powinien) mieć pełne pole do popisu :)
Odniosłem się do pytania o Shyamalana. Wystarczy sprawdzić na jakim poziomie znajduje się mój komentarz, który jest pod pytaniem "Naprawdę, aż tak słabe filmy robi?".