Bo mnie film na końcu totalnie zamotał. Takie nasuwają mi się pytnia:
1. Kim był ten facet (konserwator?) z podziemi biurowca, którego Bob śledził;
2. Czy Bob faktycznie otrzymał awans i miał własne biuro V-ce Prezesa;
3. Czy samobójstwo bohatera miało miejsce w dniu gdy Vanessa została postrzelona, czy było to później;
4. Czy prawie cały film to wymysł Boba, czy rzeczywistość.
Ja siedząc i kmbinując jak by tu ułożyć ten film widzę to tak, że faktycznie miało miejsce zdarzenie z początku filmu, w którym to postrzelona zostaje Vanessa, a Bob pakuje 5 kul w zabujcę po czym popełnia samobójstwo. W tym momencie "nawiedza" go chora wizja w której widzi prawie wszystko to co widzieliśmy w filmie - rzekomy awans, romans z Vaessą, facet "konserwator", służbowe auto itd. Nie pasuje mi tylko to skąd wiedział gdzie urzęduje szef firmy oraz to, że w momencie samobójstwa widzi stojącą laskę (tę, której puścił pawia na ślizny zresztą biust). Przecież po strzelaninie wszyscy uciekli. A może to nie była ta laska tylko Vanessa - a on ją pomylił i to on ją postrzelił? No tak ale to znaczyło by znowu, że Bob postrzelił wszystkich, a "pierwotny" zabójca to również wymysł Boba! Ufff, bardzo ciężki film ale bardzo dobry.
Jeśli macie jakieś inne chipotezy - zamieniam się w słuch. Pozdro.
Tu sie zgodze, niby ta wizja zaczyna sie od drugiego razu jak liczy kule, a wiec Vanessa musiala tam pracowac na prawde. Szczerze mowiac gdybym nie przeczytal tych waszych postow to bym nie wpadl na to ze prawie caly film jest tylo wizja :D:D:D pzdr
Vanessa nie mogła istnieć, dlaczego?
W ostatniej scenie - śmierci Boba, jako jedynie "blednie", znika, przestaje istnieć, przenika ( tak jak w poprzedzajacej scenie samobójstwa Boba) z tą drugą "laską" z biura. Bob umiera i jego wyimaginowani bohaterzy też!!!
To iluzja, fantazja o miłości nieosiąganej, "loosera" i super-women:)!
That's all folkssssssssssssssss........
Ona istniała naprawdę,była tylko Kimś tam, Kimś kogo bob widywał na przerwie.
Jeżeli mówisz ,że była Jego wyśnionym , nie istniejącym ideałem, to Ci powiem ,że nie ma takiego. Ideału kobiety nie da się wyobrazic ,każdy ma swój ideał bazujący na idealnej kobiecie, którą kiedyś zobaczył , albo z którą się ustawił i wtedy jest najszczęśliwszym człowiekiem świata :)
wszystko jest wizja od momentu pierwszego wyliczania naboi, gdy praca po pierwszej probie rozmawia ze swoimi rybkami, to juz nam powinno uswiadomic ze fantazjuje...
Nie, wizja jest od drugiego razu, a te rybki to tylko jego wyobrazenia ktore nie nalezaly jeszcze do wizji ale byly wyobrazeniami, byl na tyle samotny iz nie mial z kim rozmawiac to wobrazal sobie ze gada z rybkami ;P;P pzdr
Dla mnie sprawa jest prosta...Wszystko po upadkiem pocisku nr 6 było jego fickją...Vanessa nie pracowała NIGDY w tym biurowcu ale jak ją zobaczył gdy uprawiała jogging zakochał się...Był samotny i nie miał do kogo się odezwać (patrz:rybki)...Potrzebował pomocy i wymyślił sobie,że Vanessa jest jego dziewczyną tylko... ciekawe dlaczego akurat jako kaleka?! Może dlatego,że gdyby była zdrowa nie zwróciła by na niego uwagi..? zresztą to samo mówi jego dyrektor... Dla mnie naprawde ciekawy film a i później porozkminiać można...Ogólnie podobają mi się role jakie odgrywa Elisha Cuthbert w np takich filmach jak właśnie Spokojny człowiek czy Dziewczyna z sąsiectwa...!! Może znacie inne filmy w którym wyróżnia się ta atrakcyjna aktorka? Pozdrawiam
Wychodzi na to, ze fikcją jest także samobójstwo. Zwróćcie uwagę na wystrój biura (wiszące ozdoby świąteczne) po upadku pocisku (początek filmu) i w chwili kiedy bohater strzela sobie w łeb (koniec filmu).
W odpowiedzi na Twoją prośbe. Znam jeszcze jeden świetny film z Elishą. I jak na ironie w tym tytule również jest użyte słowo Quiet... a właściwie to cały tytuł filmu: "Quiet" Gorąco polecam oba! :)
Nie uważam, że Vannessa była tworem jego wyobraźni, wszak widział ją przed zdarzeniem, zdawało mu sie, że ona jest wyjąkowa, tymczasem okazała sie zdzirą tak samo jak ta druga kobieta na którą zwymiotował dlatego też w ostatniej scenie mu sie one zmywały w jedno.
Kim był gość z piwnicy? Kim był łysy zabójca? To był Bob, wyobraźcie sobie motyw tego, że walcząc sam z sobą personifikujemy naszą 'złą' strone i często walczymy z nią tak jak sie walczy z innym człowiekiem.
Bob w ten sposób patrzył na siebie samego z perspektywy trzeciej osoby.
A może Widzeliście gdzieś plakat tego filmu i już wtedy się zaczeła fikcja cała reszta wraz z Waszym pujściem na ten film było już fikcją wydawało się Wam że go oglądaliście z tym czasem prawdziwe wydarzenia zaczeły się dopiero przy pisaniu tutaj posta.........
a tak bardziej serio to wydaje mi sie że w tym filmie wizje Boba przeplatały się z prawdziwymi zdażeniami, a tym bardziej jestem za tym że Vanessa była prawdziwa.
Nie wiem czy zauwazyliscie ale Maconel po przestawieniu liter daje - Coleman.
A co do kwestii "realnosci" Vanessy, to w ostatniej scenie, kiedy wszyscy pochylaja sie nad martwym juz wtedy Bobem widac ja. Jednak po chwili znika i pojawia sie w jej miejsce koliber, wiec chyba jednak ja sobie wymyslil.
1. Częścią jego osobowości.
2. Nie.
3. Vanessa nie została postrzelona. Bob wyobraził to sobie, bo uważał, że tylko w takim stanie - sparaliżowana - mogłaby go chcieć. Wyobraził też sobie, że nie ma przyjaciół ani rodziny, nikogo kogo by obchodziła - poza nim - bo taka sytuacja ułatwiała mu zdobycie jej zainteresowania. W końcu i tak gubi się w swoich wątpliwościach i wraca do rzeczywistości.
4. Wymysł, oczywiście.
Jeszcze jedna zastanawiająca rzecz. W zdaniu "Should I finish what Coleman started?" słowa "Should I finish Coleman" (Maconel) są napisane pogrubionymi literami.
no naprawde refleksja rozpoczela sie po przeczytaniu wątkow :P i macie racje:) większośc filmu fikcja :) ciekawe jest to ze jak sie schyba po nabój to ktos go w tej chwili depcze =) a kto to jest?! on sam! =) noi oczywiscie pełny magazynek w ostatniej scenie :) chciał ich zabić ale presja jaka nad nim ciazyla sprawila ze zabił siebie, a co do poprzedniego postu to moze dlatego było to pogrubione bo nie wiedział na kogo przeznaczyc ostatnia kule i zastanawiał sie czy to powinien byc colman (MOZLIWE ZE BYł TAKI W BIURZE) ^^ to mniej wiarygodne, juz taka spekulacja :) konserwator to koles ze zdjęcia na smietniku, czyli prawdziwe "ja" naszego bohatera ktore w wizji odstawił na bok, potem musał jeszcze dodac rekwizyty dając je na śmietnik (obraz przywiazania do badziewnej laleczki był niezły, mogl jeszcze dac jej buzi):P ciekawy fakt odnosnie tych wizji tez taki ze w ostatniej scenie ma poczatkowy ubior, juz nie w garniaku jak po awansie,jest to ta sama poczatkowa scena tylko z innej kamery :P to samo mówia i to samo robią :) kartony? element zakłopotania, taka filmowa hiperbola, na 1 i 2 ujeciu drzwi ich nie ma ale juz na 3 są to chyba tyle narazie :)
Podczas gdy oglądałem film, w momencie gdy Bob upuścił 6 kule byłem 100% przekonany że dalsze wydarzenia to już tylko jego wizja. Długo czekałem aż się "obudzi" i zobaczymy co z tego naprawdę wyniknie, jednak wizja ta była tak długa że po pewnym czasie pogodziłem się z tym że to jednak nie wizja tylko dalsze wydarzenia. Dopiero po obejrzeniu całości zdałem sobie sprawę z geniuszu tego filmu.
Oczywistym jest że wszystko co się stało od momentu upuszczenia ostatniej kuli do sceny końcowej to czysta wyobraźnia Boba. W tym czasie ułożył sobie w głowie życie jakie mogłoby go spotkać gdyby był "bohaterem". Wyobrażał sobie siebie w nowej roli (awans, samochód, kobieta), lecz wraz z upływem czasu uświadamiał sobie że to go przerasta i że to nie jest prawdziwy on (że człowiek jego pokroju nie zasługuje na takie życie - był tak bardzo zakompleksiony że nie mógł przyjąć do wiadomości że jego też można na prawdę pokochać). Wraz z powracaniem świadomości zobaczył czym na prawdę jest jego życie (totalna monotonia - utożsamił się z konserwatorem). Reasumując wszystko stwierdził że nie ma dobrego wyjścia z sytuacji (że nie awansuje, a u kobiety swoich marzeń nie ma żadnych szans) i popełnił samobójstwo.
tylko jedno do tego wszystkiego nie pasuje, dlaczego na początku wiszą ozdoby choinkowe, a w ostatniej ich nie ma??
trochę to za istotna sprawa jak na przeoczenie reżysera
Widzę że niektóre osoby ,ostro przekombinowały. To nie "Drabina Jakubowa" :)
Dziewczyna istniała. Na początku ją widać gdy mówi "świetna Hawajeczka", potem z czasie przerwy obiadowej ponownie się do niego odzywa.
Pomysł z Harrym, że to alter ego kompletnie nie trzyma się kupy. Przecież jego zdjęcie było na koszu na śmieci, gdy wyrzucał walizkę.
Wszystko co wydarzyło się w filmie miało miejsce na prawdę, choć były momenty o fantazyjne (rybki, pudełka).
Zakończanie kilka osób zwiodło.
1. Nie ma ozdób.
2. Ma na sobie kurtkę.
3. Gdy przybył do biura po ponownym załamaniu, przypomniały mu się wcześniejsze wydarzenia, które potęgowały chęć zastrzelenia paru osób. Chciał zastrzelić tą cycatą (to że zamieniła się w tą drugą wynikło z faktu, że stała tam gdzie ona, a wiedział że została pomylona przy pierwszej strzelaninie, a poza tym ciągle o niej myślał).
4. Był cały szef, a na początku go nie było.
Tak ja to widzę.
Film świetny. 9/10
Jeśli wszystko wydarzyło się na prawdę jak wytłumaczyć koniec filmu, chyba tylko tak że od momentu pójścia Boba do biura w koncówce było fikcją, co by za bardzo nie miało sensu.
bardziej skłaniałbym się ku temu, że vanessa tak naprawdę istniała tylko w głowie bohatera.
alter ego znienawidzonej koleżanki z pracy, którą też kochał, a wiedział, że nie ma szans rozkochać w sobie.
blondyn z firmy wyrzuca z siebie dokładnie takie same słowa w dokładnie takim samym odstępie czasu w dwóch fragmentach filmu. chwilę po upadku naboju oraz chwilę przed samobójstwem maconela. wszystko między to wizja maconela.
Myślę podobnie. Dziewczyna istniała. Wszystko co wydarzyło się w filmie miało miejsce na prawdę, choć były momenty o fantazyjne (rybki, pudełka).
Samo zakończenie daje do myślenia i myślę, że można je interpretować na kilka sposobów. Ja zrozumiałem je w ten sposób, że facet dostał pewnego rodzaju szansę od życia, ale z uwagi na to, że był bardzo zakompleksiony i nie miał wiary we własne możliwości, nie wykorzystał tej szansy. Myślę, że samobójstwo głównego bohatera w ostatnich minutach filmu ma charakter bardziej symboliczny niż realny. Dlaczego tak uważam? Z tego co pamiętam końcówka filmu jest nakręcona w czarno-białych kolorach, w przeciwieństwie do kolorowej całości. Uważam, że koniec filmu jest w pewnym sensie otwarty.
Końcowa scena o ile pamiętam rozgrywa się w biurze już nie udekorowanym tymi ślicznymi i kolorowymi wycinankami które sugerują czas świąt. Skłania więc mnie do takiego podejścia. Uratował on Vanesse ładując 5 kul w szaleńca bo ten chciał ją dobić i chyba to było głównym katalizatorem użycia broni ( a nie bohaterstwo lub troska o własną skórę). Końcówka filmu to nawiązanie do tego że żałował tego.Zabił kogoś kto go tak naprawdę najbardziej rozumiał ratując kobietę która go rozumiała najmniej.
Został mu jeszcze jeden nabój ( oczywiste że nie mógł tam leżeć od początku , mógł mu upaść sprawdzając bębenek pistoletu) . Porzucił życie które do niego nie pasowało. Rozczarował się mając wszystko czego pragnął wcześniej. Problem tkwił w nim czy otaczającym świecie?
No cóż... film naprawdę dobry.
Moim zdaniem, żadnego szaleńca (oprócz Boba) nie było, on sobie to wszystko wyobraził w momencie, gdy miał zacząć strzelać do innych ludzi.
Jego urojenia doprowadziły do tego, że w końcu nie powybijał jak kaczki reszty swoich kolegów, tylko zlikwidował tę jedną "chorą jednostkę", którą sam był.
Możliwe, że zrobił to przez wzgląd na Vanessę, na której mu naprawdę zależało.
Powtarzam: film naprawdę dobry! I można go na wiele sposobów interpretować. To lubię. :)
Tak mówię ja - Jarząbek.
Też tak sądze. Wszystkie zabiegi z pokojami, czy samochodami są po to, zeby widz sie nie nudził wiedząc dokladnie o co chodzi. Inna sprawa, ktora wg. mnie jest pewnym dowodem, ze Coleman i Maconel to ta sama osoba jest to, ze te nazwiska to anagramy (mozna ulozyc z jednego drugie i na odwrot). Watpie, ze aż taki zbieg okoliczności :) Btw. mogłem sie powtorzyc z tym co zauwazylem, bo nie przeczytalem wszystkich komentow ;)
Tak czy inaczej film widzialem dopiero teraz i bardzo mi sie podobal.
Spodziewałam się niespodziewanego.
Dlatego film mnie nie zaskoczył, bo całe to zakończenie, było pierwszą myślą, jaka mi przyszła do głowy.
Mimo wszystko dam 7/10, bo fabuła filmu bardzo mi się podobała, cała ta wyobraźnia ... efekty specjalne miały być tłem, i uważam, że swoją rolę spełniły bardzo dobrze.
Jakoś nie trafiają do mnie filmy, w których wszystko jest tłumaczone na końcu wizją głównego bohatera lub tym, że to był wszystko sen. Ten film pozostawia jednak otwartą furtkę do różnych interpretacji. Mi się wydaje, że to co dzieje się przez cały film nie jest wymysłem Boba. Owszem, ma on pewne wizje i urojenia w ciągu całego filmu, jak choćby gadające rybki, ale to co widzimy to rzeczywistość. Wskazuje moim zdaniem na to finałowa scena, która mimo podobieństw do tej z początku filmu czymś się jednak różni. Brak ozdób, obecność szefa. Natomiast podobieństwa do początku filmu mają nam uzmysłowić, że Bob wrócił w swoim sposobie myślenia do punktu wyjścia dla całej późniejszej akcji. Stoi teraz na miejscu Colemana, który nie był jego alter ego, a anagram w imieniu tłumaczę tym,że byli do siebie bardzo podobni. Ten anagram podkreśla to podobieństwo. Dlaczego współpracownik znowu go szuka, a Bob staje na pocisku? To właśnie jest wizja Boba, któremu życie otworzyło oczy na to, że nigdy nie będzie nikim więcej niż Coleman, czy konserwator z piwnicy. Jego szczęście przeminęło szybko (porównanie do ulotnego kolibra). Dlatego tak jakby widzi to co działo się wtedy, ale też to czego wtedy nie widział, że jego wymarzona dziewczyna nie istnieje i zdaje się zrozumieć dlaczego Coleman pomylił ją z tą drugą.Bob popełnia na końcu samobójstwo, stąd obecność w jego domu policji.
Inna wersja jaka przyszła mi do głowy jest taka, że jeżeli Coleman to alter ego Boba, to przecież zabija on siebie już na początku filmu. Z tym, że pomyłkowo zabija nie tą dziewczynę, więc w wizji swojego umierającego umysłu tworzy rzeczywistość, w której dziewczyna przeżywa, żeby usprawiedliwić swój czyn. Ponieważ zabił wszystkich, których chciał zabić, ale jej przecież nie chciał (?) W filmie pojawia się też kilkakrotnie , że musi dokończyć to co Coleman zaczął. A więc może być tak, że sam obawiając się zabić kogokolwiek zrzucił to na barki swojej innej osobowości, ale popełnił błąd i teraz musi to dokończyć osobiście, stąd jego samobójstwo na końcu, które widzimy tak naprawdę już na początku w chwili w której zabija Colemana. Później kreuje ten świat, w którym staje się kimś....
Bardzo niejednoznaczny film.
Im dłużej myślę nad tym filmem to inne rozwiązania przychodzą mi do głowy. Pewnym kluczem może być figurka tej tancerki, która ulega uszkodzeniu na początku filmu. Być może Vanessa nie istniała tylko była wyidealizowanym obrazem tej drugiej kobiety. Na początku filmu bohater wspomina o tym, że kobiety stały się niezależne, układa więc wersję zdarzeń, marzenie, które pozwoliłoby komuś takiemu jak on zdobyć taką niezależną kobietę. Uszkodzona figurka to nawiązanie do sparaliżowanej Vanessy. Właściwie stąd jego pomysł na ubezwłasnowolnienie jej. Bob jednak dobrze wie, jaka jest Vanessa, między innymi z rozmów z szefem. W pewnym momencie filmu pojawia się konserwator, jedno z alter ego Boba. Tak postrzega siebie bohater, jako wyalienowanego, nieatrakcyjnego człowieka, zajmującego najniższy szczebel w hierarchii pracowników firmy. Stoi to w opozycji do szefa, którego biuro znajduje się na szczycie budynku. Konserwatorowi udaje się poskładać figurkę w jedną całość, jest to aluzja do uratowania życia Vanessie. Spadające koło samolotu symbolizuje moment, w którym całe życie może się zmienić, Bob czeka na taki moment. Sfrustrowany pragnie śmierci współpracowników, nie ma jednak odwagi się na to zdobyć. Tutaj pojawia się jego alter ego Coleman, które staje się narzędziem w jego marzeniu, momentem, który pozwoli mu wszystko zmienić. Bob marzy o wysokim stanowisku w firmie, tylko na takim widzi siebie jako siebie. Te marzenia nie mają jednak szans powodzenia ponieważ pozostają jedynie marzeniami.Jedynym sposobem zwrócenia na siebie uwagi pozostaje samobójstwo.
Końcówka wskazuje na to, że przez cały czas chodziło o kobietę. Dlatego kiedy udowodnił sam sobie, że ona go nie kocha zabił się aby zwrócić na siebie uwagę. Vanessa nie była sparaliżowana ("kobiety chciały równości i ją dostały"), chciał żeby taka była, a on chciał być bohaterem, bo wtedy mógłby ją mieć("ale mężczyźni zostali swoiście wykastrowani"). Właściwie tak sobie wyobrażał (jako Vanessę) tą drugą kobietę, która nie była nim w żadnym stopniu zainteresowana.
W momencie kiedy pod koniec filmu nadeptuje pocisk, ten zdaje się rozpływać co sugerowałoby, że go tam nie ma, to tylko część wizji. Szósty pocisk jest w broni i jest przeznaczony dla niego.
Wszystko dzieje się w jego głowie i mogę dać swoją, że tak jest. Co do Vanessy, Bob nawet nie marzy, że mógłby być z kimś takim. Dlatego w jego wyobraźni jest kaleką, która nie ma nikogo, na której tylko jemu zależy. Taka kobieta jest marzeniem wielu facetów takich jak Bob. Piękna i zero konkurencji. A koło nie jest żadnym symbolem. Jest tylko zabiegiem w wyobraźni Boba, który miał sprawić, żeby coś odwróciło uwagę mediów od jego bohaterskiego czynu.
W moim przekonaniu wiele przedstawionych tu opinii jest błędna. Wiem, ze sporo ryzykuję tym stwierdzeniem ale cóż. Moim zdaniem film prawie że w 100 % jest realnym światem Boba. Jedyne momenty w których mogę się dopatrzeć fikcji, (chorej) wyobraźni Boba, to te gdy wywala on w powietrze biurowiec, oraz ten gdy rozmawia z psychiatrą a później ucieka potykając się o kartony. Jest jeszcze jeden moment ale o tym na końcu. Zakończenie wydaje mi się jak najbardziej prawdziwe i logiczne. Aby to stwierdzić musiałem obejrzeć film po raz drugi. Jeżeli przeanalizujecie sobie ostatnią rozmowę Vanessy z Bobem, być może dojdziecie do tych samych wniosków. Vanessa wyraźnie mówi: "IDŹ ZA GŁOSEM SERCA", a jeszcze później: "GDY CI BĘDZIE CIĘŻKO SPÓJRZ MI W OCZY, BĘDĘ TAM". I te słowa według mnie są kluczowe jeżeli chodzi o ostatnią scenę w filmie. Wygląda na to że Vanessa w ostatniej scenie to tylko wytwór wyobraźni Boba stworzony po to aby było mu lżej zakończyć własne życie. Po samobójczej śmierci Boba, Vanessa zamienia się w kolibra - jest urojeniem. Podobnie jak całe uczucie które Bob buduje do sparaliżowanej przyjaciółki - pierwszy pocałunek i również ulotny koliber. Nie wiem czy ktoś zauważył kolejne podobieństwo między Bobem a prawdziwym mordercą - 5 lat. Tyle czasu mieszkał w nowym domu Bob. Również tyle czasu minęło od śmierci żony do morderstw popełnionych przez McConela - czy jak mu tam... Tyle z moich przemyśleń. Oczywiście jestem otwarty na krytykę. :-)
Obejrzałem, podobało mi się, przeczytałem to wszystko, co napisaliście w tym temacie i... też napiszę, co sądzę ;]
Kwestia wizja/realność - tylko początek i końcówka są realne, także kilka scen z początku wymieszanych z fikcyjnymi, reszta to w pewnym sensie wyobrażenie świata/życia/miłości pod tytułem "co by było gdyby". Teraz tak: Bohater wkłada 5 nabojów, 6. mu wylatuje... to się wydarzyło naprawdę. Od tego momentu jest cała wizja. Dlaczego? Już ustaliliście, że Coleman = Maconel [anagram], jak zauważycie, morderca staje na pocisku i oddaje 5 strzałów. Szóstego nie może oddać. Teraz Bohater widzi siebie jako bohatera sytuacji, zostaje wyniesiony na wyżyny, jak gdyby ocalił prezydenta... Tworzy on swój świat, który kręci się wokół niego. Dopiero ta wizja uświadamia mu, że świat kręci się wokół osi i wszystko jest z nim w porządku, natomiast on - samotny mężczyzna - jest nikim w tym świecie i decyduje się zabić. Staje on na pocisku, który leżał tam od chwili gdy został upuszczony. Widzimy, jak ten cwaniaczek przechodzi nad kulą, ale morderca już na nim staje. Coleman wystrzelił 5 nabojów, Bohater tylko jeden. Tu też można pogłówkować: 1 pusty nabój na ziemi a 1 nabój który zostaje wystrzelony. Ale nie będę tego analizował bo wyjdzie nadinterpretacja (po prostu po wcześniejszym obejrzeniu 'Lśnienia' stałem się czuły na szczegóły, choć i tak pewnie nie wszystko dostrzegam).
Kwestia realności Vanessy - postać wyimaginowana. Co o tym świadczy? Obejrzyjcie albo wspomnijcie. Bohater męczy się z tymi literkami czy cyferkami ułożonymi w rzędy, kilka stron tego jest... I on tak fajnie wtedy wzdycha, barwy przedmiotów dookoła stają się mocniejsze, pojawia się taki wiaterek... i pojawia się Vanessa, cudna laska, ideał. On ją tak widział, z promiennym uśmiechem skierowanym w jego stronę - tyle mu wystarczyło. Potem widzi ją na przebieżce, zwróćcie uwagę, że dokładnie w momencie, gdy w jego wyobraźni wybucha wieżowiec. Nie wiem, co to oznacza, może twierdzi, że jego ideał dba o siebie czy co... Znów nazywa go Hawajczykiem, co wskazuje na jej poczucie humoru. To wszystko sprawia, iż widzimy cechy Vanessy. Bob nie widzi jej wad, pomimo że ona je ma i otwarcie o nich mówi [scena w restauracji, z kelnerem na dodatek]. Jego fantazja prowadzi dialog z samym Bobem, znów 'co by było gdyby', aż ostatecznie Bohater nie widzi ideału, może nawet stwierdza, iż go nie ma albo nie ma dla niego. To sprawia, że decyduje się na krok samobójstwa, a nie rzezi w biurze.
Kolejna kwestia - Bohater staje się zupełnie innym człowiekiem, przede wszystkim - szczęśliwym. Zauważmy, że nic w tego typu życiu nie ma sensu: praca? golf? przyjaciele [sztuczni bo sztuczni, ale jednak]? jego bohaterstwo?... Liczy się tylko Vanessa. Kiedy widzi woźnego na miejscu, z którego ongiś on "wysadzał wieżowiec", widzi tak naprawdę siebie, tyle że z innej perspektywy. Widać, że jego alter ego poskładało tancereczkę [figurkę], czego on sam przecież nie zrobił. Z kolei ten cały niby psychiatra cały czas przypomina Bobowi, że nie wszystko jest ok i on musi to zaakceptować (nawet jeśli mówimy o jego wizji). Jednak Bohater za każdym razem go ignoruje, bo akceptuje świat jaki sobie wytworzył: z Vanessa, którą się opiekuje; z tym, że nic nie robi w pracy, a jest w porządku...
Mój poprzednik świetnie zwrócił uwagę na tego koliberka, ja też to zauważyłem (i chyba nie wymyślę nic więcej na ten temat). Zastanawiają mnie te liczby, bo rzeczywiście, teraz dopiero zwróciłem na nie uwagę. No i te koło samolotu... Może to jakaś ironia ze strony reżysera, jak pisał ktoś wcześniej, może faktycznie wskazuje to na to, że coś w świecie Boba się oderwało, może chodzi o śmierć dziecka i żony (jeśli można w ogóle zastanawiać się, czy kiedyś Bohater był szczęśliwy... może tak, tylko nie było o tym mowy, a zostało napomknięte bardzo delikatnie). Sądzę, że bogactwo interpretacyjne to celowa zagrywka reżysera, więc co by nie powiedzieć, będzie prawdą.
Fajny morał ktoś wyżej napisał o tym frajerze... Jakby nie patrzeć - prawda. Nie ukrywajmy, że Bohater to nieudacznik, który nie radzi sobie, ale chciałby sięgnąć po coś więcej. Widzi siebie jako cudownego, wrażliwego mężczyznę, pamiętamy, że tylko on odwiedził ją w szpitalu, co wpłynęło na jej opinię o nim - był jedynym, który akceptował ją (Bob tworzy taki świat przedstawiony, w którym nie będzie nikogo, komu mogłoby zależeć na tej kobiecie). Napad myśli powoduje jednak, że jego idealny świat sypie się, dlatego Bohater dochodzi do wniosku, że taka wizja nie ma sensu. Nie ma sensu ideał kobiety, jaki stworzył. Wracając do myśli sprzed kilku zdań - on chciał sięgnąć po coś więcej, ale był skłonny tylko do marzeń, nie do działania, a przecież to właśnie o tym mówi się w tym filmie. Jedno z przesłań, jakie widzę, jest takie, że nie możemy we współczesnym, nudnym, zbiurokratyzowanym, sfeminizowanym czy nawet 'brudnym' świecie żyć marzeniami, ale powinniśmy działać (iść za tym, co mówi serce/rozum), bo inaczej naszym jedynym działaniem stanie się zło czy samobójstwo, zniszczenie tego świata, który sami możemy kreować.
Tak ja odebrałem ten film po 1 obejrzeniu, "na świeżo", ale chętnie obejrzę go jeszcze raz, i kolejny... Polecam każdemu. Może następnym razem zobaczę w nim coś więcej. Nie wiem, jak Wy odbierzecie "Samotnego człowieka", ale zapraszam do komentowania czy krytyki. Pozdrawiam!
(a film 9/10, bo te efekty mnie denerwowały i muzyka czasem była nieklimatyczna, choć utwór w momencie jak on kosił trawę, słuchał muzyki i tańczył w wyobraźni z Vanessą - genialny!)
Prawie cały film to fantazje głównego bohatera ,zrozumiał że nie może być taki jaki by chciał więc strzelił se w łeb to proste tylko za długo tych marzeń w filmie
To na pewno fantazje bohatera. Dd momentu upuszczenia 6 kuli do czasu wejścia do biura w końcowej fazie filmu. Widać tam jak Bob spogląda w górę i w międzyczasie następuje przejście z fikcji na jawę - widoczne nawet w ujęciach.
Chciał facet wybić 5 osób, co do szóstej kuli, zawsze zastanawiał się czy ma być przeznaczona dla niego. Nawet w "rozmowie" z rybkami mówił, że jakby wykonał swój plan to kto by je karmił.
Zawsze miał problem z ostatnia kulą, tym razem mu wypadła, w między czasie wymyślił gościa, który wykonuje robotę za niego, on sam staje się bohaterem, sprawdza jak mogłoby być w innej rzeczywistości, jednak koniec końców okazuje się kompleksy wraz z jego osobowością biorą górę i marzenie rozsypuje się.
Powraca do rzeczywistości, kierownik go szuka, znowu jest tym gorszym, wstaje i strzela sobie w łeb patrząc cały czas na osobę, w której się kochał od dawna. W tej osobie, która w rzeczywistym życiu nigdy by nie mógł się związać.
Co do gościa - konserwatora, to może byc nawet tak, że on Bob tam też czasem mieszkał, miał swoją pracownię, figurkę.
W domu na przedmieściach nie był od dłuższego czasu, jak policja do niego przyszła (juą po samobójstwie) to widac, że rybki od dawna zdechły.
Specjalnie powtórzyłem kluczowe sceny - wejścia w "sen" na początku i końcówkę od momentu gdy przeczytał napis ze zdjęcia z Vanessą.
Jednak prawde mówiąc, gdybym nie spojrzał na ten wątek to interpretacja byłaby inna - niby rzeczywistość cały czas. Ale jednak po tej analizie - nie, to była fikcja.