Spotkanie

The Visitor
2007
7,4 9,0 tys. ocen
7,4 10 1 9010
7,3 12 krytyków
Spotkanie
powrót do forum filmu Spotkanie

Istne Kuriozum z tego filmu. Nie wiem czy oglądałem jakąś wybrakowaną jego kopię czy też nie dostrzegłem jakiejś nowej rewolucji, w której to twórca dzieła otwarcie neguje pojęcie „magii filmowej” i usilnie próbuje przekonać widza, że ogląda tylko nic nie wartą fuszerkę, ale jedno jest pewne - „The Visitor” to prawdziwa uczta dla łowców filmowych błędów!
Właściwie, w co drugiej scenie dialogowej, gdy tylko operator używa planów dalszych niż zbliżenia - nad głowami bohaterów możemy podziwiać piękne czarne lub szaro-włochate mikrofony:/ Zapomnijcie o stłuczonym/nie stłuczonym lusterku z M:I 2 czy innych mini pierdołach wyłapywanych przez internautów z movie mistakes – w tym filmie przez 1/4 czasu ekranowego w kadrze widać tyczki i zbieracze dźwięku! Co więcej, w jednej scenie we wnętrzu pewnego budynku widać po prostu brak sufitu...ściany stoją sobie w powietrzu, a tam gdzie powinien być sufit są zawieszone lampy studyjne...

Naprawdę nie wiem czy ekipa tego filmu składała się z niewidomych czy to, co oglądałem na warszawskim festiwalu to jakaś pre-wersja (co, by było co najmniej dziwne), ale takiego spiętrzenia niedoróbek jeszcze w życiu nie widziałem. Nie muszę chyba mówić, jaki to miało wpływ na odbiór samego filmu, którego historia jest przecież przyzwoita i bez tych wszystkich „bugów” mogłaby się nawet obronić. Po pewnym czasie projekcji (czytaj - po pewnej ilości „krzaczków”) nabrałem do tej fabuły i jej postaci tak wielkiego dystansu, że zacząłem dostrzegać już tylko jego żałosną śmieszność. No, bo jak oceniać film, w którym oglądając poważną scenę, podczas której aktorzy starają się jak najwiarygodniej oddać relacje między postaciami, jedyne nad czym się tak naprawdę głowisz to czy ten pojawiający się z góry czarny „gości” na tyczce w końcu spadnie na głowę jednego z tych bohaterów... :/

ocenił(a) film na 7
Krolik_Pudding

Seans dzisiaj o 16? Też się zastanawiałam czy ekipa nie miała lepszych ujęć, nie było ich stać na większą ilość taśmy filmowej, i po prostu wkleili i wykorzystali jak najlepsze ujęcia, w których to mikrofony są jak najmniej widoczne? Ale to wtedy jakie musiały być te odrzucone ujęcia?
Żadne logiczne wyjaśnienie nie przychodzi mi do głowy.

Przez te wszystkie wpadki (prawdopodobnie niezamierzone) film bardzo wiele traci. Zamiast identyfikować się z bohaterami, wczuwać się w ich role, śmiejemy się, bo nad głową urzędnika pojawia się ogromny mikrofon.

Krolik_Pudding

Czepiasz Się Króliku!
Może poprostu trzeba było wyłączyć zdolność postrzegania takich dupereli, a może wówczas zobaczybyś o co w tej histori naprawdę chodzi.
Mnie też irytowały w/w sceny, ale w pewnym momencie przestałem je dostrzegać.
W końcu obecny po projekcji Haaz Sleiman (jeden z aktorów) "wyjaśnił", że mikrofony miały być integralną częścią filmu, jakby jednym z bohaterów ;)
W sumie jest to sprawnie zrealizowana (poza wymienionymi już błędami), prosta (ale napewno nie prostacka) opowieść o starzeniu się w samotności, muzyce, bezduszności systemu i urzędników i wielu ważnych w życiu sprawach(co prawda wielokrotnie już te problemy były poruszane przez wszelkich maści filmowców, ale jak dla mnie przynosi ona powiew świeżości i optymizmu (mimo braku happyendu) w zagranych już tematach.
Generalnie kino amerykańskie na festiwalu prezentuje się bardzo dobrze (uff, nie sądziłem, że to kiedyś napiszę) i bije na głowę europejską i światową dekadencję.
Pozdr. i do zobaczenia na festiwalu.

kwadracik

"Seans dzisiaj o 16?"

=>Tak. widzę, że też byłaś:) Byłaś w końcu na czymś jeszcze na festiwalu? Kurde mogliśmy się jakoś filmwebową ekipą z offline'u zorganizować...

"Przez te wszystkie wpadki (prawdopodobnie niezamierzone) film bardzo wiele traci. Zamiast identyfikować się z bohaterami, wczuwać się w ich role, śmiejemy się, bo nad głową urzędnika pojawia się ogromny mikrofon."

=>Dokładnie. Idę do kina by zostać oszukany...o to w tym wszyskim chodzi, a z mikrofonami i ekipą i sufitem studia w kadrze nie mogę się nabrać:)

"Czepiasz Się Króliku!
Może poprostu trzeba było wyłączyć zdolność postrzegania takich dupereli, a może wówczas zobaczybyś o co w tej histori naprawdę chodzi."

=> Proszę, nie rób ze mnie jakiegoś matoła, który nie zrozumiał filmu - sam, osobiście jestem fanem kina tego typu - optymistycznego, bezfajerwerkowego, skupionego na relacjach między postaciami, z przewagą lekkiego humoru nad dołowaniem widza...Ale w tym przypadku to po prostu się nie klei - nie dałem się oczarować tej historii, bo twórcy za każdym razem gdy już wchodziłem w klimat i rzeczywistość bohaterów w wiadomy sposób przypominali mi, że oglądam tylko film...i to niedopracowany. Sam uczę się obecnie w szkole filmowej i po prostu nie mogę zrozumieć jak film w takim stanie można dopuścić do szerszej dystrybucji...

"Mnie też irytowały w/w sceny, ale w pewnym momencie przestałem je dostrzegać."

=>No widzisz - u mnie odwrotnie - pod koniec filmu patrzyłem już tylko na górną krawędź ekranu:D

"W końcu obecny po projekcji Haaz Sleiman (jeden z aktorów) "wyjaśnił", że mikrofony miały być integralną częścią filmu, jakby jednym z bohaterów ;)"

=>Byłem na tej rozmowie...Liczyłem, że pojawi się reżyser, ale ten wykonał sprytny manewr i zasłonił się tym aktorem. A ten, w odpowiedzi na pytanie o ten mikrofon po prostu zażartował. Powiedział coś w tym stylu: "No bo on też był bohaterem tego filmu...tak to robimy w Stanach"(śmiech). Raczej szczerze wątpię żeby to było wyjaśnienie - raczej udana próba ukrócenia drażliwego tematu.

"Generalnie kino amerykańskie na festiwalu prezentuje się bardzo dobrze (uff, nie sądziłem, że to kiedyś napiszę) i bije na głowę europejską i światową dekadencję."

=>Film, gdyby nie miał tylu wspomnianych wpadek byłby faktycznie dobry, ale jak dla mnie jest jednak mało odkrywczy i momentami powiela, niestety utarte klisze - porównując - uważam że "Dróżnik" (poprzedni film reżysera) był znacznie lepszy.
Co do amerykańskiego kina na festiwalu to widziałem jeszcze zabawny, ale nierówny "Udław się" i "Savagesów" i muszę przyznać, że ten ostatni film jest naprawdę rewelacyjny (co ciekawe w jednej z pierwszych scen też nad postacią pojawia się mikrofon, ale na szczęście więcej podobnych "smaczków" nie zauważyłem). Rodzinka biję "Gościa" na głowę, ale równie świetny był chociażby "Waltz z Bashirem" - not made in USA:)

ocenił(a) film na 7
Krolik_Pudding

"Tak. widzę, że też byłaś:) Byłaś w końcu na czymś jeszcze na festiwalu?"
Tak, jeszcze 5 innych filmów widziałam. I wybieram się na jeszcze dwa. Jeśli będziesz na Tokyo! w niedzielę, to można się spotkać :)

A jeśli chodzi o operatora, to kolejny dowód na to, że wybór Multikina był tragiczną pomyłką festiwalową.

Krolik_Pudding

O rety.... ręce opadają... płakać się chce...

Mistrzu - to nie wina twórców, tylko operatora kinematografu na seansie, na którym byłeś... Film był kręcony w innym aspekcie (tego akurat też nie rozumiem, ale to inna bajka) - i to, co powinno być widać, musi zostać wykadrowane w kinie (taki jakby panscan na gorąco). Jak operator przyśnie, to niestety widać za dużo na górze (lub na dole). Ot i cała tajemnica. Oczywiście - recept na takie coś jest wiele, nie wiem, czemu żadnej nie zastosowano - ale, raz jeszcze to podkreślam, gdyby nie lenistwo (lub senność) pracownika kina, żadnych mikrofonów czy uciętych ścian byś nie zobaczył.

Szczerze mówiąc jako uczestnik WFF (czyli, zakładam, ponadprzeciętny kinoman) powinieneś sam na to wpaść, zamiast wypisywać taki bełkot.

A nawet, gdyby rzeczywiście było tak, że jest to zwykłe spartaczenie techniczne - to jeszcze bardziej smutne jest to, że skupiasz się na mikrofonach, a nie na jednym z najlepszych filmów tego festiwalu. Po prostu ręce opadają.


...a tak off topic - znakomity, prosty, piękny film, świetne kreacje Jenkinsa, Abbass, Sleimana... Gorąco polecam!

Bruno

Zapomniałem dodać, że wydanie DVD jest już oczywiście odpowiednio przygotowane/wykadrowane (zakładam, że jest to 16:9 mniej więcej wertykalnie centralnie do - chyba - 4:3 w jakim to oryginalnie nakręcono; raz jeszcze to powtórzę: nie wiem czemu tak to produkcyjnie zaplanowano) - szkoda po prostu, że na festiwalu nie zapewniono trzeźwego lub wyspanego lub właściwie poinstruowanego operatora kinematografu, czego efektem są smutne, głupie posty na tym forum (tak, do Ciebie piję, Królik Pudding)...

Bruno

Tyle, że operator sali próbował to poprawić, ale jedynym skutkiem tego było to, że gdy próbował przesuwać do góry "mikrofonową" część ekranu to z dołu ekranu i tak wyłaniał się jej dubel (zupełnie jak kolejne klatki po sobie patrząc na fizyczną taśmę filmową) - więc nie wiem czy to się w ogóle dało poprawić. Stąd dziwię się, że to całe ustrojstwo mikrofonowe było od początku w kadrze. Jeżeli filmy w Stanach nagrywa się właśnie tak, a dopiero później to koryguje to szczerze wydaje mi się to trochę dziwne i przyznaje, że nie spodziwałem się tego.
Stąd moje błędne rozumowanie - i biję się w pierś, bo faktycznie nie spotkałem się nigdy z podobną sytuacją. [Teraz przydałaby się opcja edycji tematów/postów na filwebie]. Ale jednak, to nie było, jak nazywasz, "zwykłe spartaczenie technicze" tylko totalny rozwalacz całego klimatu - było sporo scen o dramatycznym potencjale, ale jak tu traktować to na poważnie gdy nagle z wiadomego powodu cała widownia wybucha śmiechem.

Co do samego filmu, to wydaję mi się, że reżyseria jest dość nierówna - głównie od połowy filmu robi się przewidywalnie, a niektórym aktorom zdarza się czasem uderzać w mało przekonujące tony. Dla mnie, nawet pomimo wspomnianego uciążliwego problemu, sporo mu jednak, zabrakło, do określenia mianem "jednego z najlepszych na festiwalu".

Krolik_Pudding

Niestety masz rację - ten "wypadek" był po prostu katastrofą dla tego filmu; trudno mieć pretensję do śmiejącej się sali, kiedy w pełnej napięcia scenie wiszą nad głowami wielgachne mikrofony...

Na otuchę polecam wydanie na DVD gdzie wszystko jest dopięte na ostatni guzik.

Krolik_Pudding

ale ja slepy jestem :) ogladalem i nie zauwazylem niczego takiego ale to i lepiej dla mnie :)

Krolik_Pudding

Takie sytuacje sie zdarzaja i to nie jest wina tworcow. Tez polazlem kiedys na festiwalowy pokaz filmu Allena
"Melinda i melinda'. W co drugim kadrze byl mikrofon, ludziska sie smiali, odbior byl utrudniony. Ale gdy film
trafil do kin, na DVD i TV, mikrofonow juz nie bylo. A nie wierze, by Woody siedzial z gumka i z setek kadrow
usuwal te mikrofony...