PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=639024}
4,8 75 817
ocen
4,8 10 1 75817
7,0 35
ocen krytyków
Spring Breakers
powrót do forum filmu Spring Breakers

Patrzę na niektóre opinie o "Spring Breakers" i uwierzyć nie mogę. Banda samozwańczych erudytów sztuki filmowej, która rości sobie prawo do nazywania cię debilem, jeśli twoja ocena nie jest najwyższa, a opinia nie jest najpochlebniejsza. Bo w końcu "Spring Breakers" to taki film z wielkim przesłaniem, które odczytać mogą tylko nieliczni, a znalezienie owego przesłania jest jednoznaczne z uznaniem filmu za arcydzieło. Pomijam fakt, iż lwia część komentarzy o wielkim przesłaniu kończy się na tym, że przesłanie występuje, a o tym jakie ono jest, ciężko jest się dowiedzieć. Pomijam także fakt, iż przesłanie o bezsensie życia chwilą i bezcelowością życiową młodego pokolenia można dokoptować do każdego filmu o balującej młodzieży. Jednakże nawet krytyka zachowań kreowanych przez pop-kulturę, krytyka amerykańskiego snu, którą tenże film podejmuje, nie podnosi jego wartości. Moim zdaniem nie trzeba się wysilać, aby ujrzeć pełen przekaz filmu. Raz, że jest on bardzo prosto zawarty i dwa, forma filmu jest tak skrajnie eksponowana, że można skreślić dzieło Korine'a na podstawie samego stylu opowiadania historii. Napawa to o ignorancję? Owszem, ale nie większą niż zachowanie fanów filmu wrzeszczących na prawo i lewo o jego wielkości i niezrozumieniu. Bo co z tego, że film rozprawia się z dzisiejszą młodzieżą i pustymi wzorcami pop-kulturowymi, skoro robi to w wysoce nieakceptowalny sposób?

Podczas oglądania pierwsze co chodziło mi po głowie to irytacja spowodowana tym, że jakiś prymitywny podkład muzyczny zagłusza przez cały czas scenariusz. Niedługo potem zorientowałem się jednak, że film nie ma scenariusza, tylko wewnętrzne pierdy intelektualne Seleny Gomez, więc ostatecznie punkt dla Korine'a, że oszczędził nam słuchanie tychże pierdów na sucho. Kolejną rzeczą, która zastanowiła mnie mocno, jest to, dlaczego trzy lekko mówiąc - dziewczyny lekkich obyczajów przyjaźnią się z jedną zakonnicą. Śmieją się, bardzo słusznie, z jej intelektualnych pierdów, przy których ich prymitywne wypowiedzi o męskich członkach wydają się być wielkimi, ale wciąż są z nią. Imprezują z nią. Gdy rozpłakana Selena opuszcza je, one dalej imprezują, zapominając o niej. Po co więc bohaterka Seleny w ogóle tu była? Pół godziny jej kretyńskich wypowiedzi, które zdają się być wyjętymi z nieopublikowanego scenariusza Terrence'a Malicka były tylko po to, by zniknąć po pół godziny? Mam na ten temat dwie teorie: 1. Selena była tu tylko po to, aby film trwał te 1h 30 min i można go było uznać oficjalnie za pełnometrażowy, a nie tylko średniometrażowy, lub 2. Selena była po to, by pokazać siłę religijnych dogmatów. W chwili, w której dziewczyny zaczęły coraz mocniej się bawić, zakonnica odeszła, trzy lekko obyczajowe panie, o których wierze wiemy niewiele, zostały. Morał? Wierz w Boga. To także przesłanie o którym nikt nie mówi - kiedy chcesz imprezować jak dziewczyny ze "Spring Breakers" nie zapomnij wierzyć w Boga, bo to może być jedyny hamulec dla nie kończącej się rozpusty. Dzięki Korine za przestrogę.

Dochodzimy do momentu, w którym chce mi się rzygać tym filmem. James Franco, grający, jak to ładnie pan z gazeta.pl określił "w jednej trzeciej gangstera, a w dwóch trzecich frajera pozującego na gangstera", jest zabawny i skutecznie utrzymuje mnie przy ekranie, jest jedynym powodem, dla którego nie wyłączyłem jeszcze tej filmowej katorgi. Świetna rola, chciałbym napisać, że jedyna porządna w filmie, ale nie odróżniam żadnej z dziewczyn i gubię się w słodkich amerykańskich imionach, więc się powstrzymam. Frajer pozujący na gangstera przygrywa na fortepianku i podśpiewuje piosenkę Britney Spears, poprzedzając to określeniem jej mianem "wybitnej piosenkarki i chodzącego anioła". Ponoć scena ta jest esencją tego filmu, w sumie nie wiem dlaczego akurat ta, ale jest głupia jak każda inna, więc nie widzę przeciwwskazań do nazwania jest taką. Po drodze Gucci Mane postrzelił jakąś dziewczynę, wszyscy powtórzyli głupie do sześcianu dialogi, zostały dwie dziewczyny, które z gracją równą wpisania sobie BAGUVIX w San Andreas i strzelania do wszystkich, zabiły całą hordę Gucciego i jego samego. Maksymalnie głupia scena, ale dalej to moja wina, bo oczekuję od "Spring Breakers" realizmu, podczas gdy film jest niesamowicie metaforyczny, a owa scena jest obśmianiem strzelanek komputerowych. Zaiste, wielka scena panie Korine. Dziewczyny dzwonią do rodziców i mówią, że już będą dobrymi dziewczynkami. Zabiły, pojechały, poćpały, przy okazji zginął James Franco i zrozumiały, że to nie dla nich. Kolejne przesłanie filmu, mające coś wspólnego z nosce. Trzeba poznać siebie, czyli zabić ludzi i ćpać, aby wiedzieć, że zabijanie ludzi jak w FPSach i ćpanie na imprezach nie jest dla ciebie. Chyba, że wierzysz w Boga i ze łzami w oczach wyjeżdżasz z imprezy i nikogo nie zabijasz.

Tak o to dochodzimy do końca tego filmu, który przez półtorej godziny poza pokazywaniem nagości, chlania i zabijania, nie miał nic do zaoferowania, ale to pastisz, więc ludzie stracili do niego głowę. Jak na film ze znakomitym przesłaniem przystało, zamiast jakiejkolwiek psychologii postaci, jest tu wlewanie piwa przez lejek, więc jeśli jesteście fanami wlewania sobie piwa przez lejek, to ten film jest dla was. Zacząłem od krytyki skrajnych fanów tego dzieła i na tym też skończę. Nie wiem, dlaczego akurat to "Spring Breakers" przeszło do pop-kultury jako niezrozumiane arcydzieło. "Co ty wiesz o swoim dziadku?" formą jest niemalże identyczny, ale nikt nie pisze o jego ponadczasowej wielkości. O ile film z De Niro pretenduje do bycia komedią, można wysnuć nie zaakcentowane tam przesłanie o nonsensie życią chwilą. W "Spring Breakers" tego nie ma, film udaje bycie poważnym, ale z drugiej strony ociera się o niemal slapstickowy pastisz i trywialne przesłanie o bezsensie obecnego pokolenia. Po co robić film poszerzający wiedzę o owym pokoleniu, skoro można nakręcić adaptację utrwalonych w społeczeństwie dogmatów o nim? Chleją, ćpają i zabijają. Liczna grupa osób, która lubi oglądać głośne kino z imprezami przez całe trwanie, przeczytała o głębszym przesłaniu i poniża każdego, kto w ich oczach go nie zrozumiał. Gusta są różne, takie kino jest dla mnie nieakceptowalne. I nie, nie zatrzymałem się mentalnie na Beatlesach. Po prostu nie lubię filmów bez scenariusza i przekazem podanym z niestrawną dawką pretensji, a tutaj jest to przez całe półtorej godziny trwania. Czy to już to słynne i brzmiące skrajnie idiotycznie - "podniesienie kiczu do rangi sztuki"?

użytkownik usunięty
RustyRyan

Dzieki, ze to napisales. Szkoda, ze przeczytalem to po obejrzenie filmu, a nie przed. Chcialem ostrzec innych, ale Ty wyraziles w 100% moje mysli wiec juz nie musze. Tu nie ma zadnego Lyncha w tym filmie. Film jest idiotyczny i ma zerowe przeslanie. Mozemy sobie porozmyslac czemu dziewczyny jak i w ogole ludzi chca sie wyrwac z ‘codziennego biegu” i czemu siegaja po dopalacze wszystkie jak alkohol, dragi itp. Ja wiem, ale rezyser tego nie wie dlatego film wyszedl jaki wyszedl. Tam nie ma zadnych wartosci. Ten film to takie niewiadomo co... omijac!!!! Szanujcie swoj czas.

ocenił(a) film na 9
ocenił(a) film na 3
RustyRyan

Bo ktoś pierdnol ze SP to artyzm a Co ty wiesz o swoim dziadku ,nie

ocenił(a) film na 2
RustyRyan

Zgadzam się z Twoją opinią. Według mnie ten film jest okropny.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones