Masz problemy z bezsennością? Jesteś filmowym masochistą? Masz na zbyciu 2 zbędne godziny? A może lubisz długie filozoficzne wywody? Stalker jest dla ciebie! Nie pamiętam kiedy ostatnio jakiś film zawiódł mnie tak bardzo, ba! zaryzykuje stwierdzenie, że to największe filmowe rozczarowanie biorąc pod uwagę oczekiwania. Film ciągnie się niemiłosiernie, muzyka praktycznie nie istnieje, a Zona wygląda jak jakieś zarośnięte pastwisko. W ogóle film z książką nie ma nic wspólnego oprócz nazw "stalker" i "strefa". Elektryczność i telefon w Strefie, a za to zero anomalii (?!). Nie ma tu klimatu ciągłego zagrożenia znanego z książki czy chociażby z gry komputerowej, gdzie śmierć może po ciebie przyjść w każdej chwili, bez żadnego ostrzeżenia. Zamiast tego jest ciągłe gadanie o zagrożeniu, z którego absolutnie nic nie wynika, a które po pewnym czasie zaczyna brzmieć jak jakaś mantra obłąkanego. Zgrabnie zastosowany symbolizm to nie powód by film uważać za arcydzieło, tym bardziej gdy do zaoferowania ma niewiele więcej. Wiem, że zaraz rzucą się na mnie jak wataha wilków na ofiarę obrońcy tego "arcydzieła kinematografii" i zaczną tłumaczyć jak to ja filmu nie zrozumiałem, że jest dla ludzi inteligentnych, żebym pooglądał lepiej myszkę mickey itd. Wszystko mi jedno, to moje subiektywne zdanie, które zapewne podziela wielu tylko boją się napisać prawdę by nie zostać zaszczutym przez ludzi, którzy czują się lepsi bo dali Stalkerowi 10, a Avatarowi czy Incepcji 1 i już czują się znawcami i wybitnymi krytykami kina. Jęk zawodu i w mojej opinii zasłużone 2/10.
Zaliczam się do grupy lubiących długie, filozoficzne wywody, dlatego "Stalker" jest dla mnie. Ale "Incepcje" też lubię. Pozdrawiam.
Według niektórych trudność w odbiorze, podyktowana między innymi dużymi wymogami w zakresie znajomości literatury, ma zasadniczy wpływ na "arcydzieloność" tego filmu. Należy tutaj jeszcze dodać wysoką interpretowalność.