Możnaby wyciąć 3/4 filmu zachowując tą samą fabułę. 1/10
Hmmm...
To i tak oznacza, że jest arcydziełem. Bo widzisz, wiele innych filmów jest zupełnie niepotrzebnych, jak chociażby "True Grit", która to "produkcja" - co dopiero zobaczyłem na forum, gdzie się dopisałem - jest przez Ciebie niezmiernie ceniona. Natomiast "Stalker" ma tylko "niepotrzebne sceny", oczywiście według wielbicieli takich popłuczyn jak "True Grit". A to wszystko tłumaczy.
Stalker - 8.2
True Grit - 8.4
Źródło: rottentomatoes.com
czyżby krytycy również byli wielbicielami popłuczyn?
No - toś, bracie, przybił gwóźdź do trumny... ;-)
Pozdrawiam.
PS.
Naprawdę dziękuję za poprawienie humoru.
"True Grit" jest kiepskie? Hmm...a ja chciałem iść na to do kina, na dniach...sobie. :-(
A mnie zależało na tym filmie. Miałem w planach, odkładałem. Nie czytałem opinii, nie przeglądałem recenzji - miałem nadzieję na odnowienie tradycji westernu, na renesans gatunku. W końcu - udało się, zobaczyłem. I nie przesadzę, jak określę to mianem jednego z największych rozczarowań w całym moim życiu. Toż mega-schematyczny "Avatar" jest bardziej oryginalny i wartościowy...
Tak poza tym witaj, Tajemniczyduchu...
Witaj. :-)
Smutne wieści przynosisz...może więc wybiorę się na coś innego, a to obejrzę gdzieś online, lub w telewizji, kiedy zdecydują się to wyemitować.
Może na tego nowego "Cosia"? Podobno jest dosyć wprawnie zrealizowany. Atmosfera odizolowania jest nadal odczuwalna, choć do filmu Carpentera nie ma co go przyrównywać. No i nie jest to remake, więc wersji z roku osiemdziesiątego któregoś mi nie obrzydzi.
Tak, czy śmak, fajnie jest Cię znowu...przeczytać.
"Coś" sam planuję. Ale nie spodziewam się niczego wartościowego, po prostu - obowiązkowo trzeba zaliczyć. ;-)
Co do "True Grit" - jednak zobacz. Według mnie naprawdę nie warto. Strata pieniędzy, czasu, niepotrzebna irytacja, itp. Ale to nie tak, że moja rekomendacja czy też jej brak wystarczają, o czym obaj wiemy. I to nawet jeżeli w wielu sprawach nasz gust się pokrywa... Zobacz na stronę serialu "Gra o tron". Dla Ciebie 10/10 i rozumiem taką notę. Sam pewnie wysoko ocenię. Przy tym wszystkim, mam wszakże dystans - mój stosunek do serialu jest taki, jak w temacie zamieszczonym na tamtejszym forum. Dla mnie to badziewie, ale w świecie, w jakim przyszło nam egzystować, produkuje się niemal wyłącznie śmieci i to większe niż GoT. Zatem cóż pozostało?
Acz co do "True Frit", to nadmienię, iż moja orientacja w tym gatunku przekracza wszelkie wręcz wyobrażenia. Kiedyś to była pasja - literatura, opracowania naukowe, filmy, itp. Śmieszy mnie, jak ludzie piszą o Indianach bazując na... westernach. ;-)
http://www.filmweb.pl/film/Istota+z+innego+%C5%9Bwiata-1951-117067
Pamiętałem. :-)
Ulubiony film Carpentera...ponoć. Chociaż uważam, że bazując na koncepcji swojego faworyta, zrobił John Carpenter lepszy film.
"Gra o tron" jest dla mnie rewelacyjną rozrywką. W zasadzie, to nie pamiętam, abym kiedykolwiek podchodził do serialu, jak do sztuki, i oczekiwał podróży intelektualnej.
Jakoś tak...seriale są dla mnie zabawą. Ciekawe, że poprzednie produkcje HBO mnie nieco odrzuciły - "Spartakus" i "Rzym" były zrealizowane na podobnych zasadach, nie mniej to "GoT" mnie wciągnął...jakoś tak. Gdyby to był film, dziesiątki bym nie dał. Chociaż, licho mnie tam wie, dałem dychę "Gwiezdnym Wojnom", i mimo, że powinienem obniżyć choć o jedno oczko, nie potrafię. Często tak mam.
Czyli mamy jednak identyczny do tego stosunek. Rozrywka, bardzo dobra.
I co do "Gwiezdnych wojen", też tak mam czasami. Ja chyba dałem 9/10, ale nie mam pewności - w swoim gatunku, "Imperium..." to jednak... arcydzieło! ;-)
A co do seriali, obniżyłem swojemu faworytowi - "Przystankowi Alaska". 9/10 wystarczy - bo jednak istnieje ta "Mahabharata". :-)
Niemniej najważniejsza świadomość, nie ocena - co innego rozrywka, co innego działo sztuki filmowej. Ja też to rozgraniczam.
Nie wiem, ale wydaje mi się, że nie widziałem u Ciebie Angelopoulosa? Jeżeli nie zapoznałeś się z jego twórczością jeszcze, to polecam "Krajobraz we mgle" lub "Spojrzenie Odyseusza".
A co do filmów, mnie zaimponował ostatnio "Unthinkable". Wydaje mi się, że postawili problem filozoficznej natury, co w kinie tego rodzaju rzadko się zdarza.
Pozdrawiam i mam nadzieję, że w okresie świątecznym powymieniamy jakieś uwagi. Acz nie planuję żadnej krucjaty przeciwko niechętnym "Stalkerowi", he he he...
"Mahabharata" - tego serialu nie widziałem.
Natomiast "Spojrzenie Odyseusza" Angelopoulosa byłem gotowy już nawet ściągnąć, tylko, że pojawił się problem z internetem. Prędkość połączenia była tak haniebna, że kilka tygodni musiałbym czekać, żeby ściągnąć film. Zrezygnowałem. A ostatnio więcej czytam, a niżeli oglądam, toteż się zapomniało.
Ale...nie omieszkam skorzystać z przypomnienia.
Ja smakuję ten film dzięki atmosferze, którą tworzą obrazy, ruch kamery, ukryty między słowami sens. To właśnie scala fabułę.