Po dziesięciu latach od anulowania TOS Kirk powraca. Dzieło Roddenberry'ego zdołało już odbić się od dna a nawet zaczęły się początki kultu więc pieniędzy na produkcję nie poskąpiono. Scenografia, zdjęcia, gra świateł kiedy widzimy logo filmu, a potem atak Klingonów na V'Gera potęgowane muzyką króla Jerry'ego to uczta dla zmysłów. No ale potem nie zawsze jest tak różowo, poszukiwanie V'Gera to dłużyzny przeplatana mało dramatycznymi scenkami z Enterprise'a, a i tajemnica tej istoty okazuje się niezbyt tajemnicza. Widać że twórcy chcieli też przybliżyć ST "niewiernym" i brak tu pełnej więzi jaka wykształciła się między załogą Enterprise'a.