W tym samych latach nakrecono z SF: Alien, Star Wars+The Empire Strikes Back (choc to nie SF, a film familijno-przygodowy), Invasion of the Body Snatchers i te filmy przeszly do historii. Ten nie i nie przejdzie. Nie lubie pseudofilozofowania, a tutaj tego jest sporo - calosc mocno wydumana, scena z V'Ger rozklada na lopatki - mialo byc powaznie, wyszlo komicznie (superinteligentne istoty nie odroznily kawalka zlomu od inteligencji - smiac sie, plakac, sam nie wiem). Generalnie uniwersum ST nie ma szczescia do pelnometrazowych produkcji.
"superinteligentne istoty nie odroznily kawalka zlomu od inteligencji"
Ponieważ kierowały się czystą logiką, a pisząc to wyrażenie kierujesz się emocjami (przestarzała technologia = złomowisko)
Tak obudowali ten kawałek złomu, że ludzkie systemy obronne i ofensywne nie były w stanie sobie z nim poradzić.
Empire Strikes Back? Najgorsza część trylogii? Chyba sobie żartujesz, New Hope był bardzo dobry ale jego kontynuacje cierpią na sequelozę i nazwałbym je conajwyżej dobrymi filmami. Alien - też świetny, ale wszystkie te filmy nie umywają się do pierwszego kinowego Treka, który w świetny sposób budował napięcie i miał niesamowity klimat. Film w przeciwieństwie do serialu odbiega bardziej od pulpowych opowiadań s-f i staje się czymś w rodzaju Odyseji Kosmicznej. Śmieszne ejst to, że trekowcy uważają TMP za najgorszą część, ręce opadają.
To zupełnie innego rodzaju film, niż zdecydowanie przygodowo-zorientowane "s-f " tamtych czasów. Dużo bliżej właśnie do Odysei Kosmicznej, niż jakichś śmiesznych (w tematyce) star łorsów. Nie ma co porównywać. Może i nie wejdzie do kanonu, ale dlatego właśnie, że nie oferuje czystej rozrywki, tylko coś innego. A jeśli temat filmu to pseudofilozofowanie, to jestem ciekaw, czym jest wg autora "prawdziwe" filozofowanie?
Niemniej, pewne niedociągnięcia fabularno-logiczno-różnorakie sprawiają, że film sam w sobie mógłby być o wiele lepszy.
Dla autora filozofowaniem jest wspomniana przez Ciebie 2001: Odyseja kosmiczna, miedzy tym tytulem, a Star Trekiem jest przepasc. Dlatego ten pierwszy do dzis jest uznawany (slusznie) jako arcydzielo kina, a ten drugi zapomniany (tez slusznie).
Oj czy zapomniany? W niektórych kręgach jest filmem kultowym a na pewno pamiętanym ( tak samo jest z "Odyseją... 2001"). Dla mnie film jest przyjemnym, ciekawym zarówno fabularnie jak też technologicznie tytułem. Owszem film ma wady, ale posiada też specyficzny klimat, trochę baśniowy, trochę retro (to ciekawe widzieć spojrzenie ludzi na przyszłość ludzi tamtego okresu). A to że film posiada jakieś przesłanie czy prawdę filozoficzną to mi nie przeszkadza, a czy? jest prosta czy finezyjna to już nie ma znaczenia.
"jest prosta czy finezyjna to już nie ma znaczenia." - dla mnie ma i to fundamentalne. Co do zapomniania: Star Trek 31 tematow, Odyseja kosmiczna 449 tematow i pamietajmy przy tym, ze Odyseja jest filmem znaczaco mniej rozrywkowym. Liczby mowia same za siebie.
Nie ma "słusznie" w ocenianiu filmów - moim zdaniem. Wypowiadając się w tak pewny sposób implikujesz, że oto objawiono Ci (na podstawie ilości tematów czy czegoś) niezawodny sposób na obiektywną ocenę tego, czy film jest arcydziełem czy nie. Moim zdaniem nie ma takiego sposobu, a sugerując, że nie tylko jest, ale go znasz, zachowujesz się trochę arogancko. Prawie zawsze można znaleźć takie kryteria, wg których dany film będzie arcydziełem, albo arcygniotem. Poza tym - tak długo, dopóki żyją prawdziwe nerdy rodem z BBT, tak długo każda produkcja z "Star Trek" w tytule będzie bardzo ważną częścią historii. Już abstrahuję nawet od porównywania "głębokości" filozofowania - to jeszcze bardziej subiektywne!!! Dla mnie zagadnienia poruszane w ST są równie, albo i bardziej fundamentalne niż z Odysei, i co, powiesz, że się mylę? Subiektywność!!! //Czemu właśnie na forach o FILMACH najwięcej znajduję takich "close-minded" osobników.... ;/
Nie wiem czy sobie zdajesz sprawe, ale wlasnie czarujesz rzeczywistosc. Nawet elaborat na miare dziel Lenina z kiepskiego filmu nie zrobi filmu dobrego. Co do ostatnich uwag to rozbawily mnie: ktos kto ocenia Kowboje i obcy na 6, Iron Sky na 8 (wyzej o oczko od Moon!) musi miec faktycznie "wielki" bagaz doswiadczen i wyrobienia artystycznego. Wracaj chlopie do swoich "wybitnych" dziel puszczanych na Polsacie w sobote. Pa.
BTW: "subiektywnosc" jest wyjatkowo czesto wytlumaczeniem dla braku gustu. Oni nie sa prostakami, oni sa subiektywni.
Jeśli oceniasz mój bagaż doświadczeń i wyrobienia artystycznego na podstawie ocen kilku filmów, to tym bardziej cię ośmiesza. Rozumiem, że gdybym dał mniej Kowbojom, a więcej Moon, to miałbym lepszy "gust"? Byłbym bardziej "wyrobiony"? Bliższy ideałowi? Jedynej słusznej linii oceniania? Nie... Wątpię... Pewnie przyczepiłbyś się z kolei, że "Mój sąsiad Totoro" ma u mnie 10, a "Pancernik Potiemkin" tylko 9, albo komercyjny chłam "Dnia Niepodległości" stawiam wyżej niż kanon klasyki "Osiem i pół", etc... Nie mieści Ci się w głowie takie ocenianie, prawda? Przypominają mi się pierwsze sceny "Stowarzyszenia umarłych poetów"...
Alez bardzo dobrze mi sie miesci w glowie takie ocenianie. Wrecz swietnie. Miernota zawsze ocenia w prewien okreslony sposob bedac z definicji przewidywalna - tak jak i Ty. Ja wiedzialem co odpiszesz, bo tacy jak Ty zawsze zaslaniaja sie gustem, nie majac do konca pojecia o czym wlasciwie mowia. Tu nie chodzi o gust, tu chodzi o jego brak - o ile dostrzegasz roznice. Dla mnie mozesz Dzien Niepodleglosci oceniac na 10/10, mnie to nie obchodzi, tak samo jak nigdy nie obchodzilo mnie zdanie glupcow na jakokolwiek temat, z pogada za oknem wlacznie. Masz swoj swiat to sobie w nim wegetuj, tylko nie unos sie honorem, gdy ktos Ci w twarz powie: "to jest szrot", bo w ten sposob tylko podkreslasz swoja tepote.
Jeśli ktoś na poparcie słów "to jest szrot" ktoś pokaże mi wykres, liczby i zacytuje kilkanaście źródeł, to rzeczywiście, podkreślę tylko swoją "tępotę" nie zgadzając się z nim. Tymczasem poziom Twojej kultury osobistej wskazuje mi dużo lepiej, niż oceny filmów, że mam do czynienia z osobą, z którą nie warto dyskutować. Ciekawe, co jest gorsze: gdy cham ma Cię za głupca, czy gdy głupiec ma Cię za chama? :D
"Jeśli ktoś na poparcie słów "to jest szrot" ktoś pokaże mi wykres, liczby i zacytuje kilkanaście źródeł, to rzeczywiście, podkreślę tylko swoją "tępotę" nie zgadzając się z nim." - i to jest wlasnie smutne sedno sprawy. Niedawno prowadzilem podobna dyskusje i wniosek byl prosty: glupiec zawsze, ale to zawsze musi podpierac sie cudza ocena, cudzym gustem, cudza opinia - cokolwiek jest cudze, jest swiete, bo cudze. Sedno sprawy. Powtrze, bo widze, ze nie dotarlo: zgodnie z powiedzonkiem o muchach dla mnie mozesz sobie uwazac co chesz bedac milionowym czlonkiem dziejszej elyty rodem z Onetu i Plotka... tylko... co mnie to obchodzi?
Najwyraźniej poza brakami kultury osobistej brakuje Ci umiejętności czytania ze zrozumieniem, a może po prostu nie jesteś dobry w łapaniu ironii (choć tak się starałem, nawet użyłem cudzysłowu!). Zresztą wzmianka o "Stowarzyszeniu umarłych poetów" powinna Cię już trochę nakierować...
Natomiast co do samej sprawy cudzości i liczb zacytuję mojego najnowszego idola wśród krytyków filmowych, ekhm: "Co do zapomniania: Star Trek 31 tematow, Odyseja kosmiczna 449 tematow i pamietajmy przy tym, ze Odyseja jest filmem znaczaco mniej rozrywkowym. Liczby mowia same za siebie."
Co prowadzi mi do podsumowania: Nie reprezentujesz sobą ani wysokiej kultury osobistej, ani dobrego wychowania, ani specjalnej otwartości myślenia, nie dociera do Ciebie najprostsza ironia i przeczysz samemu sobie. Coraz bardziej przekonuję się, że właśnie to Ty jesteś częścią tej pseudoelity, do której wszystkich tak pochopnie zaliczasz. Pseudoelity, która tak panicznie boi się miewać zdanie odmienne od reszty "śmietanki", że swoje subiektywne odczucia zagłusza mądrymi frazesami i ogólnikami bez znaczenia i poparcia, oceniając filmy nie tak, jak im się podobały, ale tak, jak - myślą - "powinny" być ocenione. Chciałeś argumentów ad personam, to masz. A tą rozmowę zapisuję sobie jako - kolejny już - przykład pseudointeligenckiego buractwa na filmwebie ;)
Gosciu, podsumowywac to Ty sobie mozesz co najwyzej sam siebie patrzac w lustro, choc wiem jakie ono bedzie: po prostu chodzacy ideal. W przypadku innych za wysokie progi. Czy naprawde Ci tak trudno zrozumiec w swoim narcystycznym wpatrzeniu w siebie, ze na tym swiecie istnieje taki Galnospoke, ktory uwaza Cie za osobe o zerowym guscie filmowym, osobe zachywacjaca sie gniotami i uwazajaca, ze caly swiat musi reprezentowac taki sam, mierny poziom - bo jak nie to obraza na honorze? Facet, otworz slepa i po prostu przyjmij ten fakt (bo to jest fakt jakbys nadal nie pojmowal) do wiadomosci - dla mnie jestes glupi, po prostu zwyczajnie, standardowo, klasycznie glupi i nic poza tym. Stwierdzam merytorycznie, nie emocjonalnie. Pasuje - dobrze, nie pasuje - Twoj problem. Powtorze: co mnie Ty i Twoje rojenia obchodzia?
Moja wypowiedź nie miała dotknąć Cię osobiście, a jedynie skompromitować Cię w tej dyskusji, co z resztą osiągnąłem wcale łatwo (jesteś naprawdę kiepski w te klocki, albo baaaaardzo dobrze udajesz :D:D:D). Bardzo mi przykro, że najwyraźniej przegiąłem trochę i doprowadziłem Cię przy okazji do szewskiej pasji. Liczyłem bardziej na rzeczową dyskusję, niż przerzucanie się inwektywami ale skończyło się chyba na pobożnych życzeniach. Dobra, kończę, bo to już zaczyna się robić znęcanie się nad słabszymi :)
Szewskiej pasji?! Czlowieku, mnie Ty jak i Twoje poglady w ogole nie ruszaja. Powtorze: Twoje rojenia dotykaja dla mnie absurdu. Ponadto masz po raz kolejny powazne problemy z przyswajaniem tresci: wyraznie napisalem, ze moje poglady sa czysto merytoryczne, a nie emocjonalne, co znow (ZNOW!) umknelo Twojej uwadze. Ogolnie az Ci wspolczuje (szczerze): musisz miec potezne kompleksy: jakis anonimowy internauta - czyli ja - uwaza Cie za skonczonego osla, a Ty nie mozesz przez to spac. To jest chore. Sadze, ze po prostu w Twojej glowie sie nie miesci przypuszczenie, iz ktos moglby odbierac Cie inaczej niz Ty odbierasz sam siebie - to typowe dla, powtorze ponownie, glupcow. Gwarantuje takze, ze ja w swoich pogladach nie jestem odosobniony - po prostu wyrazam je glosno, inni nie, bo przypuszczalnie nie chca Cie urazic - mi to jednak "zwisa". Cokowliek "madrego" stwierdzisz, faktow to nie zmieni - NAPRAWDE nie zmieni bez wzgledu co tam sobie wymyslisz, to sie nazywa obiektywa rzeczywstosc, w przeciwienstwie do subkietywnej. Napisze wiec wprost: nudzisz niesamowicie, zanim odpowiesz juz wiem co to bedzie, bowiem Twoje odpowiedzi przypominaja mi zepsuta katarynke. Co gorsza od pewnego czasu uwazam ze trace swoj czas dla inteligentnych inaczej czego zawsze staram sie unikac w zyciu - daje slowo, ze takie wlasnie mam poglady. Jako, ze teraz mam co do tego faktu pewnosc, tak wiec zwyczajnie mowie "ja pasuje", zal mi klawiatury i tych kilku minut z zycia na idiotyczne pseudodyskusje na poziomie piaskownicy. Popelnilem blad zaczynajac dialog - tak, to byl moj blad, niestety przez internet nie widac z kim sie ma do czynienia. Obawiam sie, ze po prostu bedziesz musial zyc ze swiadomoscia, ze gdzies tam jest taki Galnospoke, ktory uwaza Cie po prostu za klasycznego durnia jakich wiele. To tyle w tej dosc przydlugiej przemowie, jako ze z zasady koncze to co zaczalem i lubie miec jasnosc we wszelkich punktach. Milego dnia.
no faktycznie film ma sporo absurdów: chmura materii o takich rozmiarach, spowodowałaby poważne zakłócenia grawitacyjne nie tylko w układzie ziemia księżyc, ale i całego systemu słonecznego. a to tylko jeden z absurdów. Z drugiej strony to typowy film przygodowy i jako taki, myślę, ze spełnił oczekiwania widzów (niestety konkurencja z wojnami przegrana).